niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 12

Rozdział 12


Ten rozdział dedykuję Kamie^^, dzięki której dodałam w sumie ten rozdział troszkę wcześniej. Zachęcam do zajrzenia na jej bloga : http://do-not-miss-your-chase.blogspot.com/. Nie przedłużając. Przed wami rozdział 12 :



Z perspektywy Alfie'go


Już otwierali drzwi... Zanim zdążyli wyjść zdążyłem się podnieść i pobiec do kuchni. Podszedłem do lodówki i otworzyłem ją. Byłem przestraszony. Pierwszy po schodach zszedł Victor. Przyszedł zaraz do kuchni. Zacząłem udawać niedobudzonego.
- Lewis!!! Co ty tu robisz?
- Przyszedłem coś zjeść. W nocy jest lepsze trawienie.
- Słyszałeś co tak trzasło??!!
- Aaaa... To.... To byłem ja. Potknąłem się o coś. Wiem pan, jak się jest niedobudzonym, to się nie wie co się robi. - Na dowód ziewnąłem.
- Bierz coś do jedzenia i do pokoju!!! Noc to pora do spania, a nie do żarcia!!! Już cię tu nie widzę!!! - Powiedział, a ja wziąłem kawałek ciasta i wolnym krokiem ruszyłem do mojego pokoju. Gdy zamknąłem za sobą drzwi usłyszałem jak woźny mówi jeszcze do dwójki nauczycieli, że to tylko ja byłem, po coś do jedzenia. Odetchnąłem z ulgą. Więc nic nie wiedzą, że ich podsłuchiwałem. To dobrze. Podszedłem do łóżka i usiadłem. Spojrzałem na Jeroma. Tak słodko spał. Nawet się uśmiechał. Pewnie śnił o Marze. Postanowiłem zrobić mu kawał. Poszedłem do łazienki i wziąłem pastę. Wysmarowałem nią całą twarz chłopaka. Śmiejąc się pod nosem położyłem się do łóżka i zjadłem kawałem ciasta. Po zjedzonym posiłku zasnąłem.




21 września



 Z perspektywy Patricii

Obudziłam się. Na dworze dopiero świtało. Spojrzałam na zegarek. Było po piątej. Świetnie co ja będę robić dwie godziny. Mimo, że było bardzo wcześnie, byłam już wyspana, a poszłam spać po 24. Leżałam w łóżku jakieś 20 min. i nagle moją twarz oświetliły pierwsze promienie słońca. Podniosłam się i podeszłam do okna. Zaczęłam oglądać jak słońce wychodzi zza drzew i świeci coraz bardziej. Na niebie na razie nie było ani jednej chmurki. Więc zapowiadał się ładny dzień. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Kiedy na dworze zrobiło się już całkowicie jasno, a ciemność całkowicie odeszła postanowiłam się ubrać. Popatrzyłam na śpiącą Amber. Nawet podczas snu wyglądała pięknie. Zazdrościłam jej tego, mimo, że ja do najbrzydszych nie należałam. Wzięłam ciuchy na dzisiejszy dzień. Czytaj : ciemne rajstopy w wzorki i znienawidzony przeze mnie mundurek szkolny i poszłam do łazienki. Tam wykonałam poranne czynności. Umyłam się, ubrałam, pomalowałam na ciemno jak zwykle. Taki był mój styl. Nie żeby mi do końca się podobał, ale musiałam stwarzać jakieś chociaż pozory. Nie jestem głupią i "łatwą" dziewczyną. Ja nie mam zamiaru być wykorzystywana przez wszystkich, więc między innymi zmieniłam się na taki wizerunek. Groźny. Szczerze mówiąc kiedyś zupełnie inaczej wyglądałam. Ubierałam się bardziej dziewczęco, prawie w ogóle się nie malowałam, włosy miałam jaśniejsze. Zmieniłam się. Nie wiem czy na lepsze. Tą zmianę zawdzięczam głównie rodzicom. Zawsze faworyzowali moją siostrę bliźniaczkę Piper. Ja byłam ta gorsza. Mnie nie zauważali i nadal nie zauważają mnie. Pewnie dlatego mnie do domu Anubisa wysłali, żeby się mnie pozbyć. Moi kochani rodzice. W sumie dla mnie chyba lepiej. Tu jest moja prawdziwa rodzina. Tu jestem chociaż troszeczkę ważna.
Spojrzałam po raz ostatni w lustro i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do jadalni. Byłam już głodna. Oczywiście byłam jako jedyna. Siedziałam jakieś półgodziny z Trudy i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, kiedy nadeszła godzina 7.00 i zaczęli się schodzić moi przyjaciele.




Z perspektywy Amber

Gdy się obudziłam Patricii w pokoju już nie było. Spojrzałam na zegarek 7.30! Już?! Przecież ja do szkoły nie zdążę! Szybko wstałam, ubrałam się, pomalowałam. I zeszłam na dół gdy była godzina 7.55, a lekcja zaczynała się o 8.10. Trochę dziwnie tutaj w szkole lekcje się zaczynały, ale już przywykłam. Zeszłam pośpiesznie do kuchni. Siedział tam nie kto inny, jak mój chłopak.
- Ughhh... Alfie!
- Coo??? - Powiedział z pełną buzią chłopak.
- Dlaczego mnie nikt nie obudził?
- Patricia wyszła do szkoły wcześniej, Fabian z Niną poszli jakieś 5 min. temu. Mara z Jeromem nie wiem, a Eddie jest w pokoju i się jeszcze zbiera.
- Podaj mi soku. Poczekasz na mnie? Ja tylko coś zjem.
- Spoko. Mieliśmy zrobić dziś rano spotkanie Sibuny, ale że jakoś wszyscy coś rano zaplanowali, a ja nie poinformowałem niektórych to przełożyliśmy to na lunch.
- No dobrze. Gdzie?
- W sali teatralnej.
- Ok. - Powiedziałam i zabrałam się za szybkie jedzenie śniadanie. Po chwili do kuchni wpadł zdyszany Eddie.
- Wy jeszcze nie poszliście? Do dzwonka zostało 5 min! - Powiedział chłopak i wszyscy szybko ruszyliśmy w stronę wyjścia. Chłopaki chcieli biec, ale ja marudząc powiedziałam, że strój i makijaż mi się zniszczy, więc ja razem z moim chłopakiem szliśmy normalnym tempem, a Eddie pobiegł w stronę szkoły. Gdy doszliśmy do szkoły było już 5 min, po dzwonku na lekcję. Weszliśmy do klasy.
- Przepraszamy za spóźnienie - Powiedzieliśmy prawie równocześnie.
- Spokojnie. Nic się nie stało, ale dzisiaj nie spóźnijcie się do kozy - Powiedziała panna Jenkins. Oboje naburmuszeni usiedliśmy do ławki. Alfie obrzucił mnie spojrzeniem, po którym powinnam mieć poczucie winy. Ale on niczego nie rozumiał. Nie jest dziewczyną. My mamy całkiem inne problemy niż faceci



Z perspektywy Patricii


Nadeszła pora lunchu i cała Sibuna poszła do sali teatralnej.
- No dobra. Czas  zacząć spotkanie Sibuny. Sibuna? - Powiedział i jednocześnie zapytał Fabian.
- Sibuna - Odpowiedzieliśmy wszyscy równocześnie i zasłoniliśmy prawą ręką oko.
- Więc dokończmy spotkanie, które odbyło się niedawno w piwnicy. Z tego co pamiętam chciałaś wtedy coś nam powiedzieć Trixie. - Powiedziała Nina i oczy wszystkich zwróciły się ku mnie.
 - Aaaa... Tak. Zanim oślepłam chciałam wam coś powiedzieć. Tylko wypadło mi to wtedy z głowy. Chodziło o to, że w tym dniu gdy stałam w pokoju nagle zakręciło mi się w głowie i tak jakby zrobiło mi się ciemno przed oczami. Po chwili zauważyłam jakiś rysunek. Było to rysunek skrzydeł. Widziałam go dokładnie. Był tak jakby wyrzeźbiony w ścianie. Myślicie, że może chodzić o te skrzydła z tego tekstu?
 - Nie może, tylko na pewno chodzi o to! - Ucieszył się Alfie
 - Myślę, że Alfie ma rację. - Uśmiechnął się Fabian.
 - Dałabyś radę naszkicować jak wyglądały te skrzydła? - Spytała Nina.
 - Nie wiem, raczej tak. Dajcie mi jakiś ołówek i kartkę. - Poprosiłam, a Eddie wyciągnął to co chciałam. Zaczęłam delikatnie rozprowadzać na kartce ślady ołówka i szczerze mówiąc efekt wyglądał bardzo podobnie jak rysunek który wtedy widziałam.
 - Jeeej... - Powiedzieli wszyscy.
 - Wiem, że okropne, ale chyba nie jest, aż tak źle? Moim zdaniem będziecie wiedzieć o co dokładnie chodzi. - Powiedziałam śmiejąc się
 - Wyszło źle? Dziewczyno ty chyba żartujesz! - Odpowiedziała Amber, nie rozumiejąc, że nie mówiłam poważnie.
 - No oczywiście, że żartuje. Tak ten rysunek mniej więcej wyglądał.
 - To jest naprawdę śliczne! - Zachwycała się dziewczyna - Będę mogła ten szkic zatrzymać?
 - Jak ci się podoba to spoko, ale dopiero jak znajdziemy te mapę.
 - Ok. Mogę poczekać.
 - No dobra, to jest jeszcze jakaś sprawa? - Spytał Fabian...



                                                                                                

I jak się podobało? Wy taż macie wrażenie, że jakiś krótki wyszedł? Czy tylko ja?
Zachęcam was do zadawania pytań w zakładce : Rozmowa z postacią. Dajecie, takie pytania, na które ja nie wymyśliłabym odpowiedzi, by nie zdradzić, co może się zdarzyć, ale w końcu mowa o mieszkańcach domu Anubisa! Oni sobie ze wszystkim poradzą. Muszę przyznać, że
lekkie opóźnienie może być z odpowiedziami, ale pojawią się na 100%
Nowy rozdział w czwartek, ale może pojawić się o 2 dni wcześniej, jeśli byłoby 14-17 komentarzy. Jak nie będzie pojawi się za 4 dni ( czyli i tak w czwartek )
Dziękuję wam za ponad 3500 wejść. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy : D
Ale się rozpisałam, dobra to tyle

Do następnej notki

Stevie ;3

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 11

Rozdział 11



Z perspektywy Eddiego



Razem z Fabianem, gdy tylko zjedliśmy wróciliśmy do pokoju Pati. Siedziała tam cały czas w tym samym miejscu i patrzyła się przed siebie. Podeszliśmy do niej i powiedzieliśmy kim jesteśmy. Fabian usiadł na łóżku Amber, a ja koło Trixie. Dziewczyna razem z moim przyjacielem zaczęli wymyślać słowa do piosenki dla Niny. Szło im dobrze. Po trzech godzinach skończyli. Tekst był niesamowity. Nie wiedziałem, że Patricia ma taki talent. Fabian podziękował brunetce i poszedł zabrać Ninę na randkę.
- Jacy oni są słodcy - Powiedziała Pati.
- No niestety muszę przyznać ci rację
- Rzygam tęczą. - Zaśmiała się dziewczyna. Miała taki słodki śmiech
- Ja również.
- Ile zostało jeszcze do zachodu słońca?
- Jeszcze jakieś 20 min. - Wyjrzałem przez okno. Ponad drzewami było widać jeszcze słońce, które było już  trochę czerwone.
- Nie umiem już się doczekać.



Z perspektywy Patrici



Siedziałam z Eddiem w moim pokoju. Już minęło 20 min. a ja nadal nie odzyskałam wzroku. Zaczęłam się już martwić, że w ogóle nie będę już widzieć. Po paru minutach zaczęło mi się "rozjaśniać" przed oczami. Widziałam białe plamy i jakiś niewyraźny kształt. To pewnie był chłopak. Zamrugałam parę razy i obraz już trochę mi się wyostrzył. Kiedy już dobrze widziałam zawołałam.
- Eddie ja widzę!!! - I szczęśliwa przytuliłam chłopaka, on z resztą też mnie przytulił. Po chwili oprzytomniałam. - Sorki. - I odsunęłam się od niego.
- Spoko. Strasznie się cieszę, że już widzisz.
- Ja także. Chodźmy może na dół, za długo już siedzę w tym pokoju. - Oboje wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju. Usłyszałam rozmowy dochodzące z salonu, szczerze mówiąc nie wiedziałam czy iść na dół czy nie. Znając życie zaraz zaczną się dopytywać czy wszystko okej. Jak ja tego nie cierpię. Razem z chłopakiem zeszłam po schodach i weszliśmy do salonu. Tam wszystkie rozmowy ucichły, a oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę. W salonie byli wszyscy mieszkańcy domu Anubisa, oprócz Niny i Fabiana , którzy byli pewnie na randce. Z kuchni wyszła Trudy.
- O Patricio widzę, że wyszłaś z swojego pokoju. Jak się czujesz? Miałam do ciebie iść, ale tyle mam zajęć, że nie miałam kiedy. Wszystko dobrze? - Spytała zatroskana opiekunka.
- Tak Trudy wszystko dobrze, tylko bolała mnie dziś strasznie głowa i brzuch i nie mogłam iść do szkoły.
- Nic nie szkodzi, jeden dzień cię nie zbawi.
- Dokładnie, ale jutro już idę do szkoły.
- Mam nadzieję....
- Panno Williamson, widzę, że czuje się pani już lepiej. Czy mogłaby pani przyjść do mojego gabinetu TERAZ? - Powiedział Victor, wchodząc do salonu
- Oooo... Ktoś jest nie w humorze - Mruknęłam do siebie. Popatrzyłam na Eddiego i resztę Sibuny. Posłali mi niepewne spojrzenia. Nie wiedzieli o co może chodzić. Ale widać było, że jeżeli miało by to coś wspólnego z Sibuną, to nie mogę nic powiedzieć.
 - Już idę. - Odpowiedziałam i ruszyłam za woźnym. Gdy byłam już w gabinecie Victora, ten kazał mi usiąść na krześle, a sam zasiadł na przeciwko mnie.
- Więc o co chodzi? - Spytałam, bo chciałam mieć za sobą już tę rozmowę.
- Chciałem się pani spytać panno Williamson, co wie pani o wydarzeniach z tamtego roku. -A więc o to chodzi? Trochę to było dziwne.
- W sumie nie wiele. Wiem tylko, że Joy nie było w szkole większość czasu, ale nie wiem z jakiego powodu.
- Ciekawe, ciekawe. A widziała pani może gdzieś kielich? Taki, duży, złoty?
- Przykro mi, ale nie.
- Wiem, że wiesz o czym mówię, przyznaj się do tego!!!
- To teraz na ty? To już nie "pani"?
- Nie! Odpowiedz!
- Nie mam pojęcia.
- Nie kłam!!!
- Po pierwsze nie mam pojęcia o czym mówisz. Po drugie nawet jakbym wiedziała, to na pewno nie powiem.
- To co wiesz o drugiej Wybranej?
- Kto to? - Postanowiłam udawać przygłupa.
- Nikt taki.
- To co po pan pyta? - Victor męczył mnie jeszcze parę minut pytaniami, ale kiedy, już nie miał do mnie sił spytałam się.
-Mogę już iść?
- Tak.- Powiedział zrezygnowany. I wyszłam z gabinetu. Victor coś podejrzewał. Nie miałam teraz ochoty iść do salonu i rozmowy z przyjaciółmi, więc udałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i wzięłam książkę do ręki. ,,Igrzyska Śmierci" Uwielbiałam tą książkę, ale i tak na pierwszym miejscu było ,, W pierścieniu ognia ". Mimo, że czytałam już to któryś raz, cały czas na nowo przeżywałam wszystkie wydarzenia. Jednak błogosławioną ciszą i spokojem nie dane mi było cieszyć się dłużej. Po chwili do pokoju wpadły Nina i Amber.
- O! Trixie już jesteś!
- Jak widać.
- Czego chciał od ciebie Victor? - Spytała Wybrana.
- Pytał się, czy wiem coś o wydarzeniach z tamtego roku, pytał o kielich i o drugą Wybraną.
- I powiedziałaś mu? - Spytała przestraszona Amber.
- No oczywiście. Nawet mi podziękował. - Prychnęłam. - Oczywiście, że nie! Nie jestem głupia!
- Ok. To co związku z tym zrobimy?
- Myślicie, że reaktywują to stowarzyszenie? - Spytałam.
- Na razie nic. Pogadamy o tym jutro z chłopakami.
- Ok. Dobranoc. - Powiedziałyśmy równo z Amber.
- Dobranoc. - Powiedziała Nina i wyszła do swojego pokoju. Ja i Amber przebrałyśmy się do piżam i położyłyśmy się do łóżka. Dopiero po jakimś czasie Victor powiedział tekst z szpilką i trzeba było "niby" iść spać. Prawie już zasypiałam gdy dostałam sms-a od Eddiego. :
,, Czego chciał od ciebie Victor?''
Odpisałam mu :
 ,, Pytał się o kielich, drugą Wybraną i wydarzenia z tamtego roku. A ty spać zamiast pisać sms-y ;D ''
Zaczęłam pisać z chłopakiem.



Z perspektywy Victora.


Te przeklęte bachory znowu coś kombinują. Nie mogę dopuścić, by tym razem pokrzyżowały nam plany. Po wydarzeniach z ubiegłego roku, większość członków Stowarzyszenia odeszła. Niestety, Joy Mercer nie była Wybraną. Znowu nie zdobyłem eliksiru nieśmiertelności. Po wyjściu panny Williamson zadzwoniłem po Sweeta i pannę Jenkins. Było nas troje, mimo, że jeszcze w wakacje było nas czworo, ale Rufus Zeno, postanowił działaś na własną rękę. Nie zdziwię się jak za niedługo los znów nas ze sobą zetknie. Poczekałem, aż wybije dziesiąta i po opuszczeniu szpilki poszedłem do swojego gabinetu i zacząłem patrzyć przez okno, gdy zobaczyłem idące w stronę domu jakieś dwie postacie, zeszedłem na dół i otworzyłem im drzwi. Eric i Hannah weszli do środka i udaliśmy się do mojego gabinetu. Usiedliśmy.
- Po co nas tu wezwałeś Victorze? - Spytał Sweet.
- A po to drogi Ericu, ponieważ musimy porozmawiać o Wybranej!
- Spokojnie. Przecież w tamtym roku myśleliście, że jest to Mercer, ale zaszła jakaś pomyłka - Włączyła się do rozmowy Hannah.
- Tak, ale w tym roku jest inaczej.
- Czemuż to?
- Znalazłem w bibliotece Fribisherów księgę w której pisze :


,, Po wielu latach przyjdzie.
Nie pierwsza, lecz druga będzie zbawieniem.
Dla nieśmiertelności ocaleniem. 
Znajdziesz ją, znajdziesz skarb"

- Druga? Nie rozumiem. - Powiedział Eric.
- Nie rozumiesz?! Ericu chodzi o drugą Wybraną!
- Drugą Wybraną? Jak my nawet nie wiemy kto jest pierwszą! Jak mamy znaleźć drugą? - Zastanawiała się Jenkins.
- Dobre pytanie, Hannah. Jednak ja mam swoje podejrzenia.
- Niby jakie?
- Moim zdaniem to Williamson.
- Na jakiej podstawie tak sądzisz? - Spytał Sweet.
- Po wielu latach przyjdzie? Jak myślisz Ericu o co chodzi?!! Panna Williamson zaczęła uczęszczać do szkoły dopiero w tym roku.
- Ale to i tak nie jest pewne, że to ona! Przecież może to być ktoś inny, w innym roku!
- To na pewno ona!
- Dobrze, załóżmy, że to panna Williamson, to co zamierzacie zrobić? Porwać ją, tak jak w tamtym roku Joy Mercer - Spytała sarkastycznie Hannah.
- To co proponujesz Jenkins?
- Moim zdaniem. Na razie nic nie róbmy. Obserwujmy ją.
- No dobrze, na razie - Zgodziliśmy się.
- A jak myślicie o co chodzi z tym skarbem? - Spytał Eric.
- Na razie się nad tym nie zastanawiajmy, innym razem. Teraz chodźmy do domów się położyć. Jutro odbywają się normalnie lekcje. - Powiedziała Hannah i zaczęła zbierać się z Sweet'em do wyjścia. Usłyszeliśmy hałas. Cała nasza trójka znieruchomiała. To pewnie znowu te przeklęte bachory pomyślałem i wszyscy ruszyliśmy do wyjścia.



Z perspektywy Alfie'go


Szedłem właśnie do pokoju Amber i Patrici, by powiedzieć Trixie i mojej dziewczynie... Mojej dziewczynie... Ohhh... Jak to pięknie brzmi. A wracając. Miałem im powiedzieć, że jutro przed szkołą jest zebranie Sibuny, bo w sumie Pati przed tym jak oślepła miała nam coś powiedzieć, ale po tych wydarzeniach w piwnicy chyba zapomniała. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w kierunku schodów. Usłyszałem jakieś głosy z gabinetu Victora. Zakradłem się pod drzwi. Okna miał zasłonięte, więc nic nie widziałem. W pokoju chyba był pan Sweet i panna Jenkins. Tylko co oni tam robili? Kucnąłem przy drzwiach i zacząłem słuchać. Słyszałem cała ich rozmowę i była dla nas ważna. Jutro na spotkaniu będę musiał pamiętać, by powiedzieć o tym Sibunie. Usłyszałem, że Sweet i Jenkins mają już wychodzić i przestraszyłem się. Chciałem zejść na dół, ale poślizgnąłem się i upadłem. Usłyszałem, że już zatrzymali się i zastanawiali się co to było. Już otwierali drzwi....


                                                                                         

Standardowe pytanie : I jak się podoba?
Zastanawiałam się ostatnio czy nie zacząć pisać częściej z perspektywy innych bohaterów. Piszcie, czy to dobry pomysł, bo jak na razie piszę tylko z perspektywy : Trixie i Eddiego.
Jutro już niestety do szkoły. Nie chce mi się, ale jeden jest plus w następnym tygodniu też jest wolne ;) Nowy rozdział powinien pojawić się w poniedziałek, może ewentualnie w niedzielę.
Jeśli macie jakieś propozycję do rozdziałów piszcie. Może niektóre wykorzystam.
No to chyba tyle.

Do zobaczenie

Stevie ;3

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 10

Rozdział 10



Z perspektywy Eddiego


Cała Sibuna zaczęła przeszukiwać na nowo gabinet w nadziei, że ktoś coś znajdzie. Ja przeglądałem na nowo biuro R.F.S, Nina i Fabian przeglądali rysunki, Amber malowała się, a Alfie jak zwykle coś jadł, Pati natomiast przeglądała książki. W jednej z szuflad znalazłem jakieś notatki, i zacząłem je czytać. Gdy nagle usłyszałem, że coś przesuwa się. Obróciłem się i zobaczyłem, że szafka przy której stała przed chwilą Trixie znikła, a na jej miejscu jest betonowa ściana. Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć w obawie, że dziewczynie coś się stanie. Nie powiem, że ja krzyczałem najgłośniej. Jeszcze brakowało tego, by komuś coś się stało. Chwilę była cisza, a ja nie wiedziałem,co o tym myśleć. Martwiłem się o nią. Była jedyną dziewczyną którą w całym domu Anubisa szczerze polubiłem. Była taka prawdziwa. Po chwili usłyszeliśmy krzyk. Patricia krzyczała. Nikt z nas nie wiedział co zrobić. Wszyscy byli przerażeni. Dziewczyna za ścianą, coraz bardziej krzyczała. Podbiegłem do ściany i zacząłem szukać. Nie miałem pojęcia czego szukałem. Jakiegoś przycisku, wajchy, Czegokolwiek. Chciałem by moja przyjaciółka była już bezpieczna. Po chwili przyłączył się do mnie Fabian i Alfie. Wreszcie Alfie znalazł jakiś przycisk i wcisnął go. Cała nasza trójka odsunęła się od  ściany. Ta zaczęła się powoli obracać. I pojawiła się Pati. Stała przerażona. Podbiegła do niej Amber i uścisnęła.
- Co się stało?- Spytała przestraszona. - Co widziałaś?
- Światło, a po chwili poczułam straszny ból.
- Wszystko będzie dobrze - Zapewniła ją Nina
- Dobrze? Wiecie, co jest najgorsze? Że ja nic nie widzę!
- Jak to?
- Tak to. Widzę ciemność! - Wykrzyczała dziewczyna. Wszyscy staliśmy osłupiali. Jak to nie widziała? Odzyska jeszcze wzrok? Zastanawiałem się. Wszyscy podeszliśmy do Pati i przytuliliśmy ją. Nawet ja. Czułem z nią jakąś więź, ale nie potrafiłem tego wytłumaczyć. Spojrzeliśmy w oczy Trixie. Były ciemne. A miała niebieskie. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu mimo, że nic nie widziała. Zobaczyłem, że miała je zaszklone. Po paru sekundach usłyszeliśmy głos.

,, Jeśli jesteś tutaj, lecz nie z zaproszeniem,
strumień światła niech będzie tobie ostrzeżeniem.
Oczy zaniewidzą, ciemność zapadnie,
aż łuk boga Ra w swym skłonie popadnie "

Ten głos. To był głos Roberta Frobisher - Smythe'a. Wszyscy staliśmy w milczeniu w końcu odezwał się Alfie.
- Myślę, że powinniśmy już wracać.
- Wracać? Najpierw się dowiedzmy kiedy ja odzyskam wzrok! - Zaczęła krzyczeć Pati. 
- W nagraniu było coś o bogu Ra i o tym, aż łuk w swym skłonie popadnie. Myślę, że może chodzić o zachód słońca. - Powiedział jak zwykle wszystko wiedzący Fabian. 
- Który? Jutrzejszy? Może za miesiąc? Rok? Kiedy? - Patricia zaczęła się denerwować. 
- Poczekamy, do dzisiejszego zachodu. Jeśli to nie ten to coś wymyślimy. 
- Dobra chodźmy do góry spać. - Powiedziała Amber.
- Ciekawe jak ja mam iść? - Prychnęła Trixie
- Oochh... Daj mi rękę. - Powiedziałem i chwyciłem ją - Poprowadzę cię.
- Ooo... Super, lepiej być nie mogło. Teraz to już jestem stracona. - Stwierdziła ironicznie dziewczyna
- Nie będzie tak źle Gaduło. Chodź. Powoli. - Zacząłem kierować się w stronę wyjścia idąc powoli z Pati. Było mi jej strasznie żal. Że też właśnie jej przydarzyło się coś takiego. Zanim doszliśmy do jej pokoju minęło trochę czasu. Zostawiłem ją pod opieką Amber i poszedłem do swojego pokoju. Po drodze sprawdziłem, czy Victor jest w gabinecie. Nie było go. Znowu coś kombinował. Ale tym się trzeba będzie zająć w inny dzień. Gdy byłem już w pokoju padłem od razu na łóżko. Fabian jeszcze nie spał. 
- I co jutro zrobimy? - Spytałem
- A co mamy zrobić? Będziemy nadal szukać mapy. I dodatkowo tej książki.
- Jak myślisz, Gaduła długo będzie niewidomą?
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że jutro wieczorem odzyska wzrok. 
- Ja też, ale będziemy musieli tam wrócić, do tego tunelu w którym była. Tylko musimy znaleźć zaproszenie. 
- Wiem. Jak myślisz. Skoro Trixie nie widzi, to raczej nie pójdzie do szkoły i będzie siedzieć w pokoju. To może po południu pomogła by mi napisać piosenkę dla Niny?
- To jest dobry pomysł. Myślę, że potowarzyszyłbym wam. Tak z nudów. 
- To będziemy musieli się jej jutro spytać. 
- No... Dobra, ja jestem padnięty. Branoc.
- Dobranoc. - Szczerzę mówiąc szybko zasnąłem. Dzisiejszej nocy nie miałem koszmarów, za to śniła mi się Gaduła.

*****

20 września


Z perspektywy Patrici


Rano obudziłam się nawet wyspana. Otworzyłam oczy i.... Nic. Nie zobaczyłam niczego. Ciemność. Bałam się, że będzie tak, już do końca mojego życia. Usiadłam w łóżku i nie wiedziałam co zrobić.
- Amber? Wstałaś już?
- Coo??? Tak. - Przeciągnęła się dziewczyna. 
- Która jest godzina?
- Po 7.00
- Powiesz Trudy, że ja do szkoły nie idę, bo źle się czuje, i potrzebuję snu.
- Oczywiście. Postaram się dziś szybko wrócić, ale niczego nie obiecuję, bo Alfie zabiera mnie dziś na randkę.
- Ok, ale powiesz komuś z Sibuny, by potem do mnie przyszedł? Nie chcę być sama. Jeszcze ktoś wejdzie, czy coś. 
- Dobra. To ja idę. Paa - I po chwili usłyszałam zamykające się za nią drzwi. Nie wiedziałam co zrobić, więc położyłam się i zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam, ale chyba parę godzin. Gdy się obudziłam sięgnęłam do szuflady mojej szafki która stała przy łóżku. Wyciągnęłam z niej mój pamiętnik i długopis. Mimo, że nie widziałam linijek to zaczęłam opisywać co się mi przydarzyło. Nie umiałam tego wytrzymać. Nie widziałam kompletnie nic. Ciemność. Pustka. To było straszne. Siedziałam chwilę nie ruchomo, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam wściekła, przerażona, głodna, bo dziś nic nie jadłam. Jeszcze nikt nie wrócił ze szkoły ciekawe która była godzina. Siedziałam tak i siedziałam. Aż usłyszałam otwierające się drzwi. Zesztywniałam.
- Amber to ty? - Cisza. - Kto tu jest? - Znowu cisza. - Odezwij się, bo zacznę krzyczeć!
- Spokojnie, to ja Eddie.
- Czemu się wcześniej nie odezwałeś?! - Byłam mocno wkurzona.
- Chciałem wiedzieć co zrobisz.
- Bardzo śmieszne. - Usłyszałam kroki idące w moją stronę, a po chwili poczułam, że łóżko, zagina, się trochę od lewej strony. - Ale ty jesteś ciężki. Złaź, łóżko mi całe wykrzywisz! - Dodałam śmiejąc się.
- Hahaha.... - Dodał mniej wesołym tonem, niż poprzednio.
- Która jest godzina?
- Po 12.00
- To co ty tu robisz? Jeszcze powinieneś być w szkole 2 godz.
- Powiedziałem nauczycielce, że się źle czuję. I przyszedłem, żeby sobie z tobą posiedzieć. Dotrzymać towarzystwa. Uznałem, że się musisz strasznie nudzić.
- Oooo... Ty mój bohaterze. Uratowałeś mnie. Tylko ciekawe kto na tym bardziej skorzysta. - Powiedziałam uśmiechając się.
- Myślę, że ja. - Powiedział chłopak, śmiejąc się.
- No to skoro tu jesteś to co robimy?
- Szczerze? Nie mam pojęcia.
- To ja mam jeden pomysł, idź na dół do kuchni i przynieś mi coś do jedzenia. Bo nie jadłam nawet śniadania.
- Ok. Zaraz wracam - Po paru sekundach usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Na chłopaka nie czekałam długo. Szybko zjadłam przyniesione przez niego tosty i z pełnym brzuchem zapytałam.
- To co teraz?
- Hmmm... No za dużo to nie zrobimy, skoro nie widzisz.
- Możemy pogadać.
- Może być. A o czym chcesz pogadać?
- Nie wiem.
- Jak myślisz, długo nie będziesz nic widzieć?
- Mam nadzieję, że tylko do wieczora. Nie poradzę sobie jakby miało to być więcej czasu. - Powiedziałam, a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Nie cierpiałam płakać, dla mnie to była oznaka słabości. Ale nic teraz nie umiałam na to poradzić. Patrzyłam się przed siebie. Taa... "patrzyłam" jeszcze jakbym coś widziała. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Ejj... Tylko mi się tu nie rozklejaj. Ty przecież jesteś najtwardszą dziewczyną jaką znam, teraz mam zmienić o tobie zdanie?
- Nie. Sorki, po prostu coś mi wpadło do oka. - Spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jakiś grymas. Chłopak pewnie to zauważył, bo zaraz mnie przytulił, a ja nie wyrwałam się z jego uścisku, co pewnie zrobiłabym, jakby przytulił mnie ktoś inny. Ja też objęłam Eddiego. No i cóż łzy jakoś tak same z siebie popłynęły mi po policzkach.
- Wiesz, jesteś na prawdę dobrym przyjacielem.
- Ja wiem...
- Ale jak powiesz komuś, że oczy mi łzawiły, to jesteś już martwy.
- Jakże mógłbym powiedzieć komuś coś takiego. To będzie nasza tajemnica. Tylko szlachta będzie o tym wiedzieć.
- Dokładnie. Plebsy nie mają prawa. - Zaśmiałam się. Dopiero teraz chociaż trochę poprawił mi się humor.
Razem z Eddiem siedzieliśmy w moim pokoju z jakieś 4 godziny śmiejąc się, rozmawiając, dokuczając sobie. Szczerze mówiąc posiedziałabym sobie z chłopakiem jeszcze jakiś czas sam a sam, ale do pokoju wparowała cała Sibuna, która mówiąc szczerze miała być już jakiś czas temu.
- Nie uwierzycie co Alfie znalazł! - Zaczęła krzyczeć Amber.
- Co takiego? - Spytałam równo z Eddiem
- Znalazł  książkę - Pochwaliła się Nina.
- Nie byle jaką książkę Nino, tylko książkę w której jest napisane o tych "zaproszeniach" do tego tunelu. - Dodał Fabian
- I co? - Spytałam
- Jest tam napisane, że zaproszeniami jest siedem amuletów. Każdy jest dopasowany do kogoś.
- A jak je znajdziemy?
- Moim zdaniem pomoże nam w tym książka z brakującym inicjałem. - Dodał Fabian
- Tylko ciekawe gdzie ją znajdziemy. I jeszcze będziemy musieli poszukać tych amuletów. - Powiedział Eddie
- No dobra. Załóżmy, że je znajdziemy. A jak poznamy który należy do kogo? - Byłam ciekawa jak wyglądają te amulety.
- Pójdę i jutro doczytam. A ty jak odzyskasz wzrok pokażesz nam która to książka uruchomiłam mechanizm w ścianie.
- No dobra, tylko pytanie kiedy ja odzyskam wzrok.
- Spokojnie na pewno odzyskasz jeszcze dziś. - Próbował pocieszyć mnie Eddie.
- A jak nie?
- To coś wymyślimy - Teraz to Alfie próbował mnie pocieszyć.
- Mamy jeszcze 3 i pół godziny. Do zachodu słońca. Wtedy się przekonamy. - Dodał spokojnie Fabian.
- No dobra. Mamy jeszcze dużo czasu, więc ja idę coś zjeść, bo jestem strasznie głodny. Kto idzie ze mną? - Spytał Alfie.
- Ja! - Odpowiedziały równo Nina, i Amber. Usłyszałam jak wstawały i otwierały drzwi.
- Fabian, a ty nie idziesz? - Spytała się dziewczyna chłopaka.
- Tak zaraz dojdę, tylko chciałem się spytać jeszcze czegoś Trixie.
- Ok. - Zaraz po odpowiedzi usłyszałam zamykające się za dziewczyną drzwi.
- No to czego chcesz? - Spytałam obojętnie.
- Pomożesz mi napisać piosenkę dla Niny?
- A co będę z tego mieć?
- Poczucie, że zrobiłaś coś dobrego dla kogoś.
- Mało, ale jesteśmy przyjaciółmi więc dobrze. Kiedy?
- Zaraz jak tylko zjem.
- Ok. A ty Eddie też idziesz?
- No, pójdę. Pewnie masz już dość mojego towarzystwa,
- Oczywiście. Właśnie miałam ci to powiedzieć - Uśmiechnęłam się
- Ok. To my zaraz wracamy. - Powiedział Fabian i zaraz usłyszałam trzaskające drzwi.


                                                                                                       

No cóż, rozdział miał się pojawić jutro, ale nudziło mi się, więc postanowiłam dodać dziś. Mam nadzieję że się podobał. Wyszedł nawet długi. Dodałam muzykę na bloga. Jest to parę piosenek z wielu moich ulubionych. Zachęcam do komentowania i zadawania pytań. To chyba tyle. Ja lecę pisać 15 rozdział.^.^

Do zobaczenia
Stevie ;3

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 9

Rozdział 9


19 września

Z perspektywy Patricii

Dziś sobota. Nie trzeba wcześnie wstawać. Więc jak na mnie stałam o 12.00, to i tak wcześnie. Zeszłam na dół. W salonie i kuchni nikogo nie było. Czyli albo Sibuna poszła szukać mapy beze mnie, a reszta gdzieś poszła, albo nie wiem. W sumie zbytnio się tym nie przejęłam, że ich nie ma. Trudy zrobiła dla mnie śniadanie. Jednak jest parę plusów, Alfie nie zeżre wszystkiego. Gdy się najadłam poszłam do mojego pokoju, wzięłam mój pamiętnik, w którym pisałam też teksty takich "moich" piosenek, które światła dziennego nie ujrzą. Chyba spaliłabym się ze wstydu. Czasami pisałam o miłości ( której mianowicie ja jeszcze nie spotkałam ), czasami jakiś mroczniejszy tekst się zdarzył. Wzięłam do ręki długopis i zaczęłam pisać słowa, które same wpadały mi do głowy.

,, Got a secret                                                          Mam tajemnice    
Can you keep it?                                                      Potrafisz jej dotrzymać?
Swear this one you'll save                                        Obiecaj mi, że zachowasz ją dla siebie
Better lock it in your pocked                                    Najlepiej zamknij ją w swojej kieszeni
Taking this one to the grave                                      Zabierając ją do grobu
If I show you then I know you                             Jeśli ujawnię ją tobie, to wiem że jej nie powtórzysz
Won't tell what I said                                               Bo dwoje może utrzymać sekret
Cause two can keep a secret                                   Jeśli jedno z nich nie żyje
If one of them is dead *                  



Na razie tylko tyle wymyśliłam. Jak na mnie to całkiem niezły tekst. Spojrzałam na zegarek było już po 14.00, a jeszcze nikogo nie było. Rozejrzałam się, po pokoju, by sprawdzić, czy Amber nie zostawiła mi jakiegoś liściku, że gdzieś wychodzi. Zauważyłam, że koło mojego łóżka, leżała kurtka Eddiego. Zapomniałam mu jej oddać, jak tylko przyjdzie to mu ją zaniosę. Stałam koło mojego biurka, i nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczami, po chwili zobaczyłam tak jakby rysunek skrzydeł na ścianie. Po chwili rysunek zniknął, a mi znowu zakręciło się w głowie i prawie bym upadła, gdyby nie biurko o które się oparłam. Stałam tak chwilę, by odzyskać równowagę i żeby wyostrzył mi się wzrok. Czyżby ten rysunek, to było miejsce gdzie schowana jest mapa? Jak Sibuna przyjdzie będę musiała im powiedzieć.
Po niecałej godzinie wszyscy wrócili do domu. Ja nadal siedziałam w pokoju i słuchałam muzyki, kiedy nagle wparowała do pokoju Amber.
- Hej. Gdzie wyście wszyscy się podziali, jak się obudziłam to już waz nie było. - Chciałam się dowiedzieć co robili.
- Cała Sibuna była w bibliotece na wzgórzu. Szukaliśmy mapy.
- I co znaleźliście coś?
- Nie... Jak na razie stoimy w miejscu. - Odparła przygnębiona Amber.
- Super. A czasu ubywa. - Odparłam równie przygnębiona. Po chwili przypomniałam sobie o tej "wizji".
- Możesz powiedzieć Ninie, żeby zrobiła spotkanie Sibuny?
- Jasne, a czemu?
- Bo chciałam wam coś powiedzieć.
- Spoko, właśnie się do niej wybieram - Powiedziała Amber i już jej nie było. Znowu zostałam sama. Nie żeby mi to przeszkadzało. Lubię byś sama. Można się skupić. Jest taka cisza. Lubiłam to, ale w tym momencie nie miałam ochoty na samotność. Chwyciłam kurtkę Eddiego i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach i skierowałam się do pokoi chłopców. Zatrzymałam się przy drzwiach należących do pokoju Eddiego i Fabiana.Cicho zapukałam. Usłyszałam po drugiej stronie "proszę". Weszłam.
- Siema frajerzy! - Przywitałam się z chłopakami.
- Elo Gaduło. Czego chcesz? - Przywitał się jakże "miło" blondyn.
- Siema Trixie. - Przywitał się Faban.
- Przyszłam oddać ci kurtkę. Masz. - Rzuciłam w niego kurtką. Eddie leżał na swoim łóżku i klikał coś na telefonie. Natomiast Fabian siedział na łóżku i brzdąkał coś na gitarze. Podeszłam do niego.
- Nie wiedziałam, że masz gitarę. Dobrze grasz?
- Tak sobie. Żeby się nie nudzić, gram czasami.
- Żartujesz? Wczoraj próbował napisać piosenkę dla Niny. - Powiedział rozbawiony Eddie.
- Fajnie. Ja też kiedyś grałam na gitarze, w sumie mam ją w domu, ale niestety nie wzięłam.
- Grasz? Pokaż - Powiedział wesoły Fabian.
- Dobra. Daj ją. - Chłopak podał mi instrument, a ja usiadłam na jego łóżku.
- Ty umiesz grać? Czekaj, muszę to nagrać. - Powiedział śmiejący się Eddie.
- Już?
- Tak. - Zastanowiłam się co zagrać. Wybór padł na Linkin Park - Numb. Zagrałam pierwszą zwrotkę i refren. Przy nich nie śpiewałam, ale znając życie, gdybym była sama, darłabym się na cały pokój.
- Łał. Świetnie grasz.! - Zawołał Fabian.
- Wcale nie. Tak sobie.
- Mówisz poważnie? Dziewczyno wymiatasz! - Teraz to Eddie zaczął mnie komplementować.
- Dzięki.
- Masz jeszcze jakieś ukryte talenty?
- Hmmm... Nie. Jeszcze dobrze rysuję. Czasami napiszę jakąś piosenkę...
- Piszesz piosenki?
- Od czasu do czasu.
- Może mogłabyś mi pomóc, chce napisać coś dla Niny, ale nic nie przychodzi mi do głowy. - Poprosił Fabian.
- No mogę ci pomóc. Kiedy?
- Jutro?
- Spoko, może być. A właśnie możemy zrobić dziś spotkanie Sibuny. Mam wam coś do powiedzenia.
- To o 23.00 w piwnicy?
- Ok.
-  A znaleźliście już tą mapę?
- Nie. Ciągle szukamy.Jutro też pójdziemy.
- Ok. Dobra idę. Narka leszcze. - Wyszłam do swojego pokoju. Była tam akurat Nina i Amber.
- Dziś spotkanie o 23.00 w piwnicy - Powiedziała Nina.
- Wiem. W sumie teraz z Fabianem, też to ustaliliśmy. To ja wam nie przeszkadzam. - Po czym wyszłam i ruszyłam w kierunku pokoju Joy. Tam przesiedziałam resztę dnia. Później Victor jak zwykle wygłosił swoje codzienne zdanie o szpilce, nie chętnie poszłam do swojego pokoju. Tam razem z Amber przegadałyśmy godzinę, a o 23.00 po cichu wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu spotkałyśmy się z Niną i razem z nią udałyśmy się na dół po schodach. Tan przy drzwiach od piwnicy czekali na nas Fabian, Alfie i Eddie. Gdy tylko znalazłyśmy się na dole Alfie pocałował w policzek Amber, a Fabian - Ninę. Ach ci zakochani.... W sumie to troszkę im zazdroszczę. Też chciałabym przeżyć taki czas. Rok temu miałam chłopaka, ale zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Do tej pory nie utrzymujemy ze sobą kontaktów. Od tamtej chwili ich z całego serca nienawidzę. Toby, mój były mnie bardzo zranił. Dlatego, każdego chłopaka trzymam na dystans . Mimo, że niektórzy faceci do mnie zarywają, Co mnie bardzo wkurza.
Gdy dziewczyny odkleiły się od chłopaków, zeszliśmy do piwnicy. Zatrzymaliśmy się przy szafce, a Fabian zaczął coś przesuwać na górze. Zobaczyłam, że układał jakieś liczby.
- A tak właściwie to co ty układasz? - Spytałam zainteresowana.
- Rok 1890 - zbudowanie domu Anubisa.
- Aha. Co się znajduje po drugiej stronie?
- Gabinet Roberta Frobisher - Smythe'a. - Gdy Fabian ułożył datę, szafka przesunęła się, skrzypiąc lekko, i ukazując sekretny pokój. Cała nasza szóstka powoli tam weszła. Rozejrzałam się dookoła. Gabinet był stary, cały zakurzony, ale było widać, że ktoś ostatnio tu przebywał.
- Znaleźliście tu coś ciekawego? - Spytałam
- Nie, na naszych dotychczasowych spotkaniach Sibuny, przeglądaliśmy wszystkie książki, i próbowaliśmy znaleźć coś ciekawego. W tym roku dopiero odkryliśmy ten pokój. Na razie dowiedzieliśmy się, że na niektórych książka widnieją litery. Domyśliliśmy się, że układają się w nazwisko Frobisher - Smythe, ale brakuje jednej książki z literą S. Szykaliśmy w całym pomieszczeniu, ale nic nie znaleźliśmy. - Powiedziała smutna Nina
- Może książka wcale nie znajduje się tu tylko, gdzieś indziej - Zasugerowałam
- Chyba masz, rację. Może znajdować się w bibliotece. - Dodał ucieszony Fabian.
- Dobra na razie poszukajmy czegoś tu. - Powiedziałam i zaczęłam rozglądać się jeszcze raz po pomieszczeniu. Przeglądałam różne książki, ale nic na temat krzyża Ankh, ani na temat boga który chciałby mieć go w swoim posiadaniu nie znalazłam. Odłożyłam książkę, którą trzymałam teraz w ręku. Była o jakiś leczniczych roślinach czy czymś takim. Zauważyłam, średniej wielkości cienką książkę, która była bardzo zniszczona. Sięgnęłam po nią, i nim się obejrzałam szafka na której stała książka obróciła się, z ja znalazłam się w jakimś korytarzu. Usłyszałam za sobą krzyki moich przyjaciół. Sama byłam przestraszona. Po chwili z naprzeciwka błysnęło światło, zaczęło świecić mi na buty, a potem kierowało się coraz wyżej. Miałam wrażenie, że prześwietla mnie na wylot. Gdy promień był na wysokości szyi zatrzymał się, a ja poczułam ból w okolicy oczu. Ból był nie do zniesienia. Zaczęłam krzyczeć.

                                                                                               

* Piosenka ,,Secret" - The Pierces ( niestety ja sama nie umiem wymyślać piosenek )

9 Rozdział już za nami. Wyszedł taki sobie. Słyszeliście, że ma być w czerwcu film HoA? Ja mam nadzieję, że to prawda, bo chciałabym jeszcze zobaczyć jakieś nowe momenty z Peddie *.* A wy jak sądzicie, będzie film 90 min.?
Zachęcam do zadawania pytań w ,,Rozmowie z postacią"
Nowy rozdział pojawi się w poniedziałek

Stevie ;*

niedziela, 14 kwietnia 2013

Zakładka : ,,Rozmowa z postacią"

Więc mimo wszystko postanowiłam dodać tą zakładkę. Na taki "okres próbny". Jeśli będziecie od czasu do czasu zadawać pytania, to zostawię tą zakładkę, jeśli nie - usunę. Mam nadzieję, że druga opcja nie będzie potrzebna. ;3 Mieszkańcy domu Anubisa postarają się odpowiedzieć na każde pytanie. Więc pytajcie! ;)

Rozdział 8

Rozdział 8

Ten rozdział dedykuję moim czytelnikom. Dziękuję, że czytacie i komentujecie moje wypociny. Dzięki wam cokolwiek pisze ;*
                                                                                


18 września


Z perspektywy Patricii


Dziś miało być spotkanie Sibuny. Na które ja też miałam przyjść. Odkąd Sibuna się dowiedziała, że to ja jestem Wybraną, za każdym razem gdy ich mijam dziwnie się na mnie patrzą. Od momentu jak się dowiedzieli minęło 2 dni. Dziś miałam zostać oficjalnie przyjęta. W czasie przerwy na lunch mieliśmy iść do lasu koło jakiegoś wypalonego drzewa bym złożyła przysięgę. Mimo, że jestem w całą tą akcję z krzyżem zamieszana, to ciągle nikt mi nie raczył wyjaśnić o co dokładnie chodzi. Na razie dowiedziałam się, że Nina też jest Wybraną, a Eddie Osirionem, Strażnikiem Wybranej.
Aktualnie byłam z moim pokoju i przygotowywałam się do szkoły. Nagle do pokoju wparowała Amber i także zaczęła się zbierać.
- To pamiętaj, że w czasie przerwy idziemy do lasu - Przypomniała mi dziewczyna po raz setny tego dnia.
- Pamiętam, pamiętam. Mam coś wziąć?
- To nikt ci nie powiedział?
- Czego?
- Tego, że na zebranie musisz przynieść, jakąś rzecz dla ciebie ważną, a potem masz wrzucić ją do ognia i złożyć przysięgę.
- Aha.... Dobra. Tego nikt mi nie powiedział.
- To teraz już wiesz. - Amber uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Przy drzwiach minęła się Joy, która do mnie szła.
- Hey. Idziemy razem do szkoły?
- Tak. Poczekaj chwilę tylko coś wezmę.
- No spoko. - Powiedziała brunetka i usiadła na moim łóżku. Ja stałam niezdecydowana koło biurka i zastanawiałam się co zabrać ze sobą na spotkanie. W końcu zdecydowałam się na łańcuszek który dostałam od mojej babci, zanim umarła.
- Możemy już iść.
- Ok. - Postanowiłam się spytać dziewczyny co wie o Sibunie, z tej rozmowy co w piwnicy usłyszałam Joy miała z tym coś wspólnego.
- Joy. Wiesz co to jest ta Sibuna?
- Skąd wiesz? Znowu coś kombinują?
- Nie rozumiem.
- W tamtym roku szukali kielicha Ankh. Ale nie tylko oni. Szukało tego jeszcze jakieś stowarzyszenie, do którego należał Victor i pan Sweet. Byłam wtedy brana za Wybraną i prawie cały rok mnie nie było. Ponieważ, stowarzyszenie potrzebowało mnie do odprawienia ceremonii i zdobycia nieśmiertelności. Ale okazało się, że to nie ja jestem Wybraną tylko Nina.
- Czyli Victor i Sweet należeli? Już nie należą?
- Nie wiem, ale Victor z tego co słyszałam, nadal próbuje zdobyć nieśmiertelność. A Sibuna ci nie powiedziała?
- Nie rozmawiałam z nimi. Tylko słyszałam, że rozmawiali o czymś takim. - Postanowiłam skłamać, w razie czego.
- Na pewno znowu coś kombinują. Siedzimy razem na lekcjach?
- Tak. A właśnie jak się mieszka z Niną?
- Fajnie, ale są dwa minusy
- Fabian?
- Tak i to, że Amber prawie tam mieszka.
- To ty przyjdź do mnie pouczymy się razem.
- Bardzo chętnie. - Ruszyłyśmy w kierunku klasy. Dziś na historii dowiedzieliśmy się, że będzie nas uczyć nowa nauczycielka panna Hannah Jenkins. Trochę dziwne, że po dwóch tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego mamy nową nauczycielkę. Na przerwie zauważyłam, że rozmawia z Victorem i Sweetem. Ciekawe, może te tajne stowarzyszenie odnawia działalność.
Szłam, razem z Joy do mojej szafki, kiedy po chwili zobaczyłam Eddiego z jakąś dziewczyną. Rok szkolny dopiero się zaczął, a on już myśli o podrywaniu.
- Patrz Eddie zaczął podrywać dziewczyny - Powiedziała moja przyjaciółka.
- Widzę, że też jakaś dziewczyna go chce - Po wypowiedzianych przeze mnie słowach oby dwie zaczęłyśmy się śmiać i podeszłyśmy do szafek. Otworzyłam swoją i wypadła karteczka na której było napisane :
,, Nie zapomnij na lunchu spotkanie Sibuny, przy wypalonym drzewie. Amber i Alfie będą na ciebie czekać na zewnątrz.  - Fabian "
Szybko schowałam karteczkę do kieszeni, żeby Joy nie zauważyła i ruszyłyśmy w kierunku klasy. Teraz mieliśmy akurat lekcję historii, co było całkiem przyjemne, bo nowa nauczycielka omawiała nam podstawy, regulamin i inne tam bzdety. Każdy na lekcji miał się przedstawić i powiedzieć coś o sobie. Szczerze o niektórych z Domu Anubisa dowiedziałam się ciekawych rzeczy np. jeśli chodzi o Amber kiedyś miała pofarbowane włosy na brąz. Ja jakoś nie wyobrażam jej sobie jako brunetki. Wiem, że Amber, Fabian, Alfie, Eddie znają się od gimnazjum. Kiedy przyszła kolej na mnie nie miałam pojęcia co o sobie powiedzieć. Zaczęłam.
- No to tak. Ja jestem Patricia. Niektórzy mówią na mnie Trixie, Pati. Ja nie lubię o sobie mówić, więc dodam, że interesuję się muzyką, piszę czasem jakieś teksty, trochę gram na gitarze, lubię rysować. Tyle - Siadłam na swoje miejsce i jeszcze parę osób po mnie opowiadało o sobie, ale w sumie ich nie słuchałam. Po jakiś 15 min. rozbrzmiał dzwonek. Do lunchu mieliśmy jeszcze 3 lekcje. Które bardzo szybko zleciały. Gdy zabrzmiał dzwonek na lunch, cała nasza klasa ruszyła w kierunku stołówki, by zjeść coś i pogadać z przyjaciółmi. Ja poszłam do mojej szafki, wzięłam łańcuszek od babci i ruszyłam w kierunku wyjścia. Na zewnątrz czekali na mnie Amber i Alfie. Podeszłam do niech, przywitałam się i razem udaliśmy się do miejsca zwanego przez nich "wypalone drzewo". Gdy tam doszliśmy pozostała reszta Sibuny już tam była. Rozejrzałam się po miejscu było naprawdę śliczne, rosły wokoło kwiaty, drzewa. Moi przyjaciele stali w samym środku tego miejsca. Obok nich znajdowało się drzewo, które było złamane na pół i wypalone w środku. Pewnie podczas burzy piorun w nie trafił.
- No skoro wszyscy jesteśmy. Czas rozpocząć spotkanie Sibuny, w którym Trixy dołączy do naszych szeregów. - Zaczęła Nina.
- Dobra Pati stań koło nas. Ja rozpalę ogień. Wszyscy ustawimy się w kółku. - Zrobiliśmy tak jak powiedział Fabian. On rozpalił ogień, a my ustawiliśmy się na około. - No dobrze, teraz wyciąg rzecz którą przyniosłaś - Wyciągnęłam z kieszeni medalion i uniosłam ku górze. - Teraz wrzuć go do ognia, by się spalił. - Dodał Fabian. Zawahałam się na chwilę i spojrzałam na każdego z moich przyjaciół. Tylko Amber zachęciła mnie, bym go wrzuciła. Wszyscy mieli takie grobowe miny. Nawet Eddie. Gdy na niego spojrzałam, chciało mi się śmiać. Widać było, że mu też, bo jego ciemne oczy śmiały się. Spojrzałam na medalion i nadal nie wiedziałam co zrobić. To była jedyna pamiątka po mojej babci. Jednak postanowiłam, że go wrzucę. Gdy to uczyniłam, Fabian kontynuował - Teraz powiedz ,, Ja Patricia Williamson przysięgam chronić tajemnicy domu Anubisa oraz pozostałych członków Klubu Sibuna "
- No dobra. Skoro trzeba. Ja Patricia Williamson przysięgam chronić tajemnicy domu Anubisa oraz pozostałych członków Klubu Sibuna.
- Yeyy...!!! Jesteś już jedną z nas!!! - Zaczęła skakać z radości Amber.
- Ejj, spójrzcie ten medalion się nie chce spalić, nawet nie jest odrobinę brudny. - Powiedział Eddie i wyciągnął wisior z ognia. Podał mi go, a ja obejrzałam medalion dokładnie. Zauważyłam, że się otwiera. Nigdy przedtem nie widziałam, że się otwiera. Podważyłam trochę szparkę i udało mi się otworzyć. W środku była mała karteczka. Podałam ją Fabianowi, a ten przeczytał na głos.
- " W bibliotece mapa leży, od skrzydeł zależy. Znajdziesz mapę znajdziesz wskazówkę potrzebną do rozwiązania zagadki. "
- Jak myślicie i jaką bibliotekę chodzi? - Zastanawiał się Alfie.
- Na pewno tą na wzgórzu. Starą bibliotekę Frobisher - Smythe - Odpowiedział jak zwykle wszystko wiedzący Fabian.
- Idziemy tam teraz.
- Teraz nie. Zaraz się przerwa kończy. Po obiedzie tam pójdziemy.
- Ale ja nie mogę. - Powiedziałam.
- Jak to nie? - Zapytał Eddie.
- Tak to. Mam już coś do załatwienia.
- Ważniejsze od spraw Sibuny? - Poparła chłopaka Nina
- Tak jakby. Obiecałam Joy, że spędzimy popołudnie razem
- Baby... - Odparł Eddie.
- Będziesz musiała to przełożyć. Musimy tam iść. - Powiedział Fabian.
- No dobrze. - Po chwili chłopaki zgasili ogień i razem poszliśmy w kierunku szkoły. Mieliśmy teraz ostatnią lekcję. Plastykę. Uwielbiałam ten przedmiot. Kochałam malować. Dlatego, ta lekcja mi za szybko minęła. Gdy wyszliśmy ze szkoły znowu zaczęło padać. Przypomniały mi się wydarzenia sprzed 2 dni. Kiedy ja z Eddiem razem wracaliśmy. Uśmiechnęłam się do siebie. Fajny był tamten dzień.
- Co ty się tak szczerzysz? - Spytała Joy idąca koło mnie.
- A tak sobie, przypomniała mi się miła sytuacja.
- Jaka?
- Jutro ci powiem. A właśnie, nie możemy się dziś spotkać, bo coś mi wypadło. Przykro mi. przełóżmy to na inny dzień. Dobra?
- No dobrze - Dziewczyna posmutniała. Gdy byłyśmy już w domu. Wszyscy usiedli zjeść obiad. Potem w kuchni zostaliśmy tylko ja, Amber, Nina i Alfie, a Fabian z Eddiem gdzieś wyszli. Gdy wreszcie się zjawili. Postanowiliśmy iść do tej biblioteki. Chłopaki nie umieli otworzyć drzwi, bo były zamknięte na kłódkę. Za to Amber tylko wyciągnęła, swoją wsuwkę i poruszała coś w zamku i otworzyła nam drzwi. Spędziliśmy w tym miejscu parę dobrych godzin, ale nic nie znaleźliśmy. Poddani na dzisiejszy dzień wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolację i poszliśmy do swoich pokoi.

                                                                                                         

Hejo!!! Kolejny rozdział skończony i dodany. Jak wam się podobał? Bo moim zdaniem troszkę nudny xd. Zachęcam was do brania udziału w ankiecie, bo ja chciałabym zrobić tą zakładkę : ,, Rozmowa z postacią" , tylko po co, jeśli nikt by pytań nie zadawał. Głosujcie lub komentujcie, czy mam zrobić. Jak będzie powyżej 10-15 głosów/komentarzy na tak do dodam.
Jak wam się podobał ostatni odcinek 3 sezonu? Bo ja nie mam pojęcia co o tym myśleć. Cały sezon średnio mi się podobał, bo scenarzyści większość postaci, par zniszczyli. Ale w końcu Peddie znów jest razem <3 Jeden plus.
Na koniec parę gifów z Peddie.
Nie wiem czemu , ale do tego gifu jak Pati biegnie, a 
Eddie chce pobiec za nią mam słabość xd













Do zobaczenia
 Stevie ;*

sobota, 13 kwietnia 2013

Ankieta

Jak sama nazwa wskazuje chodzi o ankietę. Zastanawiałam się czy zrobić zakładkę : Rozmowa z postacią.
Moglibyście zadawać pytania do bohaterów mojego opowiadania, a oni by odpowiadali. Dodam taką zakładkę jak będzie dużo głosów. Mam nadzieję, że zagłosujecie 

Pozdrawiam 
Stevie ;*

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 7

Rozdział 7


Z perspektywy Patrici


Gdy Eddie powiedział Sibunie, to tym, że on wie, że jestem drugą Wybraną i ja też o tym wiem, wyglądali na wstrząśniętych. Pewnie zaraz by dopytywali się skąd ja o tym wiem, ale na szczęście do przedpokoju weszła Trudy i kazała mi i chłopakowi iść do pokojów i przebrać się w suche ubrania. Czym prędzej pobiegłam po schodach i szybko wpadłam do mojego i Amber pokoju. Chwyciłam jakiś T-shirt, bejsbolówkę, i czarne legginsy i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Przeraziłam się dziewczyna w lustrze była do mnie w ogóle nie podobna. Cała rozmazana, jakby przepłakała całą noc. Szybko zmyłam resztki mojego makijażu i postanowiłam, że teraz nie będę się malować. Po co? Dziś już nigdzie nie idę. Będę wyglądała inaczej. Nie żebym codziennie nakładała tapetę jak niektóre dziewczyny, ale z makijażem wyglądałam inaczej. Przebrałam się w suche ubrania i poszłam zostawić na kaloryferze te mokre. Gdy byłam w pokoju, nagle zgasło światło. Przestraszyłam się. Po paru sekundach zobaczyłam przez okno błysk, a potem grzmot. A więc burza. Szczerze mówiąc uwielbiałam burze. Lubiłam się na nie patrzeć. Zaświeciłam latarkę w moim telefonie i zeszłam na dół. Większość siedziała w salonie, a Nina i Fabian pomagali Trudy zapalać świeczki. Całe pomieszczenie wyglądało teraz zarazem i strasznie i fascynująco. Uwielbiałam gdy tak było. Stanęłam w progu i patrzyłam na ten widok. Stare, zachowane artefakty oświetlone dużą ilością świeczek.
- Trudy. Długo nie będzie prądu? - Zaczęła Amber. Zobaczyliśmy błysk, a po chwili usłyszeliśmy grzmot. - Nie lubię burz, są straszne.
- Co ty mówisz. Burze są najlepsze. Szczególnie jak patrzy się na nie po ciemku. - Nie zgadzałam się z zdaniem dziewczyny. - Jeszcze wiesz jak chodzisz w tym czasie po lesie, a za tobą biega facet z siekierą - Dodałam śmiejąc się.
- Jak mniemam ty już to przeżyłaś? Chociaż zastanawiam się kto kogo gonił, bo nie jeden wystraszyłby się twojej twarzy z rozmazanym makijażem - Powiedział Eddie z uśmiechem na ustach.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam sarkastycznie.
- Bardzo śmieszne - Powtórzył za mną chłopak, przedrzeźniając mnie.
- Ryzykujesz. - Ostrzegłam go.
- Ryzykuję? Czym jeśli można wiedzieć?
- Tym! - I rzuciłam się na chłopak. Zaczęłam go łaskotać. Ale nie umiałam trafić. Wreszcie znalazłam jego czuły punkt. Miał go na szyi. Za to Eddie zaczął mnie łaskotać. Mimo, że oboje mieliśmy już dość, żadne z nas nie chciało tego pierwsze skończyć. Wreszcie naszą "bitwę" przerwała Trudy, która weszła do salonu.
- Gwiazdki. Zanim zabrakło prądu zdążyłam zaparzyć wodę. Chciałby ktoś gorącą czekoladę? - Spytała nasz opiekunka.
- Ja chcę! - Wykrzyknęłam, dysząc ciężko, po męczącej bitwie z chłopakiem. Dwie rzeczy z wielu moich ulubionych burze i gorąca czekolada.
- Ja też! - I w sumie wyszło, że wszyscy chcą.
Prądu nie było już jakieś pół godziny i wszyscy zaczynali się nudzić. Tak tylko laptop, komputer, internet. Teraz większość tak spędza czas. Zauważyłam, że Fabian, Nina, Amber, Alfie, Jerome i Mara siedzą przy stole, z świeczkami, jedzeniem, a Trudy włączyła na starym gramofonie jakąś romantyczną muzykę. Więc każda z tych par miała randkę. Joy gdzieś przepadła z naszą gospodynią, Eddiego też nie było w sumie mnie to za bardzo nie obchodziło gdzie on się podział. Za to ja siedziałam na fotelu przysuniętym do okna z kubkiem gorącej czekolady w ręku i patrzyłam przez okno, na pioruny co chwilę rozświetlające ciemne niebo. Burza rozpętała się na dobre. Więc raczej szybko się nie skończy. Siedziałam tak i siedziałam wpatrując się jasne błyski, nawet nie mam pojęcia jak długo, ale wszystkie te zakochane pary wyszły już z salonu, więc zostałam tylko ja sama. Tak myślało się najlepiej. W ciągu tak krótkiego mojego pobytu tutaj zdążyło się już tyle wydarzyć. Szczerze nie mam pojęcia, co tutaj jest najlepsze. Chyba to, że poczułam się chociaż trochę ważna. Jestem częścią czegoś. Sibuny. Ale nie tylko. W domu Anubisa, wszyscy zachowują się jak rodzina. Niektórzy może za bardzo. Pomyślałam o Fabinie, Amfie i Marome. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Co ty się tak uśmiechasz?
- Wystraszyłeś mnie Eddie. Nie rób tak więcej. - Szturchnęłam go.
- Okej. Mogę się przysiąść?
- Jak chcesz. - Uśmiechnęłam się do niego. - Co nigdzie cię nie chcą?
- No niestety. Wszystkie te pary siedzią w moim i Fabian pokoju i szczerze mówiąc wolę nie wiedzieć co robią. - Zaśmiałam się.
- Hmm... Nie wiem, czy będzie ci się chciało siedzieć tu ze mną i patrzyć na pioruny, skoro możesz obserwować jak oni się obściskują.
- Jakoś nie mam ochoty.
- Jak możesz? Przegapisz takie ciekawe rzeczy.
- No cóż... Każdego szkoda - Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ciekawe czy długo jeszcze będzie ta burza. - Jakby na znak, że szybko się nie skończy znów zagrzmiało.
- Oby nie. Nie wytrzymam jak oni będą tam tak siedzieć.
- Wiesz zawsze możesz do mnie przyjść.
- Chyba skorzystam. Szczerze mówiąc, to ciebie najbardziej z dziewczyn z naszego domu lubię. - Poczułam,  że się czerwienie, szczęście, że było ciemno i chłopak tego nie zauważył.
- Ja ciebie też najbardziej lubię... Z dziewczyn - Zaczęłam się śmiać.
- Ejjj... Ja tu się decyduję na chwilę szczerości, a ty jak mi się odpłacasz?
- Sorki, sorki. Ale jak już rozmawiamy szczerze, to jesteś dla mnie jak brat. Którego nigdy nie miałam. - Oboje zaczęliśmy się śmiać. - No dobra, ale kończmy tą słodką scenę, bo się porzygam tęczą.
- Spoko. Też już miałem dość tej rozmowy. - I oboje ucichliśmy. Zaczęliśmy wpatrywać się za okno. Było ciemno, ale dlatego, że co chwilę błyski przecinały niebo, było wszystko widać. Siedzieliśmy tak dłużej niż godzinę, aż dostrzegliśmy jakąś zakapturzoną postać na dworze. Owa postać zbliżała się do okna.
- Eddie, ty też widzisz postać idącą w stronę okna?
- Tak
- Co robimy?
- Nic. Ono nas nie widzi. - Gdy rozległ się kolejny błysk, coś błysnęło w miejscu, gdzie postać unosiła rękę. To był nóż.
- On ma nóż. - Szepnęłam
- Spokojnie, nie wejdzie tu. - Kaptur ześliznął się z głowy postaci. Zauważyłam, że był to mężczyzna. Zobaczyłam jego rysy. Zobaczyłam jego całą twarz. Przestraszyłam się.
- Eddie, boję się
- Nie bój on nic nam nie zrobi - Chwyciłam chłopaka, za rękę. Oczywiście to nie było specjalnie, tylko tak odruchowo. Usłyszeliśmy za sobą trzaskające drzwi. Obróciliśmy się. To był Victor. Obróciłam głowę z powrotem w kierunku szyby. Mężczyzna zniknął.
- Victor. Tam na dworze ktoś jest - Powiedziałam
- Jestem święcie przekonany, że nikogo tam nie ma. Przed chwilą obchodziłem cały dom dookoła.
- To źle sprawdziłeś. Widziałam tam jakiegoś faceta. Miał nóż.
- Panno Williamson, musiało się pani wydawać.
- Nie prawda, Eddie też go widział. Prawda?
- Nie wiem o czym ty mówisz. Ja nikogo nie widziałem. - Spojrzałam na niego groźnie.
- Co ty wyprawiasz? - Syknęłam.
- Wydawało się pani.
- Wcale nie. - Krzyknęłam, poczułam, że ktoś ścisnął mi rękę. Eddie. Nadal go trzymałam. Puściłam jak oparzona jego rękę. Ale ten uścisk, wzięłam to jako coś typu "skończ to". Miałam pewność, że chłopak też go widział.
- Wiesz Victor, może masz rację. Przewidziało mi się. To pewnie zmęczenie. - Woźny odszedł w kierunku piwnicy.
- Czemu nie chciałeś by wiedział, że widzieliśmy kogoś?
- Wiesz o tym, że Victor, był w tamtym roku w jakimś stowarzyszeniu?
- Coś tam wiem, Joy mi mówiła, a co?
- Nic. Tylko skoro on twierdził, że nikogo tam nie było, to chroni tego mężczyznę. Myślę, że reaktywowali te Stowarzyszenie.
- Może masz rację. Powiemy o tym reszcie?
- Na razie nie. Jak zobaczymy jeszcze raz tego mężczyznę w pobliży domu to wtedy.
- Ok.
- Wybiła dziesiąta. Macie dokładnie 5 minut, a potem chce usłyszeć, jak upada ta szpilka. - Powiedział swoja codzienną śpiewkę Victor.
- Czas iść spać. Kto by pomyślał, że tyle przesiedzimy przed oknem.
- Dokładnie. Dobranoc Gaduło. - Powiedział chłopak.
- Dobranoc, leszczu. - Uśmiechnęliśmy się do siebie i każdy ruszył w swoją stronę. Gdy doszłam do pokoju była już tam Amber.
- I jak tam potrójna randka? - Spytałam.
- To nie była randka. Też mogliście się dołączyć.
- My? - Nie zrozumiałam.
- Ty i Eddie.
- Ja i Eddie. Razem? Nigdy.
- Jasne, jasne. Wiem, że czujecie coś do siebie. To widać. Jeszcze będziecie piękną, szczęśliwą Peddie
- Peddie?
- Tak Peddie. To wasze imiona połączone w jedno. Tak jak Amfie, Fabina, czy Marome/Jara.
- Aha... Ok... Tyle, że ja i Eddie nie będziemy ze sobą chodzić.
- Jeszcze ja to załatwię, że będziecie parą. - Jeszcze chwilę rozmawiałam z Amber, kiedy ta zaczęła wypytywać mnie o to, skąd wiem, że jestem drugą Wybraną, powiedziałam, że jestem śpiąca i obróciłam się do niej plecami. W sumie po chwili zasnęłam. Niestety dla mnie noc nie była spokojna, ponieważ śnił mi się ten mężczyzna którego z Eddiem dziś widzieliśmy.

                                                                                                     

Sorki, że tak późno dodaję ale jutro nie będę raczej miała czasu. I jak podobał się rozdział? Chciałam wam podziękować za to, że wchodzicie na mojego bloga. Mam już ponad 1200 wyświetleń!!! Strasznie się z tego ciesze ;D Zachęcam do komentowania, to strasznie motywuje ;3

Stevie ;*

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 6

Rozdział 6


Z perspektywy Patricii

- Gaduło, wiem, że to ty szłaś za nami w nocy do piwnicy... - Powiedział Eddie. Pobladłam. Skąd on wiedział. Przecież nikt mnie nie widział, prawda? Już zaczęłam się obawiać konsekwencji ze strony jego i reszty. No, zawsze mogę skłamać. Ale jak to mówi moja babcia ,, Zawsze lepsza jest najgorsza prawda, niż kłamstwo ". Postanowiłam się przyznać. Trudno, jakoś przeżyję.
- ... Przyznaj się, że to byłaś ty, ja to wiem. - Nie miałam wyboru, niż powiedzieć prawdy.
- Skąd wiesz?
- Ty mówisz serio?
- No... Skąd wiesz? - Powtórzyłam pytanie.
- No właściwie to ty mi teraz powiedziałaś. Liczyłem na to, że to będzie żart i się z tobą podroczę. Nie wiedziałem, że się przyznasz do tego. Dlaczego? - Chłopak był mocno zdziwiony.
- Sorki, ale chciałam wiedzieć, czemu prawie co noc wymykacie się.
- Ile usłyszałaś? - Teraz Eddie wydawał się troszeczkę zdenerwowany. Postanowiłam, że nie powiem wszystkiego słowo w słowo.
- Spokojnie. Po pierwsze to nie za dużo, po drugie to połowy nie rozumiem.
- Chwila to ty strzaskałaś wtedy te fiolkę?
- Niestety tak, najpierw was słuchałam, a po chwili usłyszałam w głowie głos... Myślisz, że zwariowałam? - Myślałam, że chłopak, zaraz wybuchnie śmiechem i powie, że sobie coś ubzdurałam, jednak on się zatrzymał i popatrzył na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Nie, nie myślę tak. Powiedz jaki głos usłyszałaś? - Wydawał się trochę przejęty, a troszeczkę przerażony, co próbował zamaskować
- Taki podobny do syczenia. Mrożący krew w żyłach.
- Co mówił?
- Ty serio mi wierzysz?
- Tak
- Czemu?
- Później ci powiem. Teraz odpowiedz na moje pytanie. Co ten głos mówił?
- Że mam coś znaleźć. Nie pamiętam co, w sumie to my wszyscy. To chyba chodzi o tą całą Sibunę. Mam na to pół roku, inaczej jak nie znajdę to...
- Zginiesz - Dokończył za mnie chłopak, tyle, że skąd on o tym wiedział.
- Skąd to wiesz?
- Bo ja też to słyszałem.
- Ściemniasz. Chcesz mnie tylko wystraszyć. Bardzo śmieszne. Hahaha, ale się uśmiałam - Byłam trochę zirytowana. Ja tu się decyduję, na chwilę szczerości, a on się ze mnie wyśmiewa.
- Chciałbym, ale niestety to jest prawda. Zanim cokolwiek powiesz. Powiem, że później ci wyjaśnię wszystko.
- No dobrze. Czyli nie nabijasz się ze mnie? - Powiedziałam, żeby się upewnić.
- Nie. Więc to ty...
- Co ja? Jestem tą całą drugą Wybraną? Wychodzi na to, że tak.
- Masz coś w kształcie Oka Horusa?
- Tak. Taki sam wisior jak ma Nina.
- Skąd wiesz, że ona ma taki?
- Widziałam jak otwierała piwnicę - Uśmiechnęłam się lekko.
- Masz ten medalion przy sobie?
- Nie. Mam go w pokoju.
- Czyli Amber i reszta Sibuny już wiedzą, że to ty.
- Skąd?
- ....
- No mów. - Zaczęłam się już wkurzać. Jak na potwierdzenie, gdzieś niedaleko usłyszeliśmy grzmot. A więc będzie burza. Z ciemnego nieba, zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. A my nadal staliśmy w jednym miejscu i raczej nie mieliśmy zamiaru stąd iść, dopóki nie skończymy rozmowy.
-Amber miała przeszukać twoje rzeczy
- Że co? - Teraz byłam już na maxa wkurzona
- No niestety, musieliśmy wiedzieć o kogo chodzi.
- No to się dowiedziałeś. To co teraz zrobicie?
- Pewnie dołączysz do Sibuny.


Z perspektywy Eddiego.

Łał dowiedziałem się więcej niż chciałem. To miał być żart, chciałem się z nią podroczyć. A okazało się, że to ona jest Wybraną. Nagle przypomniała mi się moja dzisiejsza wizja. Czy Patricia za pół roku, naprawdę będzie tak wyglądać? Zrobię wszystko, by tak się nie stało. Na samą myśl o tym zadrżałem. Polubiłem tą dziewczynę. Która stała teraz naprzeciwko mnie cała mokra. Zorientowałem się, że już dobrą chwilę stoimy w ciszy. A deszcz zaczął mocniej padać. Burza się zbliżała, a my mieliśmy spory kawałek do przejścia. Po co wybrałem dłuższą drogę, teraz obydwoje będziemy chorzy.
Patricia przyglądała mi się, w sumie to oboje patrzyliśmy na siebie, gdy zrobiła się naprawdę silna ulewa, zacząłem się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie
- Ze mnie? Przecież nic nie zrobiłam
- Ty nie, ale deszcz tak. Wyglądasz jak szop pracz. - Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zrobiłem dziewczynie zdjęcie, gdy jej je pokazałem, ona zaczęła się śmiać razem ze mną. W sumie dla tego ja polubiłem, nie zwracała uwagi na swój wygląd. Była inna. Zdecydowanie inna, ale pozytywnie. Na przykład weźmy taką Amber zaraz by histeryzowała. Gdy oboje się uspokoiliśmy zobaczyłem, że Pati się trzęsie. W sumie nic dziwnego, miała na sobie bokserkę, która była już cała mokra. Jako, że wychowywała mnie tylko mama, a wychowała mnie w miarę swoich możliwości na dżentelmena, ściągnąłem swoją skórzaną kurtkę, bez której się nigdzie nie ruszałem i podałem ją dziewczynie.
- Co ty robisz? Zakładaj ją z powrotem, będziesz chory. - Pati zaczęła zaprzeczać, ale niestety mi się nie da odmówić.
- Ohh..Gaduło bierz ją zanim się rozmyślę. Ja nie będę chory. Mam dużą odporność. - Wcisnąłem kurtkę do ręki dziewczyny i odszedłem kawałek, by Pati nie rozmyśliła się i nie oddała mi jej. Po paru sekundach dołączyła do mnie i szliśmy powoli w kierunku domu Anubisa.
- W sumie to ładnie ci w niej. No, nie licząc tego, że nadal wyglądasz jak szop pracz. - Gaduła trzepnęła mnie w ramię. I oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Dziękuję, za komplement i za to że mi ją pożyczyłeś
- Nie może być. Ty mi za coś dziękujesz.
- Nie przyzwyczajaj się do tego
- Nie mam zamiaru, ale tak szczerze to jesteś pierwszą dziewczyną której tą kurtkę pożyczyłem.
- Serio? Zawsze musi być ten pierwszy raz - Pati uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała ładnie nawet w deszczu. Czy ja o tym serio pomyślałem? Co we mnie wstępuje? Całą drogę do domu sprzeczaliśmy się. Deszcz padał coraz mocniej o ile to było możliwe. Gdy wreszcie doszliśmy do domu, byliśmy cali przemoczeni. Powoli weszliśmy i gdy tylko stanęliśmy w holu cała Sibuna rzuciła się na mnie z dobrymi wieściami, a Patricie "odepchnęli".
- Mamy dobre wieści!
- Dziś o 24.00...
-... Spotkanie Sibuny.
- Wiemy kto jest Wybraną. - Każdy krzyczał przez siebie. Nie dopuścili mnie dogłosu. Popatrzyłem w stronę Pati. Ta kiwnęła głową i zrozumiałem, że chce im powiedzieć, że to ona jest Wybraną. Jednak ja ją uprzedziłem.
- Cisza!!! Dajcie mi teraz cokolwiek powiedzieć!!! Ja też wiem kto jest Wybraną. Jest nią Gaduła. Ona też o tym wie. - Wzrok wszystkich skierował się w stronę Pati. Dziewczyna zaczerwieniła się. Chciała już coś powiedzieć, gdy po przedpokoju weszła Trudi.
- O Boże. Gwiazdki. Jak wy wyglądacie!!! Jesteście cali mokrzy. Do pokojów przebrać się w coś suchego. I przyjdźcie zaraz do kuchni przygotuję wam coś ciepłego do jedzenia. - Po czym wyszła do kuchni. Ja zmierzyłem do swojego pokoju, a Trixie do swojego.

                                                                                       

Nawet jestem zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że wam też się podobał. A właśnie dziękuję, za komentarze pod ostatnim postem. To bardzo motywuje do dalszego pisania. Nie piszę ile ma być komentarzy, ale proszę byście jak przeczytali skomentowali, wtedy wiem, że ktoś to czyta.

Do zobaczenia
Stevie ;*

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 5


16 września

Rano obudziłam się z bólem głowy. Byłam bardzo niewyspana. Najchętniej spałabym do 12.00, ale niestety dziś jest środa i muszę iść do szkoły. Jeszcze jak pomyślę, że muszę zostawać w kozie razem Eddiem. Ugghh... Jak ja go nie cierpię. Rozejrzałam się po pokoju. Amber nie było, czyli poszła na śniadanie. Jak ona umie tak wcześnie wstawać jeszcze po tych nocnych wycieczkach do piwnicy. Nagle dotarło do mnie co się właściwie w nocy stało. Śledziłam Sibune i poszłam za nimi do piwnicy. Tam w głowie usłyszałam głos, który kazał szukać krzyża Ankh, bo inaczej zginę. Nie, nie mogę o tym myśleć. Bo się załamię.Chcąc nie chcąc ociężała wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, ubrałam się, umyłam zęby i zczłapałam się do kuchni. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach i jedli tosty z dżemem. Usiadłam na swoim miejscu pomiędzy Eddiem, a Joy.
- Dzień dobry wszystkim. - Powiedziałam ziewając.
- Ktoś miał ciężką noc? - Spytał Eddie.
- A żebyś wiedział. - Powiedziałam nakładając sobie na talerz tosta.
- Idziemy dziś razem do szkoły Gaduło?
- My? Razem?
- No co? Chyba mogę z tobą iść do szkoły?
- Jak se chcesz. Nie masz z kim iść prawda?
- No niestety. Jesteśmy skazani na siebie. - Uśmiechnął się łobuzersko. Teraz tylko ja i Eddie siedzieliśmy w jadalni i jeszcze jedliśmy. Nawet Alfie szybciej do szkoły poszedł. Pewnie Amber się na niego wkurzyła.
- To poczekaj chwilę. Pójdę tylko po torbę. - Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Chwyciłam szybko torbę i zeszłam po schodach. Eddie już czekał na mnie. Nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Nie możliwe. Czyżby Gaduła się do mnie uśmiechnęła? - Spytał śmiejąc się.
- Cicho bądź - Powiedziałam po czym trzepnęłam go po ramieniu.
- Dobra chodź my już, bo się spóźnimy.
- Ok. - Powiedziałam i wyszłam przed budynek. Razem z Eddiem szliśmy koło siebie nie odzywając się. Trochę już męczyła mnie ta cisza. Nienawidzę gdy nie ma o czym gadać. Postanowiłam wymyślić jakiś temat.
- Czemu ty, Amber, Alfie, Nina i Fabian chodzicie w nocy do piwnicy?  - Serio? Tylko na taki temat mnie stać? Ale może dowiem się czegoś ciekawego o drugie Wybranej, którą mogę być ja.
- Nie wiem o czym mówisz - Chłopak zrobił się lekko zdenerwowany.
- Nie kłam, wiem, że wasza piątka chodzi do piwnicy, przecież... - Urwałam, prawie bym powiedziała, że to ja śledziłam ich w nocy.
- Przecież...?
- ... Was słyszałam - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Aha...
- To czemu tam chodzicie? I co to jest Sibuna?
- Skąd wiesz o Sibunie?
- Czekaj... To Anubis od tyłu?
- Tak. Ale skąd o tym wiesz?
- Słyszałam was...
- Nie ściemniaj Gaduło. Powiedz prawdę.
- Ooo... Spójrz. Jesteśmy już przy szkole. Sorki leszczu muszę iść- Po czym uciekłam w kierunku szkoły.



***



Z perspektywy Eddiego

Stałem osłupiały przed szkołą, i patrzyłem jak Gaduła zmierza do środka. Ona coś ukrywała. Może to ona była w piwnicy w nocy? Na pewno nie tylko słyszała, ale i widziała. Może ona serio jest Wybraną. Będę musiał się tego dowiedzieć. W końcu jestem Osirionem. Muszę wiedzieć kim jest druga Wybrana. W końcu ruszyłem się z miejsca i poszedłem w stronę szkoły.Ten dzień strasznie się wlókł. Wreszcie rozległ się upragniony przez wszystkich dzwonek oznaczający koniec lekcji. Wreszcie do domu.

- Miller, Williamson a wy gdzie? Macie jeszcze kozę - Powiedział dyrektor. Westchnąłem głośno i usiadłem w swojej ławce, przede mną usiadła Particia. Tylko my dziś zostaliśmy po lekcjach.
 Dziewczyna założyła słuchawki na uszy i zatraciła się w muzyce, a ja nie miałem nic ciekawego do roboty więc przyglądałem się jej. Muszę przyznać, że by całkiem ładna. Miała długie, prawie czarne włosy. Które pod światło pięknie błyszczały. Nie widziałem teraz jej twarzy, ale przypomniałem sobie, że ma ładne niebieskie oczy. Boże. Czemu ja o niej myślę? Dotknąłem przez przypadek kawała jej marynarki, który zaczepił się o moją ławkę. Nagle znalazłem się w jakimś pomieszczeniu i usłyszałem ten sam syk


- Dałem wam pół roku, zostało 3 dni. Jeśli go nie znajdziesz, zginiesz.
- Proszę daj nam jeszcze 2 tygodnie. Prawie znaleźliśmy. Utknęliśmy przy ostatnim zadaniu. - Usłyszałem głos, a potem ją zobaczyłem. Gadułę. Klęczała, wyglądała strasznie. Cała posiniaczona. W niektórych miejscach na jej ciele płynęła krew. Chciałem do niej podbiec, ale nie umiałem się ruszyć. Bałem się. Bałem się, że coś jej się stanie.
- Dostaliście już wystarczająco czasu. Pospieszcie się. - Powiedział głos. Nagle koło dziewczyny pojawiła się mgła, a z mgły wysunęła się ręka i zaczęła Patricie dusić. Chciałem ją uratować, ale nie mogłem. Wyrywałem się, krzyczałem, ale to nic nie dało. Nagle zauważyłem, że w ręce dziewczyna ściska medalion taki sam jaki miała Nina....


 To było tyle i nagle znalazłem się z powrotem w klasie. Zobaczyłem, że Patricia patrzy się na mnie.
- Co? Mam coś na twarzy?
- Nie, ale wyglądałeś jakbyś gdzieś odpłynął.
- Zdawało Ci się - Powiedziałem, po czym usłyszałem dźwięk dzwonka. Obydwoje wstaliśmy z miejsc.
- Eddison? Mogę prosić Cię do mojego gabinetu? - Rozkazał mi dyrektor Sweet.
- Oczywiście. - Nie chętnie ruszyłem za nim.



Po 10 min.



No na szczęście dyro nie trzymał mnie długo w gabinecie. Już myślałem, że znów dostał na mnie jakąś skargę. Wyszedłem na zewnątrz. Niebo było ciemnie i zanosiło się na deszcz. Zobaczyłem, że niedaleko idzie Patricia. Postanowiłem ją dogonić. Przypomniało mi się, że Amber miała teraz przeszukać rzeczy dziewczyny i poszukać czegoś z Okiem Horusa.
- Hej Gaduło! Zaczekaj! - Dziewczyna obróciła się i zatrzymała. Gdy podszedłem bliżej przewróciła oczami.
- No co?
- No nic, tylko na prawdę nie masz z kim wracać?
- No niestety. Wracamy dłuższą drogą?
- Ok. Chcesz ze mną więcej czasu spędzić?
- Tak... Chyba w snach. Zapomnij. Ale chce się nacieszyć, że jeszcze nie pada. - Przypomniała mi się nasza rozmowa rano. Wpadł mi do głowy fajny pomysł, by Patricie po wnerwiać. Może nie należał do genialnych pomysłów, ale dawno się z nią nie droczyłem. A nie w sumie my sobie zawsze dogryzamy.
- Gaduło, wiem, że to ty szłaś za nami w nocy do piwnicy....





*****

Liczę, że rozdział się podobał ;) Zapraszam do komentowania. 3 komentarze, dodam nowy rozdział ;D

Stevie ;*

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 4


Z perspektywy Patricii


Popchnęłam drzwi od piwnicy, które zaskrzypiały. Wzdrygnęłam się lekko. Mam nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Zeszłam powoli po stopniach. Przy ostatnim się zatrzymałam. Ciekawe jak daleko stoją? Wychyliłam się odrobinę i spostrzegłam, że stoją przy szafce z jakimiś butelkami. Fabian jako jedyny nie tylko stał ale jeszcze przesuwał coś nad szafką. Nagle ukazało się jakieś sekretne pomieszczenie. Cała piątka  powoli tam weszła. Ściana z półką na substancje zasłoniła wejście. Niepewnie podeszłam, do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stali moi przyjaciele. Mimo, że ściana, była zasunięta, wszystko było słychać.

- Dobra. Victora na widoku nie było. Więc raczej nam nie przeszkodzi. Możemy spokojnie zacząć spotkanie Sibuny - Powiedziała jakiś damski głos,  poznałam, że była to Nina.
- Ok. To teraz opowiedz nam co powiedziała Ci Sara we śnie. - Zaproponował Fabian.
- No dobrze. Mam dobre i złe wiadomości. Od czego zacząć?
- Od złych - Odpowiedzieli wszyscy równocześnie.
- Jak chcecie. To zła wiadomość jest taka, że znów będziemy mieć misje. Zło się budzi. Ona sama nie wie co to takiego, ale wyglądała na bardzo przestraszoną.
- Jak ona może być przestraszona? Przecież nie żyje. Jej nic nie grozi. Nie to co nam - Stwierdziła Amber.
- Wspominała coś o bogach egipskich, z tego co zrozumiałam, to któryś z nich zapragnął władzy i szuka czegoś. Nie mam pojęcia czego, ale pomoże to zyskać nieskończoną władze.
- Później zastanowimy się czego szuka ten bóg. Teraz powiedz dobrą wiadomość - Myślał logicznie Eddie.
- Nie wiem do końca czy to jest dobra wiadomość, ale Sara, powiedziała mi, że potrzebna jest nam pomoc...
- Pomoc?! Niby kogo mamy wtajemniczyć? Joy nie chce mieć z tym nic wspólnego, Jeroma nie ma mowy... - Zaczęła histeryzować Amber.
- Nie dałaś mi skończyć.
- Sorki. Mów dalej
- Powiedziała, że oprócz mnie jeszcze jakaś dziewczyna jest Wybraną. Nie powiedziała kto, ale w naszym domu są tylko jeszcze dwie dziewczyny Mara i ta nowa Patricia. Bo chyba któraś z nich będzie Wybraną, albo jakaś z innego domu. Ale raczej nie.... Prawda?
- To musi być któraś z nich. Ale Mara raczej nie ona się do tego nie nadaje, a Patricia... nie wiadomo. Powiedziała może Sara, po czym ją poznamy? - Spytał jak zwykle opanowany Fabian.
- Tak. Mamy szukać Oka Horusa. - Mimowolnie dotknęłam kieszeni w której schowany był medalion. Czyżbym to ja była tą Wybraną?
- Czegoś podobnego do twojego wisiora? - Spytała Amber.
- Tak. No to mamy jak na razie tylko dwie kandydatki.
- Chwila, chwila. Zapomnieliście, że jest jeszcze Joy. - Odezwał się jak dotąd cicho siedzący Alfie.
- Ona raczej nie mogłaby być Wybraną, w tamtym roku, miała być, ale się okazało,że to Nina. - Powiedział Fabian.
- No dobra. Uspokójmy się wszyscy. Skoro albo Mara albo Gaduła jest Wybraną, to ja bym obstawiał Marę. Gaduła jest nowa. Nic o niej nie wiemy.A Mara, tyle lat ją znamy. Może ona wie, że jest Wybraną - Wtrącił się Eddie
- No właśnie. Marę znamy już długo, a Patricię prawie wcale. Może to ona? - Zastanawiał się Fabian.
- To pójdziemy do niej i spytamy : ,, Hej jesteś Wybraną? Bo Cię potrzebujemy. A właśnie może masz wisior z Okiem Horusa, bo po tym mamy poznać Wybraną " Tak genialny pomysł. Chodźmy do niej od razu - Powiedział sarkastycznie Eddie.
- A jeśli nie? Musimy wiedzieć czy na pewno... - Próbowałam jeszcze coś wychwycić z ich rozmowy, ale usłyszałam w głowie mrożący krew w żyłach głos. Podobny do syczenia. 
,,Znajdź krzyż Ankh i przynieś go mi. Wszyscy mi go przynieście. Jeśli tego nie uczynicie najpierw nowa Wybrana zginie, a potem pozabijam was wszystkich. Masz pół roku, albo zginiesz!!!"

Modliłam się w duchu by głos w mojej głowie ustał, gdy tak się stało, byłam przerażona. Osunęłam się na ziemię. Nie marzyłam o niczym innym jak o tym, żeby ten koszmar się skończył. Cała się trzęsłam. Nie wiedziałam gdzie jestem, co mam ze sobą zrobić. Gdy trochę się uspokoiłam, spróbowałam wstać na nogi, jednak potknęłam się o coś i upadłam na ziemię przy czym strzaskałam coś. Przestraszona, że Sibuna mnie usłyszała wybiegłam z piwnicy i popędziłam ile sił w nogach do pokoju. Cała roztrzęsiona położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam.


Z perspektywy Eddiego.



Rozmawialiśmy na temat nowej Wybranej, no w sumie drugiej Wybranej, kiedy w głowie usłyszałem głos, kazał nam szukać krzyża Ankh, czymkolwiek on był. Gdy już się trochę uspokoiłem, zobaczyłem, że nie tylko ja jestem roztrzęsiony. Nina trzymała się za głowę tak jak ja i płakała. Ona była Wybraną, czyli pewnie druga Wybrana też to słyszała. Inni nic nie słyszeli, ale wiedzieli, że stało się coś złego. Ja usłyszałem ten syk dlatego, że jestem Osirionem Wybranej. Tylko, że jednej czy dwóch?

- Eddie. Ty też to słyszałeś? - Spytała słabo Nina.
- Niestety tak. - Odparłem smutno.
- Co my teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia
- Może dowiemy się my co dokładnie się stało? - Spytała Amber.
- Obydwoje słyszeliśmy w głowie głos, który kazał nam szukać krzyża Ankh, czymkolwiek on jest. Wszyscy czyli cała Sibuna ma zanieść ten krzyż temu głosowi, mamy na to pół roku inaczej najpierw druga Wybrana zginie, a potem my. - Powiedziałem na jednym wydechu. Gdy wszyscy jakoś przyjęli tą wiadomość, usłyszeliśmy jak coś szklanego się tłucze, i kroki, zmierzające w stronę wyjścia z piwnicy. Czym prędzej wybiegłem z sekretnego pokoju i rozejrzałem się czy ktoś tu jest.
- Halo? Słyszałem Cię! Pokaż się! - Krzyknąłem i obszedłem dokładnie całą piwnice. Nie znalazłem nikogo oprócz strzaskanych paru fiolek, potem wróciłem do przyjaciół.
- I co?
- Nic. Nikogo nie ma. Ale był
- Myślisz, że to Victor?
- Wątpię, myślę, że to któryś z naszych drogich przyjaciół.
- No dobra. Mniejsza z tym. Trzeba obmyślić jakiś plan działania. - Tak. Fabian i te jego plany które zawsze "wypalają". Tak, bardzo dobry pomysł.
- To jaki masz plan? - Spytałem z sarkazmem.
- Najpierw znajdziemy drugą Wybraną. To nie może być trudne. Są ich tylko trzy. Licząc, że to będzie z naszego domu ktoś. Czyli trzeba sprawdzić Mare, Joy i .... Patricię. - Na samo to imię zadrżałem, jeszcze by brakowało, by Gaduła była wybraną. Ugghh.... Nie mogę o tym myśleć,ale jakby ona nią była, i nie udało by nam się znaleźć tego krzyża to Patricia zginie. Nie powiem, że ją polubiłem, no może tak troszeczkę. Jest fajna i jako jedyna z dziewczyn z akademika normalna. Może dla mnie normalna. Byłem tak pochłonięty myślami, że nie słyszałem jak Fabian układa plan....
- Eddie!!!
- Co?
- Mówię do ciebie!!
- Sorki zamyśliłem się.
- Serio? Zauważyłem. Kontynuując. Jak znajdziemy Wybraną, to poszukamy, wskazówek, jak znajdziemy wskazówki, znajdziemy krzyż, jak znajdziemy krzyż będziemy bezpieczni.- Mówił Fabian. Ale genialny plan. Jakby nikt się już nie kapnął.
- Pamiętaj o tym, że musimy zmieścić się w terminie 6 miesięcy - Powiedziałem
- Pamiętam. Będzie ciężko, ale damy radę. Na razie to tak. Ty Amber poszukaj w rzeczach Patricii czy nie ma czegoś z Okiem Horusa. Ty Nino, w rzeczach Mary i Joy. Zajmiecie się tym jak będziemy szli do szkoły, albo po szkole. Ja, Alfie i Eddie. Odwrócimy uwagę dziewczyn. Ja - Mary, Alfie - Joy, a Eddie - Patricii
- Ja mam odwrócić uwagę Patricii? Bo to na pewno wypali, bo ona mnie, przecież tak bardzo lubi - Powiedziałem z sarkazmem - Chwila.... My jutro mamy kozę, po lekcjach. To ty Amber pójdziesz i pogrzebiesz w rzeczach Patricii, ja będę z nią w kozie, potem razem wrócimy, a jak będziemy wracać to napiszę ci sms-a, żebyś się pośpieszyła.
- Dobra.Na dziś to koniec. Chodźmy do góry i kładźmy się spać. - Powiedział śpiący już Alfie. I wszyscy wyszliśmy z pokoju, a potem z piwnicy. Po chwili każdy poszedł w stronę swoich pokoi. Tej nocy dobrze nie spałem, Śnił mi się ten głos który słyszałem.

  



********

No rozdział 4 skończony. Wstawiłam tak jak obiecałam, jak będą 3 komentarze. Było nawet więcej. Za co bardzo dziękuje ;*
Następny znowu za 3 komentarze, chce mieć pewność, że ktoś to czyta ;D

Pozdrawiam Stevie ;3