środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 22

Rozdział 22




8 października



W domu Anubisa panowała cisza i spokój. Większość mieszkańców akademika pogrążona była już w głębokim śnie. Ciszę przerywało jedynie tykanie starego zegara, stojącego w holu i pochrapywanie uczniów. Wszystko wydawało się wtedy magiczne, a stary dom skrywający w sobie tyle sekretów wydawał się jeszcze piękniejszy niż zwykle.
-Idź szybciej! - Warknął Fabian, na niedobudzonego jeszcze Alfie'go.
-Szybciej nie potrafię. - Syknął ciemnoskóry. Idący za dwójką przyjaciół Eddie przewrócił oczami. Chłopcy podeszli do zniszczonych starością drzwi prowadzących do piwnicy. Stanęli i czekali. Po chwili usłyszeli kroki dochodzące z góry. Po schodach zeszły trzy dziewczyny. Blondynka, która zaraz podeszła do Lewisa i dała mu buziaka w policzek, szatynka, która podeszła do Fabian i przytuliła się do niego na powitanie oraz idąca z tyłu buntowniczka, która patrzyła na te pary z obrzydzeniem.
-Nie rozumiem czemu za każdym razem, gdy się widzicie obściskujecie się. - Powiedziała zniechęcona.
-To się nazywa miłość Patricio. - Odpowiedziała Nina odwracając się plecami do swojego chłopaka.
-Chyba zaraz się porzygam. - Westchnął Eddie.
-A ty siedź cicho i idź się przywitać ze swoją dziewczyną. - Wtrąciła się Millington. Blondyn westchnął cicho. Z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy podszedł do Trixie i objął ją ramieniem.
-Ok, a teraz chodźmy póki Viktora nie ma. - Powiedział Fabian i zaczął wsuwką wyciągniętą z włosów Amber przekręcać w zamku. Wszyscy na około byli cicho. Rozległ się donośny dźwięk zegara stojącego koło Sibuny. Wybiła północ. Szóstka uczniów przestraszyła się, ale gdy zdali sobie sprawę, że przestraszyli się tylko zegara zaczęli się z siebie śmiać.
-To co idziemy? - Zapytała Patt.
-Oczywiście. Musisz pomóc nam rozwiązać kolejną zagadkę. - Uśmiechnął się do brunetki Eddie.
-Jacy oni są słodcy! - Westchnęła rozmarzona Amber. Na co wymieniona dwójka przewróciła znacząco oczami. - Też byś mógł się choć trochę starać. - Dodała blondynka zwracając się do bruneta wpierniczającego kolejne ciastko które cudem, ocalało po obiedzie.
-Ale przecież ja się staram! Codziennie się ciebie pytam czy chcesz jedno moje ciastko, ale ty mnie zawsze wyśmiewasz i odchodzisz. - Jęknął Lewis. - Okazałabyś mi trochę swoich uczuć. Naprawdę zaczynam myśleć, że jesteś panną bez serca.
-Ja jestem bez serca? Ja?
-A co głucha jesteś?
-O nie mój drogi tak nie będziemy rozmawiać! - Prychnęła i odwróciła się plecami do chłopaka.
-Oj mój Ambrołku tylko nie fochaj się na mnie. - Powiedział Alfie i padł przed blondynką na kolana. Mimo to, Ambs nadal udawała, ( a może była) obrażoną.
-Swoje sprawy rozwiążecie później, a teraz chodźcie. - Ponaglił ich Fabian i wszedł pierwszy do piwnicy. Tam grupka uczniów udała się do sekretnego gabinetu Frobisher'a. Nina wyciągnęła medaliony i każdy wziął do ręki swój. Eddie otworzył przejście i powoli przesunęli się razem ze ścianą. Większość Sibuny stała spokojnie wiedząc co ich czeka. Jednak Williamson obawiała się, że ponownie straci wzrok.






Z perspektywy Patricii





Staliśmy tam i czekaliśmy, aż promień światła przeszywający ciało na wylot zacznie świecić. Strasznie bałam się, że za niedługo ponownie poczuję ból i zobaczę tylko ciemność. Oczywiście nie pokazałam po sobie, że się boję. Bo jak by to wyglądało? Tyle czasu starałam się zachować pozę niczego nie bojącej się dziewczyny, a teraz miałabym się trząść i pokazywać, że tak na prawdę jestem słaba? Co to to nie. Z przeciwległej ściany błysnął promień. Moja dłoń jakby w ogóle nie posłuszna chwyciła dłoń Miller'a stojącego koło mnie. Promień wznosił się ku górze i zatrzymał się na wysokości medalionów. A potem zniknął. Patrzyłam oniemiała na to miejsce. Nie stało się nic. Nie straciłam wzroku. 
- Szczerze? Ten Frobisher był jakiś psychiczny. - Prychnęłam. Po co takie głupoty tworzyć?
- A może nie on to wybudował? - Zapytał Rutter. 
- Proszę cię Fabian. Przecież to on ukrył tu ten krzyż! Który my musimy znaleźć. - Chłopak już nic nie opowiedział. 
- Możesz już mnie puścić, ale nie powiem, całkiem przyjemnie. - Szepnął mi do ucha Eddie. Jak oparzona oderwałam od niego dłoń. Spojrzałam na jego twarz nawet w półmroku widać było jego szczery uśmiech, który obejmował prawie całą twarz. 
- Nie pochlebiaj tak sobie. To było odruchowo, martwiłam się, że znowu stracę wzrok. - Odparłam twardo. 
- Nie tłumacz już się tak Gaduło - Powiedział nadal się uśmiechając. - To co kiedy wcielamy plan w życie?
- Jak będziemy wracać. - Odparłam bez namysłu. Ruszyliśmy za pozostałymi którzy byli już daleko w przodzie. Powoli, ale w końcu doszliśmy do zakrętu za zaraz za nim do .... ściany? Niczego więcej?
- Jak dalej przejdziemy? - Zapytałam.
- Musimy to dopiero wymyślić. - Odparła Nina. - Nie myśl, że wszystko na ciebie czeka gotowe. 
- Wcale tak nie myślę. Myślałam, że za zakrętem będzie coś więcej. 

- No to się pomyliłaś. - Powiedziała wrogim tonem Martin. Co jej dla odmiany jest? O co ma się obrażać? Myśli, że czekam, aż oni zrobią wszystko za mnie? Jak tak to się grubo myli. 
- Jeśli myślisz, że mam nadzieję, że wszystko za mnie zrobicie, to się grubo mylisz! Jak na razie to wy prawie nic nie zrobiliście. 
- No teraz nic, bo nie dajesz nam dojść do zdania i wszystko robisz ty! - Coś czuję, że my nie będziemy mieć za dobrego kontaktu. W sumie mnie to nie obchodzi. 
- To w takim razie proszę, zróbcie to sami! Nie będę się wtrącać. - Powiedziałam zła i odeszłam kawałek od tego miejsca. Podbiegł do mnie w tym czasie Eddie. Czas zacząć działać. 







Blondyn podbiegł do Patricii wołając ją. Ta stanęła i odwróciła się w jego stronę. 
- Czego chcesz? - Zapytała.
- Nie wkurzaj się, ale Nina ma racje. Tylko ty wszystko robisz! 
- To po co mnie tu przyprowadziliście? Skoro macie problem, z tym, że chce coś zrobić.
- W tamtym roku poradziliśmy sobie bez ciebie. 
- I w tym też możecie. Odchodzę. - Odparła zła.
- Z Sibuny?
- Nie z tego miejsca. Z Sibuny póki co nie mam zamiaru. - Brunetka popatrzyła gniewnie w błękitne oczy Eddie'go. Czekając na jego odpowiedź. 
- Szkoda. 
- Jak masz problem to mogę odejść z Sibuny. 
- Na razie nie, ale....
- Nie ma żadnego ale. Chciałam ci tylko oznajmić, że z nami koniec. - Rzuciła na odchodne i powolnym krokiem udała się w kierunku wyjścia. 
- Jak to? - Zapytał zdziwiony Miller.
- Tak to. Możemy być co najwyżej przyjaciółmi. Nic więcej. - Powiedziała nawet się nie obracając w stronę oniemiałego chłopaka. Poszło całkiem nieźle. Ale będę musiała tej ścianie przyjrzeć. - Pomyślała Patricia i z uśmiechem na ustach weszła do gabinetu, i gdy już miała wychodzić z niego usłyszała przytłumione głosy dobiegające zza ściany. Wstrzymała na chwilę oddech. Po chwili ogarnęła się i spojrzała przez dziurkę, z nadzieją, że zobaczy osoby przebywające w piwnicy. Było to Victor i jakiś facet. Koło czterdziestu, pięćdziesięciu lat. Obydwoje się kłócili. I to dość poważnie.







Z perspektywy Patricii






Stałam i wpatrywałam się w nich próbując rozszyfrować kim jest ten człowiek kłócący się z Victorem. Wyglądał znajomo.
- Rufusie, czy ty nie rozumiesz, że to jest zbyt niebezpieczne? - Zapytał przerażony Victor. Nagle dostałam olśnienia to ON. Ten mężczyzna który wysyła wiadomości i co śledził nas. R.Z. Rufus... Tylko jakie nazwisko. Czułam się jakbym była sparaliżowana. Jak on mnie teraz zobaczy to po mnie.
- Niby co jest niebezpiecznie? I tak dziewucha skazana jest na śmierć. - Prychnął mężczyzna. Jak to? Jestem skazana na śmierć?
- Co ty wygadujesz? - Zapytał już teraz zbity z tropu Victor.
- Nic ci nie powiem, ale wiedz, że za niedługo zdobędę i ją i krzyż, a w raz z tym nieśmiertelność. Dziewczyna doprowadzi mnie ku wieczności.
- Jakim sposobem?
- O to niech cię główka nie boli. Za niedługo się przekonasz.
- Nie uda ci się nic. Stowarzyszenie pierwsze zdobędzie krzyż! - Krzyknął już cały czerwony Victor.
- Beze mnie nic wam się nie uda. - Powiedział Rufus i wyszedł z piwnicy, gdy był już przy drzwiach spojrzał w moją stronę. Zupełnie jakby mnie widział. Ale nie mógł prawda? Przerażona usiadłam na krześle i zaczęłam się zastanawiać. Czyli niezależnie od wszystkiego umrę? Zginę? To będzie koniec? Ale jakby mnie tu nie było? A jakbym z powrotem wróciła do domu? Nie ma raczej takiej opcji. Rodzice mnie nie chcą. Podskoczyłam na dźwięk otwieranego przejścia. Wróciła Sibuna. Mimo to nie zwracałam na nich uwagi nadal przestraszona tym co usłyszałam.
- Patt. Co się dzieje? Słyszysz? - Zapytał Eddie podchodząc do mnie. Dalej ich ignorowałam. - Patt!!! - Krzyknął mi do ucha.
- Czego chcesz debilu?! - Krzyknęłam, a po chwili zatkałam sobie usta dłonią zdając sobie sprawę z tego, że Victor może się tam jeszcze kręcić.
- Martwię się! Wszystko w porządku? - On również krzyknął. Uciszyłam go ręką.
- W jak najlepszym. - Powiedziałam bez cienia emocji w głosie.
- A jak ma być, w końcu zerwaliście! - Zaczęła histeryzować Amber.
- Idźcie już, my was dogonimy. - Powiedział Miller, a reszta tylko wzru
szyła ramionami i wyszła. Gdy przejście zamknęło się, blondyn dosiadł się koło mnie i spojrzał zatroskanym wzrokiem.
- Co się stało? - Zapytał.
- Nic. - Odpowiedziałam, bez emocji.
- Przecież widzę. - Naciskał
- Naprawdę nic.
- Powiedziałabyś mi jakby się coś na serio stało?
- Oczywiście, że tak.
- Czyli jest w porządku?
- Przestaniesz pytać się o to samo?
- Chcę wiedzieć
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Odparłam i zdobyłam się nawet na wymuszony uśmiech. Wiedziałam, że nie był do końca przekonany, ale nie mogłam mu na razie powiedzieć.



                                                                                           


Przepraszam, że miałam tygodniową przerwę, mimo, że obiecałam, że rozdział będzie wcześniej, ale od czwartku siedziałam w szpitalu na badaniach i dopiero wczoraj mnie wypuścili. Ale już wszystko jest dobrze, i od teraz postaram się dodawać chociaż o 2 dni wcześniej.
Już tylko 2 dni do wakacji *.* Tylko pogoda się trochę skiepściła. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej bo organizujemy klasowe ognisko, więc oby nie padało. Nie mam jakoś dzisiaj na co narzekać, ( a na waldzia już mi się nie chce, oczywiście tylko tymczasowo ^^ ) może to i lepiej. Strasznie się cieszę z tych wakacji.  Będzie świetnie.
Rozdzialik taki sobie wyszedł. Od teraz zacznę pisać tak, że w formie pierwszoosobowej będę tylko pisała z punktu widzenia Patt, i może Eddie'go, a reszta będzie w formie trzecioosobowej.
Strasznie dziękuję, ze komentarze pod ostatnim postem. Szczerze mówiąc spodziewałam się mniej niż, 17 ale nie narzekam. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, mam nadzieję, że pod tym nie będzie mniej ^^
Nowy rozdział, jak go napiszę i tak jak przedtem za 17-18 komentarzy
To tyle
Do napisania

Stevie ;3


P.S Założyłam nowego bloga, jest dopiero wstęp, i dziś może jeszcze pojawi się prolog, ale zachęcam do zajrzenia. Chociaż nic ciekawego tam nie znajdziecie ( na razie ). Nie podaję linku, tylko wejdźcie na mój profil i kliknijcie na The Ronnie Story




wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 21

Rozdział 21



Z perspektywy Patricii




5 października




Już od dwóch dni jakoś unikam Eddie'go. Niestety idzie mi to coraz gorzej. Wiem, że będę musiała z nim pogadać, ale nie mam na to ochoty. Strasznie głupio to wyszło z tym chodzeniem. Ale niestety nie mogę cofnąć czasu. Zdaję sobie z tego sprawę jak to debilnie wygląda. No, cóż robienie z siebie idiotki idzie mi aż za dobrze. Od dwóch dni również nie znalazłam nic przydatnego do rozwiązania zagadki, związanej z moją przyszłością.
-Patt szybciej, bo się spóźnimy! - Zawołała Joy przez drzwi do łazienki.
-Trzeba było tyle nie siedzieć. Teraz nie marudź! - Odkrzyknęłam. Spojrzałam jeszcze raz w lusterko wiszące, nad umywalką w łazience w domu Anubisa. Makijaż dziś mi wyszedł, moje ciemne proste włosy układały się całkiem, całkiem. Wyglądałam ładnie. Wyjątkowo. Wyszłam z łazienki i udałam się do mojego pokoju po torbę.
-Wiesz, że jesteśmy już spóźnione do szkoły? - Zapytała gniewnie moja przyjaciółka.
-Spokojnie jest dopiero za dziesięć ósma. - Powiedziałam spokojnie. Chwyciłam czarną skórzaną kurtkę i ubrałam ją na siebie. Wzięłam torbę i spakowałam do niej potrzebne na dziś książki. Podeszłam do dużego lustra i przejrzałam się całemu efektowi. Wyglądałam dziś inaczej. Ładniej. Nawet o taki efekt się nie starałam. Poprawiłam mankiet koszuli i odwróciłam się do Joy.
-Tak ładnie wyglądasz, a teraz chodź – Powiedziała Mercer i pociągnęła mnie za rękaw. Szybkim krokiem zeszłyśmy po schodach i udałyśmy się na zewnątrz budynku.
-Masz zamiar dziś unikać Eddie'go?
-Tak.
-Wiesz jak to głupio wygląda?
-Zdaję sobie z tego sprawę.
-I?
-Mam zamiar dalej to robić.
-Face palm – Powiedziała brunetka i chwyciła się za głowę.
-A co mi radzisz?... Albo lepiej nie odpowiadaj – Powiedziałam zrezygnowana. Dalej szłyśmy w milczeniu.
-Co powiesz dziś na kino?
-Może być, tylko ...
-Jak dodasz, że musisz znowu iść do biblioteki to cie zabiję.
-Posłuchaj...
-Nie słyszę. Lalalala..... - Zwołała i pobiegła przed siebie. Ja szłam dalej wolnym krokiem. Na lekcje weszłyśmy równo z dzwonkiem. Podeszłam do ławki i w tym samym momencie przy tej samej ławce stanął Eddie. Szybko poszłam na tył klasy i usiadłam przy oknie. Chłopaka nie zaszczyciłam nawet spojrzeniem. Ta lekcja bardzo się ciągnęła. Dyrektor nawijał coś o naszej lekturze. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę jak oparzona wybiegłam z klasy. Całą przerwę chowałam się w damskiej łazience. Nie tylko tą przerwę, ale także te późniejsze. Nawet wczoraj tak było. I tak wyglądał od wczoraj mój dzień szkolny. Lekcja, przerwa w łazience i z powrotem na lekcję. Miałam już dość. Została ostatnia lekcja. Mianowicie koza. A później już do domu. I leżenie bykiem do wieczora. Otworzyłam swoją szafkę, by włożyć do niej nie potrzebne książki. Gdy tylko otworzyłam drzwiczki na ziemię spadła karteczka.
,,Daję ci dwa tygodnie, Zdecyduj się i przyjdź, a dowiesz się wszystkiego co cię interesuje. O sobie. Tylko nie mów przyjaciołom. Ale czy ty jakiś posiadasz?
                                                                                                                        R.Z


Dwa tygodnie. Zdecydowałam się już. Nigdzie nie idę. Sama się wszystkiego dowiem. Nie muszę mieć żadnego pomocnika. Szczególnie który chce w zamian mnie dla zdobycia nieśmiertelności. Rozejrzałam się dookoła czy przypadkiem nikt się nie kręci. Nikogo. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Wzdrygnęłam się. Ruszyłam powoli w kierunku kozy. Otworzyłam drzwi. Byłam pierwsza. Usiadłam w ławce drugiej od tyłu przy oknie. Mała jest szansa, że ktoś się do mnie dosiądzie.






Z perspektywy Eddie'go




Zmierzałem właśnie do kozy. Głupi dyrektor. Przez niego muszę siedzieć jeszcze jedną godzinę w tej głupiej budzie. Otworzyłem drzwi do klasy i zobaczyłem paru uczniów zajmujących już miejsca. Jednak moją uwagę przykuła pewna drobna brunetka siedząca na tyle i patrząca się przez okno. Znając życie, gdyby wiedziała, że pomyślałem o tym, że jest drobna byłbym już martwy.
-Pospiesz się Edison. Nie chcę całej lekcji spędzić stojąc w drzwiach. - Powiedziała panna Jenkins popychając mnie do środka.
-Eddie. Nie Edison. - Poprawiłem ją oschle. Patt odwróciła się w moją stronę. Na chwilę nasze spojrzenia spotkały się. Jednak dziewczyna zaraz odwróciła głowę z powrotem do okna. Podszedłem do jej ławki.
-Wolne? - Zapytałem. Dziewczyna niepewnie pokiwała głową. Wyglądała dziś przepięknie. Usiadłem koło niej. Mimo to nadal mnie ignorowała.






Z perspektywy Mary




Siedziałam właśnie z Jeromem na kanapie w salonie w domu Anubisa. Byłam wtulona w chłopaka. Było tak cicho i spokojnie. Alfie z Amber pojechał na zakupy, Nina i Fabian, gdzieś zniknęli, Joy siedzi w pokoju, a Patt i Eddie zostali w kozie. Ech... Ta dwójka jest identyczna. Jak dobrze, że Trixie się zjawiła w tym roku. Dziwi mnie fakt, że Jerome nie dostał dziś kozy. Ale cóż tak to mogłam przynajmniej cieszyć się swoim chłopakiem. Clarke pogłaskał mnie po włosach. Wydałam z siebie pomruk zadowolenia.
-O co chodzi? - Zapytał szeptem chłopak.
-O nic. Jest idealnie. Cisza, spokój i ty. - Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam Clarke'wi głęboko w oczy.
-Hehh... Jest aż za cicho. - Szepnął i powoli odsunął się ode mnie i wstał z kanapy. Zrobiłam minę obrażonego dziecka.
-No co? - Zapytał rozbawiony chłopak.
-Czemu wstałeś?
-Idę do kuchni po coś do picia. Chcesz coś? - Zastanowiłam się.
-Tak. Herbatę, poproszę.
-Już się robi. - I Clark zniknął za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Wzięłam do ręki książkę leżącą na stoliku i zaczęłam czytać.
Siedziałam tak i czytałam zatracona w świecie wyobraźni. Co można dzięki zwykłemu czytaniu sobie wyobrazić? Uwielbiałam książki, mimo, że większość uczniów w szkole miała mnie za największego kujona pod słońcem. Nie wiedzieli co ja czytam. Nie uczyłam się prawie wcale. Starczyło, że zapamiętałam z lekcji ważne informacje, a w domu przeczytałam jeden temat do przodu. Tylko tyle. A później czytałam różnego rodzaju powieści.
Ktoś zakrył mi dłońmi oczy. Przełknęłam głośno ślinę. Od pewnego czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ale pewnie tylko wydawało mi się. Tak to na pewno było to.
-Zgadnij kto to? - Szepnął mi męski głos do ucha. Odetchnęłam lekko.
-Ochh... Witaj Gustawie, ale miałeś dziś nie przychodzić, Jerome jest w kuchni i nas zobaczy. - Powiedziałam lekko. Osoba zasłaniająca mi oczy odsunęła się.
-To nie było śmieszne, Jaffray. - Stwierdził Clarke
-A zasłanianie mi oczy było? - Uśmiechnęłam się przebiegle do niego. Mój chłopak podał mi herbatę.
-Dziękuję. - Powiedziałam i zaczęłam upijać ciepłego napoju ze szklanki. Siedzieliśmy już dobrą chwilę w milczeniu.
-Nie zastanawiałaś się nigdy, gdzie znikają na całe dnie Alfie, Nina, Patt, Eddie i Fabian? - Zapytał Jerome wyrywając mnie jednocześnie z zadumy.
-Tak zastanawiałam się nad tym.
-I co?
-To nie nasza sprawa co oni robią. A ty zastanawiałeś się nad tym?
-Tak. Właśnie teraz. Ale oni często wychodzą w nocy.
-Wiem. Nina najpierw sprawdza czy śpimy, a potem idzie.
-Alfie tak samo. To jest na maksa dziwne.
-Masz rację. Ale jak będą chcieli nam powiedzieć o co chodzi to powiedzą. Muszą to sami zrobić. - Spojrzałam znacząco na chłopaka.
-No co? Przecież nie mam zamiaru ich śledzić.
-Taaa jasne. A ja nie mam zamiaru cię teraz pocałować.
-Masz zamiar mnie poca.... - Nie zdążył dokończyć, bo ''zatkałam'' mu usta pocałunkiem.
-Nadal masz zamiar ich śledzić? - Zapytałam, odrywając się od niego.
-No nie wiem. Nie przekonałaś mnie zbytnio. - Powiedział i pocałowałam go jeszcze raz
-A teraz?
-No teraz nie mam zamiaru.
-To dobrze. - Powiedziałam i z powrotem usiadłam na kanapie. Chłopak objął mnie ramieniem





- Porozmawiasz ze mną? - Zapytał blondyn dziewczyny siedzącej do niego plecami. Brunetka powoli odwróciła głowę, ale nadal unikała jego wzroku. Za to Eddie przyglądał jej się tymi błękitnymi oczyma czekając na jakiś ruch z jej strony. Nic. Nie doczeka się.
- To może ja zacznę? - Zapytał. Dziewczyna kiwnęła głową. Była zawstydzona. Teraz już nie ma drogi ucieczki. Muszą ze sobą porozmawiać. - Dlaczego od dwóch dni mnie unikasz? Chodzi o to, że niby chodzimy, ze sobą? - Żadnej odpowiedzi. - No chyba nie o to? Patt odpowiedz!
-C.. Co? - Wychrypiała, jednak zaraz odchrząknęła i zapytała głośniej. - Co?
-Powiedz o co chodzi.
-O nic.
-A wytłumaczysz mi o co chodzi z tym unikaniem? - Zapytał z nadzieją w głosie.
-O nic nie chodzi. - Bąknęła.
-O coś chodzi. MASZ MI TERAZ POWIEDZIEĆ O CO. - Powiedział twardo Miller. Dziewczyna nie miała wyboru.
-Dzieci ja wrócę za 30 min. A wy mi tu macie siedzieć. - Powiedziała panna Jenkins i wyszła z klasy. Uczniowie siedzący w klasie usłyszeli jeszcze tylko dźwięk zamykającego się zamka. Zamknęła nas w klasie. Bardzo mądre. - Pomyśleli sarkastycznie w tym samym czasie Eddie i Patricia.
-Czekam na odpowiedź. - Wrócił do tematu blondyn.
-No dobra. Otóż unikałam ciebie przez te dwa dni z tego powodu, że jakby Amber zobaczyła nas razem to zaczęła by gadać o tym, że jesteśmy parą. Zaczęła by pytać jak nam się układa i tak dalej.
-Okey. Rozumiem. I tylko to był powód? - Zapytał nie do końca przekonany chłopak odpowiedzią Williamson.
-Tak.
-To teraz powiedz o co chodziło z tym całym naszym chodzeniem.
-To to było  tak, że Amber mi nawijała, o randce z Alfie'm, a ja jej nie słuchałam i tylko co jakiś czas potakiwałam. W końcu chyba zaczęła się pytać o nas, a ja tego nie zauważyłam i dalej potakiwałam i tak jakoś wyszło, że jesteśmy parą. - Powiedziała brunetka na jednym wydechu.
-Trzeba będzie coś z tym zrobić.
-Tylko co? - Zaczęli się zastanawiać.
- Mam już nawet pomysł. - Powiedział Eddie. Nie zdając sobie z niczego sprawy, ta oto dwójka była obserwowana przez Rufusa Zeno, który miał zaraz się udać na spotkanie z byłymi współpracownikami. Wszystkim zależało bowiem na tym samym. Druga Wybrana i krzyż Ankh. Jednak Stowarzyszenie nie wiedziało o jednym. Patricia Williamson nie była tylko Wybraną. Była także Obdarzoną. A z tym wiąże się odpowiedzialność i wybranie pomiędzy dobrem i złem. Jednak większości zależało na tej gorszej stronie.



                                                                                                    

I to by było dziś na tyle. Sorki, że tak późno dodaję, ale jeszcze mam internet, który mi od dwóch dni prawie nie działa. Jest co prawda jeszcze Wi-fi na telefonie, ale tam gorzej się ''pracuje'' 
Umieram. Wiecie o co mi pewnie chodzi. O film TdA. Z tego co słyszałam i widziałam fragmenty ( bo ja jeszcze nie oglądałam całego filmu ) powstały te nowe pary. Durne Mabian i Jeroy.  Jednak Jara i Peddie przetrwają wszystko.
Zabiję Waldzia. Jutro wsiadam w samolot i lecę wytłuc scenarzystów i stylistów. Ktoś jedzie ze mną? Jednak mimo wszystko to już koniec TdA. Będzie brakowało, choćby tego marudzenia, że zniszczyli kolejny odcinek. Echh... Moje życie nie ma sensu. Idę skoczyć z dywanu co ja mówię, nie mam w domu dywanu, o to idę skoczyć z krawężnika. 
Zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje moje rozdziały ( w sumie się nie dziwię, sama bym sobie raczej nie skomentowała ), ale prosiłabym żeby komentować, to dla mnie naprawdę dużo znaczy. Jeszcze to, że mam 22 obserwatorów i prawie 15 tys. wyświetleń. 
Nowy rozdział pojawi się jak go napiszę i za 17-18 komentarzy. 

Bye 

Stevie ;3
  

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 20

Rozdział 20


Z perspektywy Joy




-Powtórzę pytanie. Mogę iść z tobą czy nie? - Moja przyjaciółka milczała. Zapewne zastanawiała się nad odpowiedzą. Niezależnie od tego jaka ona będzie i tak pójdę z Patt. Martwiłam się o nią. Nie pozwolę, by robiła coś niebezpiecznego sama. Tak jest najgorzej.
-Obojętne co powiem to i tak ze mną pójdziesz. Prawda?
-Owszem – Uśmiechnęłam się. Ze mną nie ma tak łatwo. Jak już coś postanowię to to na 100% dokonam.
-No to chodź. Musimy wrócić przed Sibuną. - Chwyciłam kurtkę i razem z Patt wyszłyśmy na zewnątrz. Było zimno. Nawet bardzo. Nienawidziłam takiej pogody. Przydałby się w tym momencie jakiś chłopak z kurtką, którą by mi oddał. No może nie byle jaki chłopak, tylko Fabian Rutter, chodzący aktualnie z Wybraną. Nie mam u niego szans, ale nadal wierzę, że mi się uda zwrócić na siebie jego uwagę. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W końcu wiara czyni cuda. Lubię wierzyć w różne niemożliwe rzeczy. To czyni cię tak jakby wyjątkowym. Masz dar jakiego większość nie posiada. Wszystko widzę w kolorowych barwach. Mimo, że większość mojego życia wcale nie jest kolorowa.
Szybkim krokiem zmierzałyśmy w kierunku biblioteki. Robiło się już ciemno, więc zapaliłam latarkę.
-Widzę, że się przygotowałaś. - Zauważyła Trixie.
-Trzeba było. Nie wiadomo o której wrócimy, a już nie jest najlepsza widoczność. - Dalej szłyśmy w milczeniu. Obydwie byłyśmy pogrążone we własnych myślach. Ścieżka którą podążałyśmy była cała mokra i śliska. Parę razy by się już wywaliła, gdyby nie buty, które były stworzone do takiej pogody. Gdy doszłyśmy już do biblioteki siłowałyśmy się chwilę z drzwiami wejściowymi. Z tego co Patt mówiła, za każdym razem, gdy chce się tu wejść blokują się. W momencie w którym drzwi mozolnie się otworzyły. Uderzył mnie zapach wilgoci i starości. Powoli weszłam do środka. Było w pomieszczeniu pełno kurzu. Starość można było zauważyć na każdym kroku. Jednak taki klimat miał to ''coś''. Było tu tajemniczo. No, a kto nie lubi tajemnic?
-Czego mamy szukać? - Zapytałam, gdy już dokładniej rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Książki, w której będą zawarte informacje o córce ciemności, o jej przeznaczeniu, klątwie, walce ze złem i dobrem, czy o czym w takim charakterze. - Odpowiedziała zmieszana brunetka.
-To o ciebie chodzi?
-No niestety. Takie już mam życie. - Uśmiechnęła się słabo.
-Spokojnie znajdziemy coś. - Zaczęłyśmy przeszukiwać książki. Mimo, że byłyśmy same, miałam wrażenie, że ktoś nam się przygląda.





Z perspektywy Patricii




Siedziałyśmy już w tym pomieszczeniu bite 2 godziny. I nic. Kompletnie. Przejrzałyśmy ponad pięćdziesiąt ksiąg i to nie tylko cienkich, ale także takich tomisk. Jakie chyba świat nie widział. W sumie nic ciekawego się nie dowiedziałyśmy. Po dość nieowocnych poszukiwaniach razem z Joy usiadłyśmy na kanapie stojącej po środku niewielkiej biblioteki.
-I co teraz? - Zapytała Mercer.
-Nic. Będę musiała tu wrócić.
-I szukać dalej? Przecież nic nie znajdziesz.
-Będę musiała chociaż spróbować.
-A kiedy chcesz to zrobić? Z tego co wiem, razem z Sibuną rozwiązujecie zagadkę. - Zaczęłam się zastanawiać. Dziewczyna miała rację. Nie będę miała czasu na swoje osobne śledztwo. Boże jak to brzmi? Jakbym była jakimś detektywem. Ze mnie jest marny detektyw. Będę musiała wybierać albo to albo to. Żadne rozwiązanie nie jest dobre. Robiło się już późno. Co ja mówię? Było dopiero po dwudziestej. 
- Poszukajmy jeszcze trochę, bo widzę, że to ci spokoju nie da. - Powiedziała Joy. Uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech.
-Aż tak to widać?
-A jak myślisz? Chyba o niczym innym nie myślisz.
-Masz rację. Dobra wstawaj. Zdążymy jeszcze przejrzeć może jakieś 20 ksiąg. - Westchnęłam i ruszyłam w kierunku stosu książek leżącego na ziemi.

Nadal nic nie znalazłyśmy. Byłam już zrezygnowana. Literki mieszały mi się już przed oczami. Usłyszałam dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Mam bardzo charakterystyczny dzwonek. Mianowicie muzykę z ,,Piratów z Karaibó
w". Dostałam sms'a. Ciekawe od kogo. Odblokowałam iPhon'a i spojrzałam na wyświetlacz. Na chwilę przestało mi bić serce...



Z perspektywy Niny

Weszliśmy do piwnicy w ciszy. Nikt nie chciał się odezwać. Mimo to wiedziałam, że wszystkim już ciążyła ta cisza. Chwyciłam za rękę Fabiana i szłam równo z nim. Weszliśmy do gabinetu. 
- No to co wchodzimy? - Zapytał Eddie. Wszyscy wiedzieli o co mu chodzi. O tunele mieliśmy w końcu tam wejść. Nie możemy więcej marnować czasu. 
- Wchodzimy. - Zarządził Fabian. Podeszliśmy do portretu za którym były ukryte medaliony i każdy chwycił swój do ręki. Oczywiście nie obyło się bez pojękiwania. Zanim każdy wziął sobie medalion minęło już cenne 10 minut. Wreszcie stanęliśmy pod ścianą przy której było przejście. 
- Która to była książka? - Zapytałam.
- Nie mam pojęcia. Jakaś mała, poniszczona. - Odpowiedział blondyn.
- Jest! - Zawołała Amber. Mój chłopak spróbował wyciągnąć książkę z półki i ściana obróciła się. A razem ze ścianą nasza piątka. Szybko założyliśmy medaliony na szyję i czekaliśmy. Na razie nie działo się nic. Może to nie była ta książka i wylądowaliśmy w innym tunelu. Po chwili ze ściany na przeciwko błysnęło światło. Świeciło najpierw nam na stopy. Zaczęło kierowa się ku górze. Chwyciłam przestraszona Fabiana za rękę. Ciekawe kto się bał bardziej ja czy on? No nie ukrywajmy on do najodważniejszych chłopaków nie należy.
- Co to nam zrobi? - Zawołała przerażona Amber.
- Jak medaliony nie zadziałają, to oślepniemy. - Powiedział zadziwiająco spokojny Alfie.
- Ufff.... A już się bałam, że zdarzy nam się coś gorszego - Odetchnęła spokojnie Amber. Wszyscy zwrócili na nią wzrok.  - No co? Przecież tylko stracimy wzrok. To źle?
- Nawet bardzo źle - Krzyknął Eddie. Promień był już na wysokości mojego brzucha. Wznosił się coraz wyżej. Teraz był na wysokości klatki piersiowej. Gdy miał już wznosić się ponad szyję. Światło zatrzymało się na wysokości medalionów i zgasło. 
- Chodźmy - Zarządził Eddie. Ruszyliśmy za nim. Korytarz ciągnął się chyba 800 metrów, tak powiedział przynajmniej Fabian. Gdy doszliśmy już na koniec korytarza, był skręt w lewo. Od zakrętu było chyba 50 metrów i dalej stała ściana. Nie dało się dalej przejść. Po to tu szliśmy? 
- Przecież tu powinien dalej ciągnąć się korytarz. - Stwierdził Fabian.
- Coś jest nie tak. - Dodałam. 
- Zobaczcie, takie coś zostawiają po sobie tylko kosmici. Oni tu byli. Jesteśmy w niebezpieczeństwie!!! - Zaczął krzyczeć Alfie, a jego głos rozniósł się po korytarzu. Spojrzeliśmy na co patrzył. Było to zagłębienie w kształcie piramidy.  
- Uspokój się. - Powiedziała Amber, i spojrzała na niego tym jej "zabijającym" wzrokiem. 
- Sądzę, że trzeba, coś tu wsadzić. - Myślał głośno Fabian.
- A ja sądzę, że trzeba uciekać.  - Zawołał Alfie i pobiegł w stronę wyjścia. 
- No cóż. Nic tu po nas. Ja idę - Powiedział Eddie i ruszył z powrotem.
- Przyjdziemy tu jeszcze. - Zadecydowałam i razem z resztą ruszyliśmy za Eddie'm 





Z perspektywy Patricii 





Na chwilę przestało mi bić serce. 

,, Ciężko jest znaleźć jakieś informacje o sobie, nieprawdaż? 
Zapraszam do mnie, dowiesz się wszystkiego, ale czy twoi znajomi
Cię puszczą? No racja, nie pójdziesz do nich, bo boisz się konfrontacji 
z pewnym chłopakiem. Zdziwiona? Ja wiem o wszystkim. Nawet o 
tym co wyprawiałaś w gimnazjum. 
                                                              R.Z

Patrzyłam przerażona w ekran telefonu. Skąd on wie o tym? Przecież nikt nie wiedział. To jest nie możliwe. To tylko koszmar. Tak to na pewno to. Zaraz się obudzę. Uszczypnęłam się. Nie to nie jest koszmar. To rzeczywistość. 
- Co jest? - Zapytała zmartwiona Joy. 
- Nic.
- Przecież widzę. 
- Mówię ci, że nic się nie dzieje. 
- Mów co chcesz, ale widzę to w twoich oczach, są przerażone. - Spojrzała na mnie przekonującym wzrokiem
- NIC SIĘ NIE STAŁO! - Krzyknęłam, mimo, że wcale tego nie chciałam. - Przepraszam.
- Spoko. Wiem, że teraz w twoim życiu dużo się dzieje, ale mi możesz zaufać. Martwię się o ciebie.
- Wiem, ale jest w porządku. Chodź może wracajmy, dochodzi dwudziesta druga i zaraz będzie upuszczenie szpilki. - Powiedziałam i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Po chwili razem z brunetką szłyśmy w kierunku domu Anubisa. Nie wiem czemu tak wybuchłam. Nie miałam wcale takiego zamiaru. Nie miałam na co być zła. Ale stało się. 
- Masz zamiar dziś jeszcze porozmawiać z Eddie'm i wyjaśnić tą całą sytuację? - Zapytała niespodziewanie Joy. 
- Całkowicie o tym zapomniałam. Nie chce już z nim dzisiaj rozmawiać. - Powiedziałam smutna i spojrzałam na ziemię. Czemu nie chciałam? Bo po prostu, wielka buntowniczka Patricia Williamson się wstydziła. Dla tego.
- Ale wiesz, że w końcu będziesz musiała z nim pogadać? 
- Wiem, ale nie dziś. - Powiedziałam. Weszłyśmy po schodach prowadzących do domu Anubisa i otworzyłyśmy frontowe drzwi. Weszłyśmy do środka. Akurat w tym momencie, kiedy Sibuna z Eddie'm na przodzie wychodziła z piwnicy. Poczerwieniałam jak burak na twarzy. I ruszyłam po schodach na górę w tempie błyskawicy.
- Gaduło poczekaj!!! - Więcej nie usłyszałam, bo zamknęłam się w łazience. 



                                                                                                         


Taaaaaa Ddddddddaaaaaaaa.... 
Mam nadzieję, że się podoba. ;)
Doszłam już do 20 rozdziału. Łał. Szybko to minęło. Dobiję do pięćdziesiątki, a potem to już z górki. Akcja chyba trochę, zrobiła się nudnawa, ale postaram się ją w przyszłości rozkręcić. 
Panie i Panowie, wielkimi krokami zbliżamy się do filmu HoA. Ja osobiście nie umiem się doczekać filmu, naiwnie wierząc, że wróci Jara. Taka jestem naiwna. A co tam xd I tak znając życie wcisną nam posrane Jeroy -,- Z drugiej strony cieszę się, że będą jakieś scenki z Peddie, mam wielką nadzieję, że jak już Patt nie wyprostują włosów na cały film, to chociaż niech na bal jej wyprostują ( bo chyba ma byś nie? ) . Plisssss..... 
W tym tygodniu wystawiają oceny masakra. Jeszcze moja klasa w tym tygodniu pisze dwa sprawdziany z maty, i opowiadanie kryminalne na polskim. To już mogę iść z polaka poprawiać xd A wy jak? Popoprawiane oceny? 
Jeszcze na końcu chciałam wam polecić bloga mojej młodszej siostry, która także próbuje swoich sił w pisaniu. Oto jej blog. Link Mam nadzieje, że zajrzycie.
No to tyle 
Pozdrawiam 
Stevie ;3

P.S Możecie zadać jakieś pytania, w zakładce ,,Rozmowa z postacią''? Bo nudzi mi się ;*



sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 19

Rozdział 19




Z perspektywy Patricii



4 października


Była dziś niedziela. Czas wolny od zajęć, lekcji, nauki. Nie żebym tak zawzięcie się uczyła. Co to to nie. Moje wyniki w nauce są nawet nawet. W domu Anubisa w ogóle się nie uczę, bo zapamiętuje wszystko z lekcji. Dostaje same czwórki. Przyznam się, że mogło by być lepiej. Gdybym się troszkę pouczyła, mogłabym mieć na koniec roku szkolnego pasek, a też bardzo możliwe, że jakbym miała wysoką średnią zaoferowano mi stypendium naukowe. Ale po co? Mi takie oceny jakie mam starczą. Dobra mniejsza z tym.
Jak już wspominałam, dziś był jeszcze czas by się zrelaksować i przygotować się psychicznie i fizycznie na poniedziałek. Kto normalny lubi poniedziałki?
Wszędzie panowała cisza i spokój. Każdy siedział w swoim pokoju i leniuchował. Niestety mi spokojna niedziela się nie należy...
Fabian wymyślił, że dziś pójdziemy zobaczyć te całe korytarze. Mieliśmy iść w piątek, ale połowa Sibuny miała coś do zrobienia. Wczoraj też większość nie mogła. Więc wypadło na dzisiaj. Swoją drogą z jakiej racji my wszyscy mamy się słuchać Fabiana. On nie jest żadnym przywódcą czy czymś podobnym. Jak już by ktoś miał być liderem Sibuny to Nina. Ona jest najważniejsza. A ja najgorsza. Może nie dosłownie, bo udzielam się, ale ja mam się najciężej. Jakaś przepowiednia. Zło i dobro. Wszystko muszę sama ogarnąć. Jak mi się nie uda do czerwca zginę. Marna satysfakcja by cokolwiek robić.
Siedziałam w pokoju i wysłuchiwałam relacji Amber z wczorajszej randki z Alfie'm. Taaa... wysłuchiwałam. Hehhe... Byłam pogrążona we własnych myślach. I co jakiś czas potakiwałam znudzona.
- Ochh... Nawet nie wiesz, jak wczoraj było świetnie.
- Yhhy...
- Alfie jak chce to potrafi być naprawdę romantyczny.
- ...
- Nie gadał nawet o kosmitach
- Yhhy.
- A pomiędzy tobą, z Eddie'm jest wszystko w porządku, a może nawet lepiej? - Nie słuchałam dziewczyny w ogóle. Niech sobie gada i ma wrażenie, że ktoś ją słucha. Chyba jeszcze myśli, że jestem tym zainteresowana. Nie skarżyła się, że jej nie słucham.
- Yhhhyy...
- Spytał się ciebie wreszcie o chodzenie? - Nie chciało mi się już takim sposobem odpowiadać więc zaczęłam kiwać głową. Ciekawe czy dziś znajdziemy coś ciekawego i przydatnego w tej sprawie z krzyżem. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam jak Amber piszczy z radości.
- Więc jesteście ze sobą? - Kiwnęłam potwierdzająco głową. Po chwili dziewczyna podekscytowana podbiegła do mnie i wyściskała.
- Gratuluję! - Zaczęła wrzeszczeć.
- Czego?
- No chłopaka - Czy ja dobrze usłyszałam? Zaczęłam patrzeć na nią tępym wzrokiem 
- Że co? Jakiego?
- No Eddie'go. A mówią, że to ja jestem tempa.
- Jak Eddie'go?
- No tak po prostu. Przed chwilą powiedziałaś, że chodzicie ze sobą.
- Ja nic takiego nie powiedziałam
- To potwierdziłaś.
- Ja..... - Nie dokończyłam, bo blondynka szczęśliwa wybiegła z pokoju. Usłyszałam jeszcze jak wołała.
- Jednak Eleanor będzie miała matkę! - O Boże! Pobladłam. Teraz wszyscy będą myśleć, że chodzę z Eddie'm. Mogłam jej zacząć słuchać. Co ja mu teraz powiem? Zgaduję, że Ambs pobiegła właśnie to jego pokoju, by dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów. Świetnie. Co ja najlepszego zrobiłam?


Z perspektywy Amber 

Pat wrzeszczała do mnie coś jeszcze, ale ja szczęśliwa wcale jej nie słuchałam. Wybiegłam z pokoju i popędziłam do pokoju Eddie'go i Fabiana. Wiedziałam, że będą razem. Jednak ja potrafię ludzi ze sobą łączyć. Najpierw Nina i Fabian, później Mara i Jerome, ja i Alfie, a teraz Patricia i Eddie. Achh... Jaka ja jestem ładna i do tego mądra. Nie ma takiej drugiej na świecie. Gdy znalazłam się przy drzwiach od pokoju chłopaków, nie zapukałam tylko od razu weszłam. Chłopcy siedzieli każdy na swoim miejscu i rozmawiali.
- Puka się! - Krzyknął Eddie.
- Eeee tam. Wiedziałam!
- Co takiego? - Zainteresował się Fabian. 
- Że oni będą ze sobą. - Uśmiechnęłam się szczęśliwa. 
- Że kto będzie z kim? - Zapytał Eddie. 
- No ty. 
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Zasmucił się brunet.
- Bo ja nie mam dziewczyny!
- Oj nie kłam. Przecież chodzisz z Trixie. - Zamurowało go. I Fabiana. 
- Że ja co robię? - Zapytał nie dowierzając. 
- No chodzisz z Pat. Ona jest twoją dziewczyną. - Oł gad. Niektórzy to są tacy tępi. Mam wrażenie, że tylko ja jestem w tym domu mądrościowa. I w dodatku jako jedyna mam wyczucie stylu.
- On chodzi z Pat? - Zapytał ciągle nie dowierzając Fabian. 
- Yhhyy... - Odpowiedziałam chłopakowi. Zwróciłam się do Eddie'go. - Kiedy jej się spytałeś czy będzie twoją dziewczyną. Wczoraj? 
- Co? Nie! 
- Wcześniej? Oooo... Jakie to romantyczne, ukrywaliście to przed nami. Spokojnie teraz się wszyscy dowiedzą. - Zawołałam i wybiegłam z pokoju. 



Z perspektywy Eddie'go 


Amber wybiegła z pokoju, a ja siedziałem z miną przygłupa. Że jak? Ja z Gadułą chodzę, od kiedy? I czemu ja tego nie pamiętam?
- Serio z nią chodzisz? - Zapytał Fabian
- Niee... Amber tak myśli.
- Ciekawe czemu?
- Nie mam pojęcia. 
- A chciałbyś? 
- Że co?
- Z nią chodzić?
- Oczywiście, że tak... Znaczy nie... Znaczy sam nie wiem.... - Odpowiedziałem i poczułem, że czerwienię się na twarzy.
- Oooo... Ktoś tu się zakochał. - Roześmiał się Fabian.
- Wcale nie. 
- Wcale tak. 
- Nie i skończ! - Warknąłem. Męczyli mnie już wszyscy z tego domu wariatów. 
- Chcesz, żebym poprosił Ninę, by wypytała się Trixie o uczucia do ciebie?
- Niee...Chociaż to nie jest taki zły pomysł. Przynajmniej będę wiedział na czym stoję. Czy nadal jest moją przyjaciółką, czy chce czegoś więcej. 
- Ok to ja lecę do Niny. - Powiedział i już go nie było. 



Z perspektywy Patricii



Zbliżała się godzina osiemnasta. Zaraz mieliśmy iść zobaczyć te korytarze, a ja siedziałam ciągle w pokoju. Siedziałam z swoich czterech ścianach od rana. Nie wychodziłam z obawy, że spotkam po drodze Eddie'go i będę musiała mu się tłumaczyć. Przez Amber cała ta plotka rozeszła się w niecałe 10 min. Zaraz przybiegła do mnie Joy, która chciała wiedzieć czy to prawda. Opowiedziałam jej wszystko. W sumie nie było tego wiele. Przez całe te sprawy Sibuny nie mam czasu na spotkania po lekcjach z Joy. Umówiłyśmy się na jutro. Bardzo mi brakowało takich babskich wieczorów. Joy siedziała ze mną cały czas, ale gdy była godz. 17.50 powiedziałam jej, że muszę się zbierać na spotkanie Sibuny. Co będę ukrywała i tak o tym wie. Dziewczyna wyszła, a ja ogarnęłam się trochę i zastanawiałam czy iść z przyjaciółmi czy iść do biblioteki. Wybrałam to drugie muszę w końcu znaleźć jakieś informacje. Tu nie chodzi tylko o krzyż Ankh, ale także o to do czego ja jestem w tym wszystkim potrzebna. Do pokoju przyszła Ambs.
- Czemu jeszcze siedzisz? Nie idziesz?
- Nie. Muszę się pouczyć na jutro do szkoły mam trochę zaległości. - Kłamstwo przeszło mi przez usta z ogromną lekkością.
- Jak sobie chcesz.
- Powiesz reszcie, dlaczego nie idę?
- Tak, a co?
- Nic. - Wiedziałam, że Eddie kapnie się, że coś jest nie tak. Za dobrze mnie zna. Blondynka obejrzała się w lustrze i wyszła. Usłyszałam jak razem z Niną schodzą po schodach. Wyszłam po cichu z pokoju i udałam się koło schodów. Czekali już tam na nie chłopcy.
- Gdzie Trixie? - Zainteresował się moją nieobecnością Eddie.
- Twoja dziewczyna powiedziała, że musi nadrobić zaległości do szkoły. - Miałam ochotę krzyknąć, że nie jestem jego dziewczyną, ale się powstrzymałam. Z tego co widziałam Eddie też tą uwagę puścił mimo uszu.
- To do niej nie podobne.
- Chcesz iść do Trixie? - Powiedziała słodko Amber
- Nie, niech się pouczy. - Powiedział spokojnie blondyn i spojrzał w stronę schodów. Miałam wrażenie, że mnie widzi. Jeśli tak było, nie pokazał tego po sobie.
- Dobra chodźmy już. Musimy wyrobić się przed upuszczeniem szpilki. - Powiedział Fabian i ruszyli w kierunku piwnicy. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi zbiegłam po schodach kierując się do drzwi frontowych.
- Czemu nie poszłaś z nimi? - Zapytała Joy wychodząc z salonu.
- Wszystko słyszałaś?
- Tak. Nie wierzyłam ci, że idziesz. Zachowywałaś się inaczej.
- Jak?
- Nie umiem tego określić, ale tak było. Gdzie ty idziesz?
- Do biblioteki Frobisher'ów na wzgórzu.
- Po co?
- Muszę czegoś poszukać.
- Czemu nie idziesz tam z resztą Sibuny?
- Ponieważ oni nie wiedzą o tej sprawie.
- Dlaczego? Powinni wiedzieć. Jesteście przyjaciółmi i w rozwiązaniu czegokolwiek powinniście sobie ufać i pomagać.
- Nie powiedziałam im dlatego, że szukam czegoś o sobie i sama muszę to ogarnąć. - Brunetka patrzyła się chwilę na mnie swoimi wielkimi oczyma, jakby szukając czegoś. Stałyśmy chwilę w milczeniu.
- Mogę iść z tobą? - Zapytała przerywając ciszę, która panowała wokół nas.



                                                                                                          


Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę was zadowolił. Mimo, że jest kiepski, nie miałam na niego żadnego pomysłu. Ale dodałam. Na ziemię i bić mi pokłony za najsłabszy rozdział !!!  ;-; Nie no, trza się cieszyć, że jest jakie głupoty poczytać.
Założyłam sobie ostatnio ( czyt. wczoraj ) nowego bloga. Ale nie fatygujcie się zaglądając na mój profil. Blog jest założony, ale mogę na niego wchodzić tylko ja. Postanowiłam, że jeśli wymyślę jakąś sensowną historyjkę ( nie na 2 rozdziały ) to dodam tego bloga, byście mogli go poczytać.
Przepraszam za takie długie przerwy w pisaniu, ale zanim ja cokolwiek napiszę, to jeszcze pięćdziesiąt razy wejdę na inne stronki, w między czasie pooglądam coś na yt i tak jakoś mi czas leci. A rozdziału jak nie napisałam, tak nie napisałam.
Na koniec mam maleńką prośbę. Moglibyście komentować rozdziały z większą ilością słów? Byłabym bardzo wdzięczna. Moglibyście wyrazić swoją opinię czy coś się podobało jak tak to co, co się nie podobało. Ale samym ,, super '' czy czymś podobnym nie pogardzę, ponieważ skoro jest więcej komentarzy to więcej osób mam nadzieję to przeczytało.
No to tyle
Do zobaczenia

Stevie ;3