wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 27 cz.2





Patricia Williamson obudziła się obolała i zdrętwiała po ciężkiej nocy. Przez cały swój niespokojny sen, nachodziły ją koszmary. Związane z Sibuną, z Setem, Rufusem, z tą dziwną, małą dziewczynką i z Eddie'm. Brunetka leżała na łóżku nie zdolna się poruszyć. Widać  wczorajsze bieganie po deszczu miało swoje minusy. Przewiało ją. Cała się trzęsła. Jednak Trixie nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Była pewna, że to przez niewyspanie się.
- O! Wstałaś już! Witamy nowy piękny tęczowy dzień! -Zawołała Amber widząc Patricie przez lustro.
Panna Millington była właśnie w trakcie odprawiania swoich codziennych rytuałów związanych z urodą.
- Znowu naoglądałaś się kucyków Pony? - Zapytała Williamson zmuszając swoje ciało do posłuszeństwa. Niezdarnie z czołgała się się z łóżka i podeszłą do szafy, w celu wybrania jakiegoś ubrania ( czyt. ohydnego mundurka szkolnego ) na dzisiejszy dzień.
- A wiesz, że tak? Wczoraj obejrzałam po raz 20 Tęczowa przygoda Pony. Nawet ma być podobno sequel. Pójdziesz ze mną prawda? - Zapytała z nadzieją blondynka
- Alfie z tobą pójdzie. Ja nie zniosłabym twojego płaczu po filmie.
- Zignoruje to. Ty po prostu nie masz serca. A tak w ogóle to nawet dzisiaj mi się śniło, że jestem różoffym jednorożcem. Jako zwierzątko też wyglądam idealnie - Pisnęła szczęśliwa Amber.
- Też bym chciała taki sen. - Powiedziała brunetka, po czym pożałowała, że wypowiedziała te słowa. Chodziło jej o to, że wolała by już śnić o jednorożcach, niż mieć przez całą noc koszmary. Jednak Amber nie wiedząc o tym , już podbiegła do Patricii i zaczęła opowiadać swój barwny sen ze wszystkimi szczegółami. Williamson uciekła przed blondynką do łazienki, by wyszykować się na dzisiejszy dzień. Pierwszy raz w swoim życiu dziewczyna musiała użyć korektora, by zamaskować wory pod oczami jednak wiedziała, że i tak będzie widać, że miała ciężką noc. Gotowa na nowy dzień zeszła na śniadanie. Wszyscy już przy stole siedzieli.
- Ktoś miał ciężką noc? - Zapytał Jerome z drwiącym uśmiechem.
- Siedź cicho. - Warknęła brunetka. Nie chciała już na dzień dobry kłócić się z Clarkiem. Miała już
wystarczająco problemów. Zauważyła, że Miller'a jeszcze nie było. Dziewczyna zaczęła jeść tosty przygotowane przez Trudy. Jednak nie była głodna. Zjadła tylko trochę i postanowiła iść już do szkoły nie czekając na swojego kolegę. Patt wstała od stołu, zrobiła jeden krok i zakręciło jej się w głowie. Jedyne co pamiętała przed straceniem przytomności to krzyki wszystkich, i odgłos upadku. A potem już tylko ciemność.
W tym samym momencie co Patricia zemdlała, do jadalni akurat wchodził Eddie. Gdy zobaczył dziewczynę przewracającą się, szybko do niej podbiegł. Jednak zdążyła już upaść na podłogę. Podniósł Williamson i przeniósł ją na kanapę. Trudy już przyniosła okład. Wszyscy martwili się stanem dziewczyny. Niestety uczniowie musieli iść do szkoły. W akademiku została tylko opiekunka, brunetka i Miller, któremu pozwoliła Trudy zostać by poczekał, aż jego przyjaciółka odzyska przytomność.
Patricia powoli wracała do żywych. Czuła, że ma mokry ręcznik na głowie, i że ktoś trzyma ją za rękę. Powoli zaczęła otwierać oczy. Pierwsze co zobaczyła to jasność, ale z czasem jej wzrok zaczął się przyzwyczajać. Wiedziała kto trzyma ją za rękę. Nie musiała tego 'kogoś' widzieć. Po prostu czuła to. Obróciła głowę w kierunku chłopaka. Ten siedział uśmiechnięty, że dziewczynie nic poważnego się nie stało.
- Nie strasz nas już więcej. Trudy już chciała dzwonić po pogotowie. - Powiedział Eddie z wyraźną ulgą wypisaną na twarzy.
- Ile byłam nieprzytomna? - Zapytała brunetka powoli siadając. Cała się trzęsła.
- Dwadzieścia minut. Dziwię się, że Trudy wcześniej nie zadzwoniła po lekarza.
- Gdzie są wszyscy?
- W szkole.
- A ty zostałeś. Wzorowy uczeń? - Zaśmiała się. Od paru dni czuła, że jej relacja z Eddie'm jakoś się poprawiła.
- No niestety. Widzisz? Sprowadzasz mnie na złą drogę. - Blondyn też uśmiechnął się. Patricia postanowiła wstać z kanapy i iść do kuchni. Oczywiście nie obyło się bez paru chwiejnych kroków. W czym pomógł przyjaciółce Miller. Williamson weszła do kuchni i wzięła z apteczki Apap. Gdy połknęła tabletkę ujrzała pytające spojrzenie chłopaka.
- No co? Głowa mnie boli.
- Trza było mniej wczoraj pić. - Oboje zaśmiali się. Gdy Trixie miała zamiar odpowiedzieć blondynowi do kuchni weszła ich opiekunka.
- Jak się cieszę, że nic ci nie jest. Gwiazdko. Już chciałam dzwonić po karetkę. - Powiedziała i przytuliła dziewczynę. - Czujesz się już lepiej?
- Tak. Wzięłam tabletkę, ale spokojnie nic mi nie jest. - Opiekunka dotknęła czoła dziewczyny.
- Masz gorączkę. Co wzięłaś?
- Apap.
- To dobrze. Powinien zwalczyć temperaturę. - Powiedziała Trudy - A teraz zbierać się do szkoły. -Dodała i wyszła.
- To co teraz? - Zapytał uwodzicielsko Miller
- A co ma być? - Odpowiedziała niewinnie Patt.
- No co robimy? Jakiś film? Pogadamy? Idziemy gdzieś?
- Tak idziemy. Do szkoły. Nie ma wagarów.
- Osz ty niewdzięcznico. Ja tu siedzę przy tobie, martwię się o ciebie, a ty nawet nie chcesz wagarować ze mną? - Blondyn zrobił minę zbitego psiaka, który został strasznie skrzywdzony przez los. Jednak na Patricię takie chwyty nie działają ta zrobiła współczującą minę i powiedziała
- Przykro mi, dbam o twoją edukację. - Za co chłopak dał jej kuksańca w bok.
- No to chodź. Bo spóźnimy się na drugą lekcję. - Eddie podał rękę dziewczynie i ruszyli w kierunku drzwi. Po drodze jeszcze wzięli swoje plecaki, kurtki i parasol i wyszli. Szli nie spiesząc się. Do następnej lekcji mieli jeszcze trochę czasu więc postanowili przejść się. Na dworze, kropiło tylko trochę więc nie mieli czym się przejmować.
- A tak właściwie to co ty robiłaś wczoraj jak zwiałaś z lekcji? - Zapytał po długiej chwili milczenia Eddie.
- Nie twoja sprawa. - Uśmiechnęła się do niego Patt.
- Mi nie powiesz?
- No nie.
- Ranisz. - Powiedział Miller po czym znowu zrobił minę zbitego psiaka.
- Jak mi przykro. Byłam wczoraj na spacerze.
- W taką pogodę?
- No co nie można?
- Czy ja ci kobieto coś mówię? - Oboje uśmiechnęli się do siebie. Zaczęli patrzeć sobie w oczy. Obydwoje
zdali sobie teraz sprawę jak blisko znajdują się ich twarze. Gdyby któreś z nich się lekko przesunęło, dotykali już by się nosami.
-Wiesz jest taka sprawa. - Powiedział po chwili Eddie.
- Jaka? - Zapytała Patricia. Zazwyczaj nienawidziła takich sytuacji bardzo romantycznych, ale ta wydawała jej się jakaś tak inna, wyjątkowa.
- Bo.... wiesz....
- Co wiem?
- No.... Bo...
- Bo...?
- Od....
- Wydusisz to z siebie czy nie? - Williamson teraz miała już dość. Chciała uciec. Jednak wciąż trzymała Eddie'go za rękę. Ten wziął się w garść i na jednym oddechu powiedział.
- Odpewnegoczasuczujędociebiecoświęcejniżtylkoprzyjaźń - Brunetka w połowie nie zrozumiała tego co chłopak powiedział. Domyślała się.
- Możesz powtórzyć?
- Podobasz mi się. - Teraz Patricie zamurowało. Tego się nie spodziewała. Wszyscy chcieli tego by oni byli razem, ale ona myślała, że to się nie spełni. Na początku nawet nie chciała. Ale teraz? Sama nie wiedziała. Williamson nie była typem dziewczyny, która tylko marzy by znaleźć księcia z bajki. Potrafiła o sama o siebie zadbać. Nie była desperatką. Dziewczyna nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Pomyślała, że się przesłyszała, więc postanowiła zażartować.
- Wiesz, też się sobie dziś podobam. Włosy mi się nawet jakoś ułożyły. Pomimo tego, że się nie wyspałam wyglądam jako tako. - Trixie była poddenerwowana.
- Nie w takim sensie. Wiesz o co mi chodzi. - Eddie nie ustępował.
- Domyślam się. Czyżby Amber miała rację?
- W czym?
- W tym, że będziemy kiedyś razem? I że do siebie pasujemy?
- Że będziemy razem? Czyli, że ty chcesz...? - Eddie zmieszał się. Nie wiedział co mu w ogóle do głowy strzeliło, że wyznał właśnie swojej najlepszej przyjaciółce, że mu się podoba.
- No nie wiem, a ty? - Patricia też się zmieszała
- Jaa... Nie wiem... - Teraz to oboje milczeli. Każde patrzyło w inną stronę. W końcu Eddie postanowił się odezwać. - A ty? Co do mnie czujesz?
- Ty... Mi się też podobasz... - Williamson wreszcie wydusiła to z siebie. Ulżyło jej. Ale co teraz?
- Więc co robimy? - Zapytał Miller patrząc się na swoje buty.
- Nie wiem... Spóźnimy się! - Zawołała Patt patrząc na zegarek. Za pięć minut zaczynali następną lekcję. - Pogadamy o tym później. Teraz chodź - Dodała i pociągła chłopaka za rękę. Do klasy weszli na równo z dzwonkiem.
Przez wszystkie lekcje unikali się. Nie rozmawiali ze sobą za dużo. Prawie wcale. Dla nich była to dość niezręczna sytuacja. Patt nigdy nie miała takich problemów, Eddie również. To było dla nich coś nowego. Dla Williamson jednak ten dzień wydawał się jakiś wyjątkowo dziwny. Coś było nie tak. Tylko nie miała pojęcia o co chodzi. Teraz cały dom Anubisa siedział na lekcji dyrektora. Akurat w tej klasie ławki były jednoosobowe, więc Miller i brunetka mieli szczęście. Nie musieli ze sobą siedzieć. Oboje chcieli jednocześnie końca lekcji, a jednocześnie nie chcieli. Eddie siedział znudzony i starał myśleć się o pierdołach, a Patricia zastanawiała się co zrobić. Doszła do wniosku, że musi porozmawiać z Joy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek brunetka poderwała się i podeszła do przyjaciółki.
- Hej. Możemy pogadać po obiedzie?
- Jasne. I tak nie mam nic do roboty. - Odpowiedziała Mercer i uśmiechnęła się. Zastanawiała się jaką sprawę ma Patt. Dziewczyny wróciły razem do akademika. Po obiedzie poszły do pokoju Trixie i Amber, by porozmawiać.
- Więc o co chodzi? - Zapytała Joy, gdy obie już się usadowiły.
- Dziś, gdy szłam do szkoły z Eddie'm, on powiedział, że mu się podobam.
- Wiedziałam, że to nastąpi! - Mercer była zadowolona.
- Bardzo śmieszne. - Patricia była w gorszym humorze niż swoja przyjaciółka.
- Mniejsza z tym. I co zrobiłaś?
- Powiedziałam, że on mi też się podoba.
- I co?
- I nic.
- Jak to? - Joy była teraz zdezorientowana.
- Przełożyliśmy na później tą rozmowę. I co ja mam zrobić?
- Daj mu szansę. Może będziecie szczęśliwi?
- A jeśli nie? A jeśli to zniszczy tylko naszą przyjaźń? - Patt miała pełno obaw. Z jednej strony skoro już powiedzieli sobie co czują to mogą spróbować, ale z drugiej strony jak się pokłócą?
- Jeśli nie zaryzykujesz, nie będziesz wiedzieć.
- No, ale... - W tym momencie usłyszały pukanie do drzwi. Williamson zamarła. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Eddie.
- Gaduło, przejdziemy się? - Zapytał niepewnie. Patricia spojrzała na Joy, by ta doradziła jej co zrobić. Ta kiwnęła głową, że powinna się zgodzić.
- Możemy. - Odpowiedziała Trixie. Wstała wzięła kurtkę i ruszyła do wyjścia. Zobaczyła jeszcze, że Mercer uśmiecha się zachęcając ją. Gdy obydwoje wyszli, szli przez jakiś czas w milczeniu. W końcu doszli do pobliskiego parku. Tam usiedli na ławeczce i siedzieli w ciągłej ciszy.
- Toooo.... Co robimy w związku z...? - Zapytała Patt, by przerwać niezręczną ciszę. Tym razem krępowali się w swoim towarzystwie.
- Nie wiem. Moim zdanie moglibyśmy spróbować, ale to zależy czy ty chcesz? - Odpowiedział Miller. Liczył, że może coś się wydarzy.
- Moglibyśmy. - Powiedziała Gaduła.
- Czyli co? Od teraz jesteśmy...
- Parą? Tak - Dokończyła za chłopaka brunetka i oboje przytulili się.
- Gaduła, moja dziewczyna. - Powiedział cicho Eddie, gdy odsunęli się od siebie. Jednak ta odległość była mała. Ich usta dzieliły centymetry, a ciągle się do siebie zbliżali. Gdy już mieli się pocałować Patricia usłyszała, że ktoś ją woła.
- Trixie!
- Patt!


                                                                                                         

O Boże! Tylko mnie nie bijcie za końcówkę. 
Ale tak łatwo się nie dam ;3 
Macie tak jakby Peddie? Macie. Więc cieszyć się. 
Co do rozdziału. Miałam całkowicie inną wizję artystyczną, ale wyszło jak wyszło. 
To wina Tuska ;-; + ogólnie wyszły same dialogi, ale już trudno. 
Inne będą lepsze. I'm promise.
Zaktualizowałam zakładkę 'Postacie' więc znajduje się tam zupełnie coś innego. Nowe informacje o bohaterach. W tym dwie nowe postacie, które niebawem pojawią się w opowiadaniu. 
Dziękuję, za komentarze i nominację. Duuuużo ich. ;)
Macie może jakieś pomysły co do rozdziałów? Chętnie jakieś usłyszę. 
Ostatnio dużo blogów o HoA zakańcza bądź zawiesza swoją działalność. Wielka szkoda. Wszystkie te blogi, opowiadały inne historie. Każda była ciekawa. Rozumiem, że zainteresowanie tym serialem przechodzi, ale te wszystkie opowiadania były, są świetne. 
Początek roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Ja nie chcę do szkoły!!! ;c Nie chcę wracać do tych idiotów z mojej klasy. Czasami patrzę na nich jak na debili ;-; 
Next znowu za 20 komentarzy ;)
No cóż,
Do następnego rozdziału.

Bye

Stevie 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 27 cz.1





Nina wyciągnęła medalion i dotknęła nim globusa. Ten otworzył się, a oni zobaczyli... przedmiot, który przypominał piramidę. Piramida była wykonana ze szkła, lub jakiegoś przeźroczystego kamienia. Gdy Martin podniosła ją do góry, do światła, salon wypełniły przeróżne kolory tęczy. Ze środka piramidy wylewały się coraz to nowsze odcienie błękitu, czerwieni, żółci, pomarańczu i innych kolorów. Fabian i Nina stali jak
zaczarowani wpatrując się w te dziwne zjawisko. Rozum jako pierwszy odzyskał Fabian i pospiesznie wziął piramidę z rąk jego dziewczyny i zawinął w swoją bluzę.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zezłościła się Martin.
- Widziałaś jak to działa? - Zapytał.
- Widziałam. Przepiękny widok.
- A wiesz ile czasu stoimy tu tak się wpatrując w tą piramidę?
- Ile?
- 30 min!
- Jak to? - Zapytała zszokowana Nina
- Te kolory jakoś nas zaczarowały. - Fabian, sam nie rozumiał zdarzenia, które miło miejsce przed paroma minutami. Zajrzał do wnętrza globusa i spostrzegł, że w środku znajduje się karteczka. Wziął ją i przeczytał na głos
Kolejne zadanie już za wami
Jednak droga do krzyża jeszcze daleka
Przejdziecie wiele, może wam się nie udać
Wygrana od nastawienia zależy, więc jeśli szukasz
nagrody do złych celów - zaprzestań poszukiwań
nie dojdziesz do niczego, jeśli jednak szukasz 
i masz czyste serce w końcu dojdziesz do końca 
i zdobędziesz to czego szukałeś 
- Robimy zebranie Sibuny po lekcjach. - Powiedziała Nina.
- Tak. Wracajmy, bo jeszcze ktoś wróci. - Rutter chwycił ciemn blondynkę za rękę i chowając piramidę do torby, ruszył w kierunku drzwi. Niestety dwójka nie wiedziała, że w kuchni w tym czasie znajdował się Jerome Clarke, który nie pojawił się dziś w szkole i siedział w swoim pokoju, rozmyślając nad kawałem, który ma zrobić razem z Alfie'm Victorowi. Akurat, gdy Fabian z Niną weszli do salonu i zaczęli poszukiwania piramidy, Clarke zgłodniał i przyszedł zrobić sobie coś do jedzenia. Zauważył kręcących się po salonie przyjaciół i postanowił im się przyglądać. Już od jakiegoś czasu chciał się dowiedzieć co Nina, Fabian, Eddie, Patt, Alfie i Amber robią całymi dniami. Wymyślał już tysiące rzeczy m.in, że uczniowie domu Anubisa planują ściągnięcie Mick'a z powrotem do akademika. Jednak to co zobaczył przebiło jego teorie. Z tego co zobaczył i usłyszał nie rozumiał kompletnie nic. Mimo to, że obiecał Marze, że się nie wtrąci, postanowił dowiedzieć się, co ta cała Sibuna wyrabia.
W tym samym czasie reszta mieszkańców akademika siedziała na lekcji pani Jenkins. W ostatnie ławce przy oknie siedziała Patricia z Eddie'm. Dziewczyna nie słuchała wykładu nauczycielki i bezmyślnie wpatrywała się w widok za oknem. Na dworze zaczęło padać. Jak tylko Nina z Fabianem wyszli, lunęło. Mimo, że wszyscy mieli kurtki nikt nie przygotował się na taki deszcz. Williamson uwielbiała ulewy. Gdy była mała zawsze biegała po kałużach i wracała do domu cała przemoknięta i przemarznięta, ale za to szczęśliwa.Ciekawe czy teraz też by się tak dało? - Zastanawiała się. W tym momencie do sali weszła Nina z Fabianem. Byli tylko trochę mokrzy. Pewnie wzięli parasolkę. - Pomyślała Patt. Ona nie brałaby parasolki, tylko latała by po deszczu. wskakiwała do kałuż, aż byłaby cała morka.
- Przepraszamy za spóźnienie, ale Nina, źle się czuła. - Powiedział Fabian.
- Mam nadzieję, że jest już lepiej. A teraz siadajcie. - Zagrzmiał potężny głos nauczycieli. Rutter i Martin spędzili prawię półtorej godziny szukając piramidy, ale opłacało się, bo siedli na swoich miejscach uśmiechnięci. Uczniowie mieli dziś dwie godziny z rzędu z panią Jenkins i dzięki Bogu, była to już ich druga lekcja. A raczej końcówka lekcji. Do dzwonka zostało mniej niż dziesięć minut. Patricia postanowiła nie siedzieć bezczynnie. Podniosła rękę.
- Tak Williamson? - Zapytała niecierpliwie nauczycielka, zła, że ktoś przeszkodził jej w wykładzie.
- Mogę iść do toalety? - Zapytała bardzo słodko brunetka. Czuła, że jeśli będzie siedziała jeszcze chwilę w klasie to wybuchnie.
- Nie wytrzymasz 10 minut?
- Nieee...
- Idź. - Powiedziała Jenkins przewracając oczami. Na co Patricia uśmiechnęła się i wstając szepnęła do Eddie'go.
- Weź mi rzeczy.
- Co kombinujesz? - Odszepnął Miller jednak dziewczyna była już przy drzwiach. Szybko wyszła z klasy i kierując się w przeciwnym kierunku niż są toalety. Podeszła do swojej szafki, otworzyła ją, wzięła swoją skórzaną kurtkę, ubrała ją, i zaczęła biegnąć w stronę drzwi frontowych. Czuła, że jeśli zaraz nie wyjdzie na świeże powietrze to się udusi. Dopadła wreszcie drzwi i tak by nikt jej nie zauważył wyszła na dwór. Po chwili poczuła na sobie krople deszczu. Poczuła się wolna. Pobiegła do pierwszego zakrętu i gdy minęła zakręt prowadzący do szkoły, prawie rzuciła się na kałuże. Poczuła się w paru procentach szczęśliwa jak kiedyś. Biegała, gdzie się tylko dało. Wiedziała, że lekcje się już skończyły, ale nie dbała o to. Liczyło się to, że robi to co chce. Tutaj i tak nikt jej nie zauważy. Dziewczyna była już cała przemoknięta i zmarznięta. Niechętnie zaczęła kierować się w stronę domu Anubisa, niestety żołądek dawał jej się we znaki. Gdy znalazła się pod akademikiem, stała jeszcze chwilę na świeżym powietrzu rozkoszując się deszczem spływającym po jej ciele i wreszcie ruszyła się i najciszej jak się dało weszła do domu.
- Gdzieś ty się podziewała? I jak ty wyglądasz? - Od razu, gdy tylko przekroczyła próg domu naskoczył na nią Miller.
- Spokojnie, byłam na spacerze. - Powiedziała Patricia patrząc na chłopaka. Musiała przyznać, że wyglądał całkiem uroczo złoszcząc się na nią. Wiedziała, że martwił się o nią, ale nie żałowała, że tak zrobiła.
- W taką pogodę? Czy ty już do reszty zwariowałaś, Gaduło? - Powiedział blondyn, po czym przytulił ją by się trochę ogrzała.
- Przestań. Puść mnie. Już idę się przebrać. - Roześmiała się brunetka i udała się do swojego pokoju. Gdy podnosiła ubranie leżące na ziemi, zakręciło jej się w głowie, ale nie zwróciła na to uwagi. Poszła się przebrać. Patricia już sucha, zeszła na dół. Przy stole nikogo nie było, czyli wszyscy już zjedli.
- Trudy jest coś jeszcze do jedzenia? - Zawołała. Niestety nikt jej nie odpowiedział. - No trudno. - Mruknęła do siebie i ruszyła w stronę kuchni. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła wszystkie składniki, by zrobić sobie naleśniki.
Gdy wyciągała talerz, by nałożyć sobie naleśniki, ręka zaczęła jej się trząść. Nagle jakby spod ziemi wyrósł, koło niej Eddie.
- Daj pomogę ci. - Zaofiarował się i wziął od niej talerz.
- Dzięki. To ze zmęczenia. - Uśmiechnęła się do chłopaka. Patricii zrobiło się zimno. Założyła bluzę, by się rozgrzać i przy okazji, by Miller nie zauważył gęsiej skórki na jej rękach.
- Nie wiedziałem, że potrafisz gotować.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Powiedziała Patt jedząc ostatniego naleśnika. Siedziała przy stole z blondynem i rozmawiali o błahostkach.
- Robisz coś wieczorem?
- Muszę iść załatwić coś w szkole. - Odpowiedziała bez zastanowienia Williamson.
- Ty musisz załatwić coś w szkole? - Eddie nie dowierzał Patt. Wiedział, że sama dobrowolnie nie poszła by do szkoły.
- Tak.
- A co takiego?
- A to już nie twoja sprawa. - Powiedziała brunetka wstając z krzesła. Źle się czuła okłamując chłopaka, ale cóż mogła poradzić? Nie mogła mu powiedzieć co zamierza robić. Patricia zaniosła naczynia do zmywarki i udała się do pokoju Joy. Zapukała, po czym nie oczekując odpowiedzi weszła do środka. Jej przyjaciółka siedziała sama w pokoju.
- Hej. Czemu jesteś sama? - Zapytała buntowniczka siadając koło Mercer.
- Nina poszła do Amber, a Mara gdzieś z Jerome'm. A ja nie miałam, gdzie iść, więc siedzę tutaj i oglądam na laptopie  Pretty Little Liars - Patricia razem z Joy były największymi fankami tego serialu. Obie potrafiły godzinami snuć różne teorie na temat, kto jest A lub Read Coat. Obydwie, gdy tylko na ekranie pojawiał się Toby piszczały na cały dom. Nieraz do pokoju przybiegali chłopcy, żeby zobaczyć co się dzieje. Znacznie częściej przybiegał jednak Eddie, który był w każdej chwili gotowy stanąć w obronie przyjaciółek.
Williamson miała plany na wieczór, w których nie uwzględniła Joy, ale postanowiła, że zmieni je trochę, tak aby przyjaciółka nie czuła się opuszczona.
- Masz ochotę iść dziś ze mną do biblioteki? - Zapytała po chwili milczenia Patt
- Znowu szukasz jakiś informacji o sobie?
- Niestety. W dalszym ciągu niczego konkretnego nie znalazłam.
- Pójdę z tobą. Ktoś musi wiedzieć co robisz całymi dniami. - Mercer przytuliła Trixie i obie wstały, Joy wzięła kurtkę i ruszyła w kierunku drzwi. Williamson zrobiła to samo. Umówiły się, na spotkanie przed drzwiami frontowymi za 2 min. Patricia weszła tylko do swojego pokoju, chwyciła kurtkę i wyszła. Przyjaciółki wyszły przed akademik, na ulewę. Joy wzięła parasol i rozłożyła go. Dziewczyny zmieściłyby się pod nim obie, jednak Patricia wolała być mokra. W bibliotece spędziły około 3 godziny, mimo to nic nie znalazły. Zrezygnowane wróciły do domu. Williamson już drugi raz tego dnia była przemoczona. Zmarznięta i zmęczona, przebrała się do piżamy i wskoczyła do ciepłego łóżeczka. Ledwo zamknęła oczy, i już zasnęła. Jednak ta noc nie należała do najprzyjemniejszych.


                                                                                              

Macie kolejną część tego badziewia. Ten rozdział został podzielony na dwie części, bo był by za długi na jeden. Ogólnie ja nie jestem z niego zadowolona. Efekt miał być inny, a wyszło jak wyszło. Prawdopodobnie po następnym rozdziale będziecie zadowoleni. Domyślajcie się o co chodzi. ^^ 
Opowiadanie trochę krótkie, ale co tam. Ważne, że jest. ;) 
Za wszelkie błędy, powtórzenia przepraszam, ale nie mam już siły sprawdzać tego po raz dziesiąty. 
Wróciłam już z Chorwacji, więc od teraz powinnam w miarę regularnie wstawiać posty.
Dziękuję, za komentarze, pod ostatnim postem. Wiecie, że jest o ogromna motywacja czytając, że komuś się to podoba. 
 Jeśli macie jakieś pomysły co do opowiadania to założyłam zakładkę 'sugestie'. Więc czekam na wieeeeeleeee pomysłów z waszej strony. Ja ostatnio weny nie mam, co widać po rozdziałach, ale powinno być coraz lepiej.
Wiem macie dość mojego użalania się nad sobą, ale Stevie to bardzo lubi robić ;-;
Następny rozdział za 20 komentarzy ;) 

No cóż, do następnej części 
Bye 

Stevie 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 26

Rozdział 26





Z perspektywy Patricii




Siedziałam chwilę jeszcze z Joy rozmawiając na temat tej dziewczynki. Obydwie nie miałyśmy pojęcia kim ona jest. Nie miałyśmy również pojęcia jakim cudem Mercer też ją widzi. To było dziwne. Postanowiłyśmy, że póki co na razie nie powiemy nikomu o niej. Coraz więcej kłamstw miałam na swoim koncie. Coraz więcej rzeczy ukrywałam przed przyjaciółmi... Przed Eddie'm. Czułam się jak Spencer, Aria, Emily i Hanna z Pretty Little Liars. U nich ta cała sprawa z A, a u mnie? No właśnie. Dobrze wiem, kto do mnie wysyła te sms'y. Muszę komuś powiedzieć wszystko, o tym kim jestem? Najlepiej Eddie'mu. Przemknęło mi przez myśl. Nie, on się za bardzo by tym przejął. Traktuje mnie jak siostrę. Jak siostrę? Przecież ewidentnie, nie jesteś dla niego tylko przyjaciółką. Znowu jakiś niechciany głosik mówi, gdzieś głęboko w moim umyśle. Gdy będę gotowa, to powiem o tym komuś. Raczej to będzie Joy, ona powinna rozumieć. Moje rozmyślania przerywa dzwonek telefonu, świadczący o tym, że dostałam sms'a.
Komu prawdę powiedzieć? Najlepiej nikomu, jeszcze będziesz
tego później żałowała. Nie masz pojęcia co dzieje się w twoim
życiu. Jak dobrze, że pewne osoby o tym doskonale wiedzą i
zdołają zrobić wszystko by osiągnąć swój cel.
- R.Z
Gdy to czytałam, od razu, mimowolnie zadrżałam. Jakim sposobem on wie o tym wszystkim? Wie o tym o czym ja nie mam jeszcze pojęcia. Może to niegłupi pomysł się z nim spotkać? NIE! STOP! Czy ja za to jestem aż taka głupia? 
- Pat? Co się dzieje? - Zapytała Joy. Całkowicie zapomniałam o tym, że ona tu siedzi.
- Nic. - Znowu. Znowu kłamię. Kiedyś się doigram.
- Przecież widzę. Mnie nie oszukasz. - Mówi moja przyjaciółka i dotyka mojej dłoni, na znak, że mogę jej zaufać i powiedzieć o wszystkim. 
- Później ci o tym powiem. To na prawdę nic poważnego. - Zapewniam ją. Nagle mi się coś przypomniało. - O cholera! Przecież miałyśmy iść do kina. 
- Racja! Która godzina? - Włączyłam telefon i pokazałam jej. Obydwie zerwałyśmy się w łóżka, szybko ubrałyśmy i zeszłyśmy na dół. Niny, Fabiana, Amber i Eddie'go już nie było. Może pomyśleli, że już poszłyśmy. Wyszłyśmy na zewnątrz. Gdy tylko przekroczyłyśmy drzwi frontowe, dopadło nas lodowate powietrze. Czucie straszne. Jakby ktoś dał ci w twarz. Szłyśmy żwawym tempem. Ja i Joy jesteśmy typem, ''możemy zrobić wszystko byle nie biegać.'' Kino było dość spory kawałek od domu Anubisa. Ale jakimś cudem zdążyłyśmy na początek filmu. Kupiłyśmy bilety i weszłyśmy do sali. Zaczęłyśmy rozglądać się po sali w poszukiwaniu przyjaciół, jednak ich nie widziałyśmy. Pewnie udali się na ten drugi film. Myślałam, że Eddie przyjdzie na ten, na horror. No trudno. Wzruszyłyśmy ramionami i zajęłyśmy miejsca. Czas zacząć horror! Dawno ich nie oglądałam. 


W tym samym czasie, w sali obok czwórka mieszkańców domu Anubisa siedziała i oglądała film dla dzieci który wybrała Amber. Piątka? Do Niny, Fabiana, Amber i Eddie'go dołączył również Alfie Lewis, po którego panna Millington zadzwoniła.
Obydwa seanse trwały już jakieś półtorej godziny. W jednej sali siedziała Patricia z Joy, które oglądając horror śmiały się w najlepsze. Dla nich były to żałosne filmy, i przyszły tylko się pośmiać. Niestety połowa sali nie podzielała ich entuzjazmu. Ciągle je uciszali i uciszali, jednak im to nie wychodziło. W końcu tak wkurzyły już ludzi, że przyszedł ochroniarz i kazał im wyjść z seansu. Brunetki wyszły pękając ze śmiechu. W tym samym czasie w sali obok siedziała Nina z Fabianem przytuleni do siebie i oglądający film o kucykach Pony, które bardzo kochała Amber. Ta właśnie wymieniona siedziała obok nich i popiskiwała ze szczęścia, gdy tylko wydarzyło się coś ciekawego. Obok niej siedział Alfie, wpierdzielający już piąty kubełek z popcornem oraz trzecie nachos. Koło Lewisa siedział Eddie, który co jakiś czas pod sypiał. W przerwie między spaniem Miller usłyszał, że film się kończy. Zadowolony wstał i szybko zmierzał do wyjścia, by jak najszybciej odciąć się od płaczącej Amber, która się załamała, że tak wspaniały film się skończył.
Razem z nią płakał również Alfie, któremu, właśnie skończył się popcorn, a nie miał już więcej pieniędzy by sobie kupić jeszcze jeden. Za blondynem z sami wyszła zadowolona z życia Fabina. Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz wszyscy z wyjątkiem Eddie'go próbowali pocieszyć Amber. Miller stał i z nudów patrzył się na drzwi wejściowe do kina, z których właśnie ochroniarz wyprowadzał śmiejące się dwie dziewczyny. Po chwili dopiero zdał sobie sprawę, że tymi dziewczynami są Patricia i Joy. Zdziwiony popatrzył na Williamson.
- No co? - Odpowiedziała zarumieniona ze śmiechu. 
- No nic, Gaduło. Aż taka niegrzeczna byłaś, że ochroniarz musiał cię wyprowadzać? 
- Ludzie po prostu nie mają poczucia humoru. - Stwierdziła oschle, ale mimo to wciąż się z Joy uśmiechały.
- Chwilę mnie koło ciebie nie ma, a ty już wpadasz w tarapaty. - Powiedział blondyn rozbawiony. Jednak Trixie postanowiła puścić tę uwagę mimo uszu i zapytała.
- Co z nią? - Popatrzyła na Amber, która już w miarę się uspokoiła. 
- Wracamy? - Zapytała Joy pozostałych, w tym czasie, gdy Eddie, chciał własnie opowiedzieć Patricii. 
- Dziewczyna, a wy skąd się tu wzięłyście? - Zapytała zdziwiona Nina. 
- Jak to skąd? Byłyśmy na filmie. - Przyjaciółki spojrzały na siebie i zaczęły chichotać. 
- Okeyyy... Powiedzmy, że z nimi jest wszystko w porządku. - Powiedział Fabian, objął Ninę i zaczęli iść w kierunku domu Anubisa. To samo zrobiło Amfie. Za nimi na samym końcu ociągając się szli Patricia, Eddie i Joy. 
- No więc co stało się Amber? - Zapytała Mercer
- Byliśmy na filmie o kucykach i gdy się skończył to ona zaczęła płakać. 
- Na filmie o kucykach? To musiałeś mieć niezłą zabawę. - Stwierdziła Williamson. 
- Prawie cały film przespałem. A za co was wywalili z kina? - Zapytał Eddie, który bardzo chciał wiedzieć, za co zostały wyrzucone. 
- My byłyśmy na horrorze i cały czas się śmiałyśmy, z tego jaki głupi był ten film i z ludzi, którzy są strasznie naiwni i się boją. - Powiedziała Patt i zaczęła uśmiechać się do Joy. 
- Wiesz co sądzę, że jakbym ja wybierał horror, to byś się bała. - Powiedział chłopak pewny siebie. 
- Jasne.
- Powątpiewasz?
- No oczywiście!
- Dobrze. To jesteśmy umówieni do kina na horror. - Teraz Eddie miał uśmiech na całą twarz. A Patricii przemknęło przez myśl Randka! Jednak zaraz się opanowała i była zła na samą siebie, że taką myśl dopuściła do siebie.
- Już się boję.
- Taki miał być efekt. - Miller i Williamson szli koło siebie, cały czas uśmiechnięci. Koło Patt szła Joy która nie przejmowała się, że nie uczestniczy w rozmowie. Dziewczyna cieszyła się, że jej przyjaciółka jest właśnie teraz szczęśliwa. Szli chwilę w ciszy. Takiej przyjemnej, nieciążącej nikomu ciszy.
- Ej, a tak właściwie, to co wy dwie robiłyście w gabinecie? - Zapytał blondyn.
- Coś. Nie twoja sprawa. - Odpowiedziała mu Patricia, na co blondyn złapał ją za dłoń i po chwili zapytał.
- Mi nie powiesz? Mi? Spójrz na tą twarz, na te włosy, na ten uśmiech. - Chłopak próbował ją przekonać, jednak niczym to nie poskutkowało.
- Jakoś mnie nie przekonuje. - Powiedziała Williamson i resztę drogi szli już w ciszy, cały czas trzymając się za ręce. Dla obydwóch było to jakieś przyjemne uczucie, jednak żadne z nich nie chciało się przyznać do tego. Dopiero, gdy byli już koło domu Anubisa, zdali sobie sprawę jak tu musi wyglądać, mimo to nie żadne z nich nie puściło drugiego.
- Idź już Joy, zaraz przyjdę. - Powiedziała Trixie.
- Już mnie nie ma. - Odpowiedziała i ruszyła szybko do domu, by zostawić, według niej i wszystkich zakochaną parę. Patricia i Eddie stali tak patrząc sobie w oczy i uśmiechając się. Obydwoje chcieliby tak spędzać wieczory. W głowie Williamson zaczęła lecieć właśnie piosenka Bella Note, która kojarzyła jej się jakoś ze wszystkimi romantycznymi momentami. Jednak jedna jej część nie chciała wcale romantycznego momentu. Ta część niestety wygrywała.
- O czym myślisz? - Zapytał Eddie wpatrując się w zarumienioną twarz swojej przyjaciółki. Obydwoje cieszyli się z tego momentu. Jednak wszystko co dobrze musi się skończyć.
- Bachory! Do środka! Zaraz upada szpilka! - Zagrzmiał potężny głos Victora.
- No nie. - Powiedział Eddie w tym samym momencie co Williamson. Obydwoje powoli weszli do domu Anubisa. Stanęli dopiero przy schodach.
- No to dobranoc. - Powiedział Eddie.
- Wiesz co mimo wszystko, to był na prawdę udany dzień. - Patricia powiedziała do chłopaka.
- Też tak uważam. - Pomiędzy tą dwójką widać było chemię.
- Dobranoc. - Powiedziała Trixie i zaczęła kierować się do swojego pokoju.
- Dobranoc, Gaduło. - Szepnął Eddie i też poszedł do swojego pokoju.





20 października




Minęło dziesięć dni od wypadu Sibuny do kina. Od tego momentu humor pomiędzy przyjaciółmi nie zmalał. Każdy mimo wszystko chodził uśmiechnięty. Oprócz Patricii która co jakiś czas marudziła. W ciągu tych dziesięciu dni przyjaciele szukali również czegoś na kształt piramidy, by w końcu przejść do następnego zadania. Wpadli już na jakiś trop, jednak nic na razie nie znaleźli. Ale byli coraz bliżej. Aktualnie wszyscy mieszkańcy domu Anubisa siedzieli na jakże nudnej lekcji historii prowadzonej przez pana Sweet'a. Nikt go nie słuchał z wyjątkiem Fabiana i Mary, którzy co drugie słowo notowali. Ale stało się coś, że Sibuna również zaczęła słuchać.
- Legenda głosi, że w miejscu, gdzie da się objąć całą ziemię, znajdzie się magiczny przedmiot. Nikt nie wie, gdzie go szukać, ani do czego służy, ale wielu ludzi go poszukuje. - Eric Sweet zakończył swoją mowę na równo z dzwonkiem. Pierwsi z klasy wyszli Nina,Fabian za nimi Eddie i Patricia, a na końcu Amber z Alfie'm, który niósł plecak blondynce. Wszyscy stanęli koło szafki Fabiana i czekali, aż on coś powie.
- Zauważyliście, że ta wskazówka jest cała? - Powiedział po chwili milczenia.
- Tak. My tylko znaleźliśmy : Legenda mówi, że w miejscu gdzie da się objąć... - Powiedziała Nina.
- Jak myślicie, chodzi o tą piramidę? - Zapytała Patricia.
- Pewnie tak. Ale co to może być? - Zastanawiał się Fabian.
- Jak to co globus. Czy nie? - Zapytała Amber, na którą wszyscy skierowali wzrok.
- Ambs jesteś genialna! - Wykrzyknął Rutter.
- Ja wiem. - Blondynka uśmiechnęła się dumna z siebie.
- Ja już nawet wiem który globus. - Powiedział dotąd milczący Eddie.
- Który? - Zapytał Alfie.
- Ten co stoi w salonie w domu Anubisa.
- Kto tam pójdzie?
- Ja z Niną. Trudy powinna być teraz na zakupach, więc mamy czas, a Victora ostatnio nie ma. - Powiedział Fabian.
- Po lekcjach, przyjdźcie do pokoju Fabiana i Eddie'go. Jeśli znajdziemy tą piramidę to zejdziemy do tuneli. - Dodała Nina
- A co z obiadkiem? - Zapytał Alfie, który natychmiast posmutniał.
- Poczeka. - Odpowiedziała oschle Williamson. Nina z Fabianem odeszli, a reszta ruszyła na następną lekcję. Muszą się zastanowić co powiedzieć pani Jenkins, gdy się spyta gdzie Rutter i Martin. Oczywiście kłamstwo spadło na Patricie, która powiedział, że Nina poczuła się źle i Fabian zaprowadził ją do Trudy. W tym samym czasie Nina i Fabian wchodzili do domu Anubisa. Chłopak sprawdził czy nie ma Victora i obydwoje ruszyli do globusa stojącego pod oknem w salonie. Przyjrzeli mu się dokładnie i zobaczyli, że jest lekkie wgłębienie, żeby przyłożyć oko Horusa. Nina wyciągnęła medalion i dotknęła nim globusa. Ten otworzył się, a oni zobaczyli....


                                                                                              

A macie nowy rozdział. Obiecałam, że dodam i dodaje. Trochę lepszy wyszedł niż ostatni, ale nie jestem w pełni zadowolona. Macie, też jakąś scenę z Peddie. Mam nadzieję, że się cieszycie. 
Dziękuję, ze komentarze pod ostatnim postem. To dla mnie naprawdę duża motywacja czytać, że komuś się to podoba. 
Minął już miesiąc wakacji. Maskara. Jakoś strasznie szybko to zleciało. Jedziecie w sierpniu gdzieś? Bo ja na kolonie do Chorwacji ♥
Następny rozdział też za 20 komentarzy. 
Nie ma co się rozpisywać. Kończę
Do napisania.
Bye 

Stevie