niedziela, 29 września 2013

Rozdział 30


31 października


Z perspektywy Patricii


Wczoraj wyszło na to, że nie poszliśmy do kina. Ambs za długo się zbierała i Trudy nie chciała nas puścić. Razem z Eddie'm wściekliśmy się na nią. Biedna się rozpłakała. Jak tak teraz o tym myślę, to robi mi się szkoda blondynki. Jedyny plus jest taki, że idziemy dziś do tego kina. A co dziś jest? Halloween! Najlepsze święto w ciągu roku. Można się przebrać za jakiegoś potwora, jakiegoś bohatera filmowego i udawać kogoś kim się nie jest. Mamy już z Eddie'm nawet listę gdzie dziś wieczorem idziemy. Z okazji tego, że jest Halloween Victor pozwolił nam za namową Trudy włóczyć się po miasteczku całą noc. W końcu jutro i tak jest niedziela. Więc to będzie mocna noc! Razem z Alfie'm i Amber idziemy o 20 do kina. Już widzę te piski Amber. Ja z nią już psychicznie chyba nie wytrzymam. Nie to, że jej nie lubię, jest spoko, ale czasami bywa męcząca. Właśnie teraz stoi przed lustrem i przygląda się sobie w stroju księżniczki. Hehee... Co za widok. Księżniczka Amber Millington. Alfie wpadł też całkiem niedawno przebrany za kosmitę. Wyobrażacie to sobie? Chłopak bojący się obcych przebiera się za nich żeby ''wpasować się'' w razie inwazji. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- Otwórz. - Rzuciła Amber. Nawet nie odrywając spojrzenia od swojego odbicia.
- Już idę. - Podeszłam do drzwi. Przede mną stała Mara.
- Macie pożyczyć brokat?
- Tak. Amber ma. A za co się Maro przebierasz? - Zapytałam koleżanki.
- Za wróżkę.
- Ty za wróżkę? - Zdziwiłam się. Mara i wróżka. Ciekawe. Raczej myślałabym, że przebierze się za coś bardziej normalnego.
- Tak. A co? Jest Halloween więc, można zaszaleć. - Dziewczyna uśmiechnęła się.
- A Jerome za co? - Zapytałam zaciekawiona przebraniem kolegi.
- Dżeruś się nie przebiera. Stwierdził, że jest taki ładny, że się chyba przebierze za siebie. Dodał, że każdy mu zazdrości tych jego włosków i że będzie kiedyś sławny.
- Poważnie? - Zapytałyśmy razem z Millington
- Tak. No cóż, ma on to 'coś' w sobie. - Powiedziała Jaffray, wzięła brokat i wyszła z naszego pokoju.


Była 13.00 i każdy mieszkaniec domu Anubisa przyszedł do kuchni na obiad. Większość uczniów była już przebrana. Amber jak już wiadomo za księżniczkę, Alfie za kosmitę, Mara za wróżkę, a Jerome za siebie. Jeszcze tylko Nina, Fabian, Eddie i Patricia, Joy i Dylan nie byli w przebraniach. Wszyscy siedzieli przy stole i omawiali swoje plany na wieczór.
- Ja z Alfie'm idziemy do kina, a później będziemy chodzić po domach i zbierać cukierki. - Uśmiechnęła się blondynka i pokazała wszystkim swoją dynie do której będzie zbierała słodycze.
- Nie jesteście już trochę za starzy na zbieranie cukierków? - Zapytała Williamson.
- Nie. Wiek nie gra roli. - Odpowiedziała dumnie Amber.
- Ja myślę, że to dobry pomysł i chętnie z wami pójdę. - Odpowiedział Dylan. - Joy co ty na to? Przyłączysz się?
- Z wielką chęcią. -Mercer spojrzała na Fabiana z nadzieją, że będzie zazdrosny, jednak ten nawet nie zauważył obecności brunetki. - A ty Patt co planujesz? - Zwróciła się dziewczyna do przyjaciółki.
- Razem z Eddie'm idziemy na horror. Powłóczymy się trochę po mieście, a później idziemy na cmentarz. Podobno odbywa się tam jakaś impreza.
- Dokładnie. W końcu mam okazję cię Gaduło porządnie nastraszyć. O! Wiem gdzie jeszcze pójdziemy. - Dodał zadowolony Miller. Cieszył się, że może spędzić czas z dziewczyną. Nawet przyszło mu do głowy, że może to być randka, ale wiedział, że póki co to się nie stanie.
- Gdzie? - Odparła znudzona Trixie.
- Do domu strachu. Będzie zajebiście! Mogę ci zapewnić, że będziesz dziś przerażona.
- Nie musisz mnie o tym zapewniać. Już jestem przerażona, gdy tylko widzę twoją twarz. Z każdym dniem jest coraz gorsza.
- Ejjj. To zabolało. Ja jestem piękny. - Chłopak udawał urażonego słowami koleżanki.
- Chciało by się. - Odparła brunetka uśmiechając się do Eddie'go.
- Ej ludzie. Czyli wy dwoje razem ten teges? - Zapytała z nadzieją Amber.
- NIE! - Patricia i Eddie zaczęli zaprzeczać. Jednak wszyscy tylko kręcili głową z politowaniem udając że wierzą w słowa przyjaciół.



 Wieczór

Do kina wybrali się się ogólnie wszyscy. Uczniowie zdecydowali się pójść na nowy horror puszczany w kinie. Wyglądało to tak jakby wszyscy poszli na wspólną randkę. Sala w kinie była przystrojona halloween'owo. Wszędzie wisiały pajęczyny, gdzie nie gdzie z kątów wystawały jakieś kończyny, były mumie, potwory, sztuczna krew itp. W czasie seansu ludzie byli przerażeni. Film był naprawdę straszny. Specjalnie taki wybrał Eddie. Amber siedziała na kolanach Alfie'go, przestraszona i pochlipująca co jakiś czas. Za to Lewis siedział na kolanach Jeroma tak samo przerażony jak jego dziewczyna.
- Dość! - Zawołał Clarke. - Złaźcie ze mnie! Teraz! - Dodał i zepchnął parę ze swoich kolan. Ciemnoskóry z niechęcią usiadł z powrotem na swoim fotelu a na nim blondynka. Dżeruś mógł teraz w spokoju być obściskiwanym przez Marę, która również się bała. Jednak mimo to para była zadowolona z tej randki. Niedaleko nich siedział Fabian z Niną, którzy trzymali się za rękę i z uwagą oglądali horror. Dwa rzędy wyżej siedzieli Dylan z Joy, która z niesmakiem patrzyła na Fabinę oraz Patt z Millerem. Parker bardzo przeżywał horror, ostrzegł co chwilę głównych bohaterów, ogólnie rzecz biorąc nie zwracał uwagi na to, że przyszedł tu z Joy. Za to Mercer oderwała się od gapienia na bujne włosy Fabiana i zaczęła rzucać z Trixie popcornem ludzi. Obie były znudzone filmem. Jedyną ich atrakcją było denerwowanie przez nich osób oglądających film, którzy darli się później po nich. W przerwach między wkurzaniem mieszkańców Liverpoolu, Williamson oglądała film. W niektórych momentach była... jakby to ująć zaskoczona? Nie no, może troszkę przestraszona, ale nie dawała tego po sobie poznać. Nie chciała by Eddie miał satysfakcję. Niestety był jeden taki moment, że dziewczyna aż chwyciła blondyna za ramię. W tym momencie Miller był bardzo zadowolony, ale również był zły, że tylko raz jego przyjaciółka się przestraszyła. On sam oglądał z zaciekawieniem ten horror i momentami on sam się bał, ale nie rozumiał jakim cudem dziewczyna się nie boi. Przecież laski zawsze boją się strasznych filmów. Jednak Gaduła jest inna. - Pomyślał blondyn. - Ona jest wyjątkowa. Spojrzał ukradkiem na brunetkę, która wymieniała dość głośno swoje uwagi z Joy. Wreszcie nadszedł koniec filmu. Wszyscy zadowoleni wyszli przed budynek.
- To co teraz robimy? - Zapytała Mara.
- My idziemy zbierać słodycze. Narka. - Powiedziała Amber i pociągła Alfie'go za rękę i ruszyli w kierunku domów razem z Parkerem i Mercer.
- My idziemy do strasznego domu - Odpowiedział Miller. Razem z buntowniczką zaczęli oddalać się od przyjaciół.
- My nic nie zaplanowaliśmy i wracamy do akademika. - Stwierdziła Nina i razem z Fabianem ruszyli w kierunku domu Anubisa. Przed kinem zostali tylko Mara i Jerome.
- No to wychodzi na to, że zostaliśmy sami. - Powiedział zadowolony Clarke.
- No chyba tak. Idziemy się przejść? - Zapytała się jego dziewczyna.
- Ok. Jest tu taki ładny park. - Zgodził się blondyn. Poprawił swoją boską, idealną czuprynę, objął Jaffray ramieniem i ruszyli w stronę parku.



Para doszła już do parku. Ten otoczony był wysokimi drzewami, krzakami, więdnącymi już kwiatami. Jak wszystko tego dnia było przystrojone halloween'owo. Z gałęzi zwisały pajęczyny, pająki, nietoperze, na ziemi leżało pełno wydrążonych dyń, Gdzie nie gdzie powieszone były także duchu czy jakieś inne potwory. Ogólnie całość dawała mroczny efekt. Do tego było już ciemno, a to miejsce było oświetlone lampami, które stwarzały magiczną atmosferę. Z powodu, że była już jesień i liście zmieniały kolor wszystko było pomarańczowe, żółte, brązowe i czerwone. Jaffray bardzo podobał się taki widok. W tym momencie była szczęśliwa. Niczego więcej od życia nie potrzebowała. Chciała by tak było cały czas. Chciała spędzić życie obok tego chłopaka, który obejmował ją i wydawał się bardzo pogrążony we swoich myślach.
- O czym myślisz? - Wyrwała z zadumy Clarka, Mara
- O niczym. - Powiedział Jerome rozglądając się wokół
- Wiesz co ci powiem? - Zagadnęła chłopaka.
- Co kochanie?
- Że jest idealnie. Chyba lepszego wieczora nie mogłam sobie wyobrazić. Spójrz tylko. Ja, ty, piękna okolica. Idealna randka.
- Masz rację jest idealnie. Ale tylko dlatego, że ty tu jesteś.
- Przestań, bo się zarumienię. - Powiedziała szczęśliwa Jaffray, mimo to już miała zaczerwienione policzki.
- Taka jest prawda. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Dzięki tobie odnalazłem ojca, otworzyłem się na świat, stałem się lepszym człowiekiem. - Odparł dumny i zarazem wdzięczny losowi, że trafił na taką wspaniałą osobę jaką była Mara.
- Ale tylko dzięki twoim staraniom jesteśmy parą. Gdyby nie ty nadal byłabym z tym przygłupem Mickiem.
- Dziecko neo kangurów. - Burknął pod nosem blondyn. Na co Mara zaśmiała się. Dalej szli w ciszy. Byłoby na prawdę idealnie, gdyby nie fakt, że Jeromowi wydawało się, że ktoś go śledzi. I obserwuje każdy jego ruch. Para doszła do jednej z ławeczek. Obydwoje usiedli tam, nadal się obejmując.
- Zobacz. Tam jest stoisko z gorącą czekoladą. Miałabyś ochotę? - Zapytał Dżeruś.
- Tak. Jeśli nie będzie to kłopot. - Odparła dziewczyna rozcierając zaczerwinione ręce, które trochę jej zmarzły.
- Dla ciebie wszystko. Poczekaj. Za chwilę wrócę. - Powiedział blondyn i ruszył w kierunku stoiska. Chwilę poczekał w kolejce, ale w końcu nadeszła jego kolej i zamówił dwa ciepłe napoje. Tak się złożyło, że z tego miejsce, gdzie znajdował się budka nie było widać ławeczki na której siedziała Jaffray. Uczucie, że ktoś chłopaka obserwuje nadal mu towarzyszyło. Zaczął się martwić, że może coś Marze się stać. Gdy chłopak dostał napoje, zapłacił i zaczął iść powoli by nie rozlać, do swojej dziewczyny. Jednak po drodze zaczepiła go postać w czerwonej pelerynie i w masce.
- Złaź mi z drogi. - Warknął Clarke. Jednak osoba nie przesunęła się. - Chcesz czegoś?
- Nie mów, że mnie nie pamiętasz? - Odezwał się człowiek.
- No nie pamiętam.
- Masz problem teraz. Jakbyś mnie pamiętał, to wiedziałbyś kim jestem. - Zaśmiał się męski głos.
- A co jesteś męską podróbą Red Coat z Pretty Little Liars. Nie stać cię było na lepszą perukę? - Zadrwił Jerome.
- Śmiej się śmiej. Ale chyba nie chcesz, żeby coś stało się twojej Marusi, co? - Chłopak zadrżał.
- Trzymaj się z dala od niej. - Starał się panować nad głosem.
- Nawet nie wiesz jaka ona jest mi potrzebna. - Powiedziała postać.
- Mam to gdzieś. - Chłopak zaczął się martwić. Właśnie w tej chwili Jaffray siedziała SAMA na ławeczce.
- Ale nie tylko mi. Więcej osób się nią zacznie interesować. Ma wielką moc. - Kontynuowała swoją wypowiedź podróba Red Coat
- Jaką?
- Nie twój biznes. Więc ciesz się swoją Marusią za nim będzie za późno. Mam ją na oku. - Powiedziała postać i odeszła w nieznanym Jeromowi kierunku. Ten oprzytomniawszy zaczął szybko iść w kierunku gdzie zostawił Marę. Z każdym krokiem serce waliło mu jeszcze bardziej. Gdy wyszedł zza zakrętu odetchnął z ulgą, a jego oczy zaczęły się lekko pocić. Mimo to powstrzymywał łzy. Mara siedziała zniecierpliwiona, ale cała i bezpieczna.
- Długo byłeś po tą czekoladę. - Ochrzaniła Clarka. I wzięła od niego kubeczek.
- Przepraszam, ale była kolejka. - Chłopak postanowił nic nie mówić Marze o tym spotkaniu.
- Już myślałam, że mnie zostawiłeś.
- Ciebie nigdy. Pamiętaj, że nigdy cię nie opuszczę, choćby nie wiem co. - Uspokoił dziewczynę i jednocześnie siebie Jerome, po czym pocałował Jaffray.


W tym samym czasie Eddie i Patt weszli do Domu Strachu. Już wejście wydawało się być przerażające. Wszędzie były jakieś zombie, wampiry, mumie.
- Pójdę kupić bilety. - Powiedział Eddie i poszedł do kasy. Patricia została sama. Widziała, że kolejka była dość długa. No, ale cóż blondyn bardzo chciał tam wejść. Dziewczyna nie mając co robić zaczęła przyglądać się przechodzącym w około ludziom. Większość dziewczyn w wieku Williamson było przebranych za Belle Swan ze Zmierzchu. Patricia patrzyła ze wstrętem na te przebrania. Nie lubiła tego filmu. Sądziła, że jest bezsensu. Jednak każdy ma swoje zdanie i przez to wydawało jej się, że jest chyba najnormalniejszą dziewczyną w tym mieście. Do tego wszystkiego brunetka miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się. Nikogo podejrzanego na widoku nie było. To wszystko było jakieś dziwne. Poczuła dotyk na ramienu. Podskoczyła i szybko odwróciła się. Przed nią stał uśmiechający się od ucha do ucha Eddie.
- Oj. Widzę Patuś, że nawet jeszcze nie weszliśmy, a ty już się boisz. Nie bój się będę z tobą. W razie czego obronię cię.
- Nie boję się. Po prostu zamyśliłam się. A co do tego, że mnie obronisz. Jakoś tego nie widzę. To prędzej ja ciebie będę musiała obronić.
- Hahaha... Bardzo śmieszne. - Powiedział sakrastycznie Miller. - Wchodźmy już. - Dodał. Chłopak wziął za rękę Williamson i razem ruszyli we stronę głównego wejścia.
- To jak będziemy się cisnąć ze wszystkimi w każdym pokoju? - Zapytała brunetka.
- Nie mów, że nigdy nie byłaś z nawiedzonym domu. - Powiedział śmiejąc się Eddie
- Nie byłam. - Odparła obojętnie Patricia. - Jakoś tam mnie nie ciągnęło.
- Uuuu... To w sumie lepiej. Bo nie wiesz czego się spodziewać. - Uśmiechnął się Eddie. - Cały dom jest do naszej dyspozycji. Tylko musimy poczekać aż osoby będące w środku wyjdą. Tak nie ma tłoku. I jest
straszniej.
- Taa... Na pewno. - Stwierdziła Patt.
- Chodź nasza kolej. - Powiedział Miller i pociągnął przyjaciółkę do środka. Środek budynku wyglądał jak wzięty z horroru. Popisane krwią ściany, pajęczyny. Straszne dodatki. Do tego nie obyło się bez efektów specjalnych, jak mgła, wyskakujące potwory  czy inne takie bzdety. Patricia nawet parę razy krzyknęła, ale tylko z zaskoczenia, nie ze strachu. Oczywiście Eddie wiedział lepiej i upierał się przy swoim, że dziewczyna się boi.
- Wcale się nie boję. - Powiedział zdenerwowana dziewczyna i puściła rękę blondyna.
- Jasne, jasne. A puściłaś mnie teraz, ponieważ ręka ci się ze strachu trzęsie. - Eddie dalej upierał się.
- Chciałbyś. To gdzie teraz?
-Strych, a później pokój zamordowanego dziecka czy jakoś tak to się nazywa.
- Ktoś psychiczny to stworzył. - Stwierdziła szorstko Patt.
- Po prostu się boisz.
- Nie... Echh... Zostawmy ten temat.
- Podobno kiedyś był tu szpital psychiatryczny. - Powiedział szeptem chłopak.
- Sam powinieneś się w takim szpitalu znaleźć. - Odpowiedziała wrednie dziewczyna. Cały czas czuła się obserwowana. To jest nienormalne. Przecież nie powinnam się tak czuć. Nic nie się nie stanie. Przecież mam ze sobą Eddie'go. - Myślała buntowniczka
- A ty razem ze mną, ponieważ dzięki mnie masz zrytą psychikę. - Powiedział zadowolony z życia Miller.
- Hahah... Ja jestem w przeciwieństwie do ciebie normalna. - Stwierdziła Williamson. Właśnie przechodzili do tego pokoju przez ciasny korytarz, gdzie trzeba było iść pojedynczo. Pierwszy poszedł Eddie, a zaraz za nim Patricia. Szła dwa, góra trzy kroki za chłopakiem i ogólnie nic nie powinno się stać. A jednak. Dziewczyna poczuła jak ktoś zasłania dłonią jej usta i pociąga za sobą w tył, po czym wchodzi z nią do jakiegoś tajnego pokoju. Gdy przez przypadek mężczyzna puszcza rękę od twarzy brunetki. Ta zaczęła krzyczeć. Jak najgłośniej potrafiła.


Była godzina 22.30 kiedy Amber, Alfie, Dylan i Joy byli w połowie swojej wyprawy po cukierki. Amber odpadały już nogi, ale twardo dalej szła przed siebie. Wiedziała, że Lewis nie da jej ani jednego. Więc musiała je sama zdobyć. Alfie wyjątkowo nie zjadł tego wieczora ani jednego cukierka. Postanowił, że gdy więcej zbierze to będzie miał na później. Dylan zachowywał się jak dziecko i szczęśliwy latał od domu do domu by zebrać słodkości. A Joy zaczynała już się nudzić. Chodziła razem z przyjaciółmi, jednak wolała już dać sobie spokój. Po mimo wieku uczniów domu Anubisa ludzie dawali im słodycze. W sumie kto nie mógł by nie dać czegoś słodkiego uśmiechniętej blondynce przebranej za księżniczkę? Chyba tylko człowiek który nie ma serca. Lub Patricia ewentualnie Eddie. No, ale pomijając to. Czwórka przyjaciół miała już całkiem sporo zapasów.
- Najlepsze Halloween w życiu! - Krzyknęła Millington, a raczej księżniczka Millington.
- Potwiełdzam - Powiedział Alfie przeżuwając mordoklejkę.
- Też się dołączam. - Dodał Dylan, odpakowujący lizaka.
- Może być. - Westchnęła teatralnie Mercer.
- Ochh Joy rozchmurz się. Jest świetnie. - Parker był cały rozpromieniony.
- Mówiłem, żeby jej nie brać. Psuje tylko zabawę. Ale nikt mnie nie słuchał. - Powiedział Alfie i obrzucił dziewczynę groźnym spojrzeniem, a ta na to wstała z ławki i zaczęła iść w kierunku akademika.
- Dowaliłeś. - Powiedział Dylan i zaczął iść za blondynką. - Ale nie powiem zasłużyła sobie. Nie umie się bawić. - Dodał na odchodne.
- Lubię tego Dylana jest spoko. - Powiedziała Amber.
- Wiem. Potrafi się wygłupiać. - Uśmiechnął się Lewis
- Czyżbyś zdradzał Jeroma? - Zapytała udając oburzenie Amber
- Nie no co ty. Po prostu jest fajny. - Alfie nie umiał sobie przyswoić myśli, że mógłby robić z kimś innym kawały niż z Jeromem. Otrzepał się. To głupie - Pomyślał i wsadził sobie do buzi kolejnego mordoklejka.
- Nawet wiem z kim by tu go wyswatać. - Pisnęła Amber.
- Z kim?
- Znasz z naszej szkoły taką Lydie Hudson? Taką lalusię, która myśli, że jest wspaniała?
- Niee... - Odparł Lewis, zastanawiając się.
- No trudno, jeśli jest trochę podobna do mnie, to na pewno on jej się spodoba. Tylko trzeba go jakoś od Joy odczepić i go z nią zapoznać. - Powiedziała Millington i zaczęła obmyślać plan.


Niedaleko nich szybkim krokiem szła Mercer zła, że Alfie tak ją upokorzył i to jeszcze przy Dylanie. Usłyszała wołanie.
- Joy! Poczekaj! - O wilku mowa. Dziewczyna nie zatrzymała się jednak zaczepiła ją jakaś postać i odciągnęła na bok.
- Zostaw mnie. - Syknęła dziewczyna. Postać w masce i czarnej bluzie zakrywającej głowę zdawał się jakby nie słyszeć słów nastolatki.
- Jesteś mi potrzebna. Jest jeszcze jedna. Znajdź ją. Jesteście ważne.... - Postać chciała jeszcze coś dodać, ale pojawił się Parker i osoba w czarnej bluzie musiała uciec.
- Nic ci nie jest? - Zapytał z troską brunet.
- Nie. - Odparła przestraszona dziewczyna.
- Kto to był? - Zapytał zdezorientowany.
- Nie mam pojęcia. - Powiedziała i przytuliła się do chłopaka. - Boję się. - Szepnęła prawie niesłyszalnie.
- Spokojnie. Nic ci nie będzie. - Odpowiedział również szeptem chłopak.
- Odprowadzisz mnie do domu Anubisa? - Zapytała Joy uspokajając się trochę.
- Tak. Nie masz się o co martwić. - Powiedział Dylan i zaczął iść z brunetką w stronę akademika. Po drodze dziewczyna wytłumaczyła mu co chciała od niej postać. Razem zaczęli się zastanawiać o co mogło chodzić. Joy wiedziała, że nie powinna tego mówić Parkerowi, ale musiała czuła to. Czuła się przy nim bezpieczna, ale nadal chciała tylko dzięki niemu wzbudzić zazdrość u Fabiana. Za to chłopak zaczynał czuć sympatię do Mercer. Od dawna nie był zakochany. Był raz kiedyś dawno, dawno temu. Niestety dziewczyna w której się zakochał nigdy nie zwróciła na niego zbytniej uwagi. To go zraniło. I nie chciał zostać znowu zraniony. Ale zaczynał coś czuć do Joy. Temu nie dało się zaprzeczyć.



Eddie przeszedł do następnego punktu zwiedzania nawiedzonego domu, gdy zorientował się, że nie ma z nim Gaduły. Po chwili usłyszał krzyk. To był krzyk jego Pati. Zaczął biec w stronę z której wydobył się ten krzyk. Dotarł do miejsca gdzie jeszcze byli razem i nasłuchiwał. Usłyszał trzaskające się coś. Dochodziło to jakby zza ściany. Zaczął macać ścianę i szukał jakiegoś przycisku, czegoś co otworzyło by przejście. Nie mógł pozwolić by jego buntowniczce coś się stało. Wreszcie znalazł, ściana otworzyła się a on zobaczył korytarz. Szybko do niego wszedł i zaczął iść do miejsca z którego dochodziły odgłosy. Wreszcie wszedł do okrągłego pomieszczenia. Jego oczom ukazał się mężczyzna w czarnej bluzie w masce, który gdy tylko go zauważył wybiegł drugim przejściem. Miller rzucił się za nim biegiem z nadzieją, że jeszcze go dorwie. Niestety mężczyzna uciekł. Eddie szybko wrócił do pokoju, zobaczył Patt opierającą się o ścianę, bladą i trzymającą się za policzek z którego leciała krew. Chłopak podszedł do niej.
- Już wszystko dobrze. - Powiedział i kucnął przy niej.
- Nie. Nie jest dobrze. To się nie skończy. Przez to, że jestem tą cholerną Wybraną. - Powiedziała płaczliwym głosem Williamson. Jednak dziewczyna nie płakała, nawet nie miała szklanych oczu. Nie, ona była przestraszona. Ale nie miała zamiaru płakać.
- Cii... Będzie dobrze, obiecuję. - Obiecał Miller.
- Cieszę się, że mnie znalazłeś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - Szepnęła przestraszona Patricia i przytuliła się do Eddie'go.
- Zawsze będę przy tobie Gaduło. - Odpowiedział blondyn i pocałował w czoło przyjaciółkę. - Chodźmy już do domu. Chyba starczy na dziś wrażeń. - Dodał i pomógł wstać buntowniczce. Ta zgodziła się i razem wyszli. Szybko przeszli przez cały nawiedzony dom i Eddie obejmując ramieniem Patt ruszyli do kierunku domu Anubisa.



                                                                                                   


Oto przed wami rozdział 30. Jak wrażenia? Miał wyjść straszniejszy, chyba nie wyszedł, no ale cóż, to moje pierwsze opowiadanie związane z Halloween. Mam nadzieję, że się podobał. 
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam. Ufff... A napisałam go całego dziś. Szłam na żywioł. Najpierw stwierdziłam, że spróbuję napisać Halloween'owy rozdział a jak nie wyjdzie to napiszę normalny, ale nie wyszedł najgorszy moim zdaniem, nie wiem jak waszym no i postanowiłam go opublikować. A co! ;3
Ogólnie rozdział miał być wcześniej, no ale moje lenistwo. Więc wiecie.^^ Nigdy mi się nic nie chce. Ale ważne, że jest. 
Założyłam sobie aska. Więc jakby ktoś chciał się mnie o coś spytać to proszę oto on : http://ask.fm/Haunteeed pytajcie o co chcecie. Postaram się odpowiedzieć na wszystko. Niestety Twittera nie mam. I póki co nie mam zamiaru zakładać. Więc ask powinien starczyć. 
Dziś było o Jarze,  o Peddie, o Amfie, trochę o Dylanie i Joy. Nie jest źle. Trochę też wzięte jest z Pll no ale cóż jest się fanką xd
Piszcie jeśli macie jakieś pomysł, fabuła, jakaś para. Chętnie się z waszymi pomysłami zapoznam ;) 
Bardzo dziękuję wam za ponad 36 tysięcy wyświetleń. KC was ♥ Dzięki wam doszłam już do 30 rozdziału. Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej. Hehe ~,^ 
Za komentarze pod ostatnim postem też dziękuję. Było ich dużo.  Mam nadzieję, że pod tym, również będzie sporo. Więc rozdział pojawi się gdy będzie przynajmniej 20 komentarzy ;)
No to chyba tyle. 
Do następnego 

Bye Bye

Stevie ;*

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 29



30 października

W domu Anubisa rozległo się pukanie do drzwi. Pukanie, to za mało powiedziane. Walenie. Nikomu z uczniów nie chciało się zejść z kanapy, by otworzyć. Wszyscy byli zbyt leniwi. Te zadanie spadło na Joy, która niechętnie podeszła i otworzyła drzwi. Ujrzała przed sobą chłopaka w swoim wieku, który był przerażony.
- Pomocy! On mnie goni! - Wyszeptał, po czym wpadł do środka. Mercer oniemiała poszła z chłopakiem do salonu. Zauważyła, że trzyma się ten brunet za ramię. Gdy tylko weszli do pomieszczenia, wszystkie głowy zwróciły się w stronę nowo przybyłego. Nie było ich tak dużo. Na kanapie siedziała Patricia z Eddiem, która od czasu gorączki była lekko spięta przy Millerze, i Alfie z Amber. Brunet cały się trząsł. Joy poszła do swojego pokoju po koc i kazała usiąść chłopakowi na kanapie. wszyscy nadal wpatrywali się w gościa. Gdy Mercer wróciła, dała mu koc i usiadł naprzeciwko niego na fotelu.
- Dziękuję. - Powiedział brunet, który już powoli zaczął się uspokajać. Joy przypatrywała się nieznajomemu. ( od autorki: Nie, to nie jest waldzio ;3 ) Chłopak była w wieku mieszkańców domu Anubisa, nie licząc Trudy i Victora. Miał brązowe włosy i takiego samego koloru tylko jaśniejsze, roześmiane oczy. Wyglądałby na przestraszonego gdyby nie uśmiech który zagościł na jego ustach. Patt, Eddie, Alfie i Amber postanowili wyjść z salonu i powiadomić resztę o gościu. W pokoju została tylko Joy z chłopakiem.
- Chcesz herbaty? - Zapytała po chwili namysłu dziewczyna.
- Poproszę.
- Poczekaj chwilę. - Odparła Mercer i poszła do kuchni. Po niecałych pięciu minutach wróciła niosąc ze sobą dwa kubki. Dała jeden z nich chłopakowi i usiadła na przeciwko niego.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- W sumie to jest. Wpuszczasz nieznajomego do domu, przynosisz swój koc, i dajesz herbatę. Nie wiadomo czy w tych czasach ktoś by tak postąpił. Jestem ci wdzięczny. - Powiedział brunet i uśmiechnął się zalotnie to dziewczyny. Gdy już się uspokoił, zobaczył jaka ładna jest z niej osoba. Duże, brązowe oczy, długie włosy, figura niczego sobie i z charakteru stwierdził, że na pewno nie jest zła. Spodobała mu się.
- A tak w ogóle to jestem Joy Mercer.
- Dylan Parker. - Odpowiedział Dylan i podał dłoń nowej znajomej.
- Powiesz co się stało, że wpadłeś tu tak? - Zapytała z ciekawości Mercer.
- A tak oczywiście. Byłem właśnie niedaleko tu w szkole, po jakieś papiery do dyrektora i gdy wychodziłem z budynku zobaczyłem jakąś postać w kapturze. Ta postać zaczęła się do mnie zbliżać, więc ja zacząłem uciekać i jakoś moje kroki skierowały się tutaj . I oto jestem. - Parker zaśmiał się.
- I nie wiesz, kto to był?
- Nie. Miał kaptur. Nie zobaczyłem jego twarzy. Pomyślałbym, że to kosmita, ale sylwetkę miał człowieczą.
- Kolejny, powiecie mi co wy macie z kosmitami?! - Zapytała zrezygnowana brunetka.
- Kolejny?
- Nie ważne. A tak w ogóle to zapisałeś się tu do szkoły?
- Tak. Miałem mieszkać w jakiś domu Anubisa. Nie wiem gdzie to? - Zapytał chłopak, któremu przypomniało się, że właściwie to musi znaleźć akademik.
- Wydaje mi się, że wiem. - Odparła uradowana dziewczyna, z tego powodu, że zamieszka tu przystojny chłopak.
- Zaprowadzisz mnie?
- Nie muszę. Witam w domu Anubisa. - Powiedział Joy wstając w zataczając krąg rękoma, i pokazując, że to ten dom.
- Łał. Nawet bym nie pomyślał, że to w tym akademiku mam mieszkać i to przy takiej pięknej dziewczynie. - Powiedział Dylan i puścił oczko do Mercer, a ta zarumieniła się.
- A gdzie masz walizki? - Powiedziała dziewczyna by zmienić temat.
- Przy szkole. Zostawiłem ja tam, bo musiałem iść po papiery do dyra, a później ta postać i... resztę już wiesz.
- To może pójdziemy po nie? Przy okazji trochę cię oprowadzę? - Zaproponowała brunetka. Chłopak wpadł jej w oko, na chwilę zapomniała nawet o Fabianie. Ale wtedy ją olśniło. Wpadła na plan, by poderwać nowego i wtedy Rutter stanie się zazdrosny. To taki mądrościowy plan, genialny. Ależ ja jestem mądra i do tego taka fajnaaa... - Joy była z siebie zadowolona. Była pewna, że jej plan się uda.
- Bardzo chętnie. Przy takiej dziewczynie pójdę wszędzie. - Odpowiedział Parker i wstał z kanapy. Obydwoje zebrali się i wyszli w kierunku szkoły.


W tym samym czasie Patricia siedziała w pokoju. Starała się w spokoju odrabiać lekcje, niestety nie mogła się skupić na tym, ponieważ nie była sama w pokoju. Na jej łóżku siedział pewien blondyn, który odbijał piłeczką od podłogi. Dziewczyna już nie wytrzymywała.
- Czy mógłbyś do jasnej cholery przestać?! - Krzyknęła. - Nie da się przy tobie skupić!
- Trzeba było mnie nie zapraszać do pokoju. - Odpowiedział Eddie, szczerząc się.
- Ja cię nie zaprosiłam, sam weszłeś. - Stwierdziła zimno brunetka.
- Też fakt. - Blondyn podniósł się z łóżka i podszedł do biurka przy którym siedziała jego przyjaciółka. Chłopak objął dziewczynę ramieniem i dodał. - Oj Patty nie złość się.
- Nie nazywaj mnie Patty.
- Dobrze. Moja kochana, droga Gaduło, proszę nie złość się na mnie.
- Twoja? - Williamson nie dowierzała, że usłyszała coś takiego od Eddie'go.
- Ochh, tak mi się powiedziało. Nie bierz wszystkiego dosłownie.
- Nie biorę, tylko ty źle rozumiesz.
- Już to widzę. Chcesz znać prawdę?
- Jaką prawdę? - Nagle w tym momencie Patt stała się bardzo podejrzliwa.
- Taką, że ja wiem o twoim śnie.
- Jakim śnie?... Czekaj co?!
- Wiem o twoim śnie. Słyszałem, jak rozmawiałaś o tym z Joy. - Wtedy, dla Patricii, chłopak już przegiął. Dziewczyna rzuciła się na niego i zaczęła walić. Musiała dać upust swoim emocjom.
- WIEDZIAŁEŚ I KAZAŁEŚ MI SIĘ TAK KATOWAĆ?! WIESZ JAK CIĘŻKO MI SIĘ Z TOBĄ ROZMAWIAŁO OD TEGO SNU?!
- Uspokój się. Porozmawiajmy normalnie. - Powiedział spokojnym głosem Miller. Wiedział, że jego przyjaciółka jest na niego zła, wściekła. Ale jedno musiał przyznać, dziewczyna potrafiła się bić. Jak nie jeden chłopak.
- Dobra. Przepraszam. - Bąknęła brunetka i podeszła do okna.
- Nie, to ja przepraszam, że nic ci nie powiedziałem o tym. Powinienem.
- Ale tego nie zrobiłeś. - Odparła szorstko dziewczyna.
- Ty też się nie paliłeś ,by mi powiedzieć o śnie. - Odpowiedział blondyn. I wtedy Patricia usłyszała, że dzwoni jej telefon. Chyba już nic nie mogło ją zaskoczyć. Dostała sms'a.
Czas na dłuższą rozmowę? Szkoda by było, gdyby 
                                                         sprawy się między wami pokomplikowały. 
Sms nie był podpisany. Mógłby być od Rufusa, ale nie musiał. Williamson zamarła. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że w pokoju jest jeszcze Eddie.
- Co się stało? - Zapytał chłopak.
- Nic. - Brunetka chciała schować telefon, ale Miller był szybszy, wyciągnął go z jej ręki i przeczytał.
- Od kogo to?
- Nie wiem. Zablokowany numer. - Stwierdziła Trixie.
- Myślisz, że od Rufusa?
- Nie on podpisuje się R.Z
- Skąd wiesz? - Miller był zaskoczony.
- Dostałam już od niego parę razy wiadomość.
- I nie powiedziałaś mi o tym?! - Chłopak był zdenerwowany. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby brunetce coś się stało.
- Nie było kiedy. Możemy zmienić temat? Pogadajmy o tym, co zrobimy teraz z nami.
- A co możemy?
- No wiesz, po tym śnie tak jakby inaczej na ciebie patrzę.
- I co widzisz? Te moje piękne blond włosy...
- JEROME MA LEPSZE!!! - Dało się słyszeć zza ściany krzyk Mary. - I ŁADNIEJ PACHNĄ!!! - Patricia z
Eddie'm wymienili między sobą zaskoczone spojrzenia, po czym wybuchli śmiechem. Dłuższą chwilę, trwało to zanim się pozbierali.
- Wracając do sprawy. Co teraz? - Williamson po raz pierwszy w życiu była taka poważna. Od tej rozmowy zależały jej przyszłe relacje z TYM chłopakiem.
- Moim zdaniem, nic nie powinniśmy zrobić. Trzeba poczekać na rozwój wydarzeń. Jedno jest pewne, ty nie jesteś obojętna mi, ja tobie. - Eddie zdobył się na szczerość. Taka była prawda. Podobała mu się Patricia, ale nie wiedział czy w takim sensie żeby byli ze sobą, czy tylko etap przyjaciele.
- To dobry pomysł.Ale... - Dziewczyna nie zdążyła dokończyć, bo do pokoju wpadła Amber z Alfie'm.
- Hej, moje słoneczka. Jest taka sprawa ja z moim chłopakiem wybieramy się do kina, idziecie z nami?
- W sumie. To dobry pomysł. Idziemy. - Zadecydował Miller za przyjaciółkę.
- Może być. - Powiedziała cicho Williamson.
- No to za pół godziny w holu. - Powiedział Alfie i razem z Eddie'm wyszli z pokoju dziewczyn.
- I jak tam relacja z panem Millerem? - Zapytała z nadzieją Millington.
- No w sumie to całkiem nieźle. Zdecydowaliśmy, że na razie wciąż pozostajemy jako przyjaciele, a z reszą czemu ja ci o tym mówie?
- Bo jestem WSPANIAŁA! - Stwierdziała radoście Amber. - A teraz mi pomóż. W co mam się ubrać? ....


                                                                                                   

No to moi kochani macie rozdział 29. Nie wyszedł za długi, ale co tam. Moim zdaniem najgorszy nie
jest. Jedyne co mnie dobija to to, że wyszło strasznie dużo dialogów. ;-; 

Dodałam go, ponieważ było niby te 25 komentarzy, ale to było takie wymuszone. Jednak ja mam
dobre serce i rozumiem, że ktoś to czyta i chce wiedzieć, co się dalej wydarzy, więc czemu ma aż tak długo czekać? 
Zaczyna się 3 tydzień szkoły, a my już mieliśmy parę sprawdzianów, kartkówek, dziś już zaczeliśmy na polskim przerabiać ,,Buszującego w zbożu''. Swoją drogą nie jest zła ta książka. Może poleciacie jakieś? Chętnie przeczytam ^^  
Nie mam co za bardzo pisać, więc nie będę specjalnie przedłużać. Tylko jeśli ktoś ma jakiś pomysł jeśli chodzi o jakiś wątek, to piszcie, chętnie się z tym zapoznam. Na prawdę, moja wena jest chwilowo na wakacjach i nie wiem kiedy wróci. Chcecie w rozdziale mieć napisane o jakiejś parze? Fabina, Amfie, Jara? Cokolwiek? Napiszcie mi i zobaczę co da się zrobić. 
Zdecydowałam, że pod tym rozdziałem nie piszę ile ma być komentarzy. Po prostu pokażcie, że to czytacie i, że chcecie          
następny rozdział. Dla mnie to jest naprawdę ważne. 
Więc zobaczymy co z tego wyjdzie. 

To 
tyle, do napisania 

Stevie ;**

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 28




Ich usta dzieliły centymetry, a ciągle się do siebie zbliżali. Gdy już mieli się pocałować Patricia usłyszała, że ktoś ją woła.
- Trixie!
- Patt!
Dziewczyna rozejrzała się, ale nikogo nie widziała. Nagle obraz zaczął jej się rozmazywać i znowu widziała ciemność. Ale tym razem słyszała wszystko. Leżała. Koło niej non stop ktoś przechodził. Jakaś osoba trzymała ją za rękę. Znowu wiedziała kto trzyma jej dłoń. Mam chyba deja vu. - Taka myśl przyszła w tej chwili Williamson do głowy. Brunetka ostrożne uniosła powieki. Jasność. Zamrugała parę razy i zobaczyła, że jest w swoim pokoju, a koło niej siedzi Eddie, który gdy tylko zobaczył, że jego przyjaciółka odzyskała przytomność puścił jej dłoń. W pokoju byli również, Fabian, Nina i Amber.
- Co się stało? - Zapytała Trixie słabym głosem.
- Zemdlałaś. - Powiedział Miller z wyrażną ulgą na twarzy. Był szczęśliwy, że jego przyjaciółce nic się nie stało.
- Znowu? - Patricia zdziwiła się. Przecież już raz zemdlała tego dnia.
- Jak to znowu? - Zapytał Fabian.
- No przecież rano zemdlałam, po śniadaniu. - Wyjaśniła przyjaciołom Patt. Cała czwórka patrzyła na nią jak na idiotkę. Dziewczyna nic nie rozumiała.
- No tak z jakieś dwadzieścia minut temu. - Wyjaśniła Nina.
- A wczoraj?
- Co wczoraj?
- Zemdlałam?
- Nieee.... - Odpowiedział niepewnie Eddie.
- Ejjj ludzie, bo ja już kompletnie nic nie ogarniam. - Powiedziała Amber i zawiedziona usiadła przed lusterkiem i zaczęła nakładać rózne kremy na twarz. Przy okazji mówiła do siebie po cichu. - Stres źle działa na cerę. Stres źle działa na cerę.
- Nie ty jedna. - Powiedziała pozostała trójka.
- Dobra. Czyli zemdlałam raz?
- No tak. - Nik nie rozumiał co ich przyjaciółka ma na myśli.
- Czyli ja wcale nie szłam z tobą do szkoły? I ty wcale nie powiedzi... - Brunetka urwałą.
- Nie szłem jeszcze z tobą do szkoły. A czego nie powiedziałem? - Zapytał zaciekawiony Miller.
- A nic ważnego - Patricia zarumieniła się. Nagle dopadły ją drgawki. Czyli mi się to śniło? Ten cały dzień? Czyli ja nie chodzę z Eddie'm - Myślała Trixie. Wszyscy przyglądali jej się zaciekawieni. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i weszła przez nie Trudy niosąca herbatę dla poszkodowanej.
- Widzę, że już odzyskałaś przytomność. Niezłego stracha nam napędziłaś. Ale wiem już czemu. - Powiedziała opiekunka dotykając czoła nastolatki. - Masz gorączkę i to wysoką. Weź te tabletki i popij je. Do szkoły dziś nie idziesz.
- Jak to?
- Tak to. Chyba nie chcesz się bardziej rozchorować?
- No nie. - Powiedziała Williamson. Czyli ona miała gorączkę. I przez to miała taki dziwnie realistyczny sen. Buntowniczka wzięła połknęła tabletki i opadła na poduszki.
- No to żegnajcie frajerzy. Ja zostaje. - Patricia już odzyskała swój humor i cieszyła się, że nie musi spędzić całego dnia w szkole.
- Szczęściara. - Bąknął Miller i wstał z łóżka koleżanki.
- Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy, a nie chcę wysłuchiwać jęków Fabiana, że jego frekwencja się zniszczy - Powiedziała Nina i pociągneła swojego chłopaka za rękaw w kierunku drzwi.
- To ty odpoczywaj. - Powiedziała Amber i ruszyła w kierunku drzwi, jednak zanim wyszła jeszcze się zatrzymała i dodała - Jak coś to na laptopie mam kucyki Pony i Barbie. - Dziewczyna uśmiechnęła się odrzuciła swoje włosy do tyłu i wyszła.
Patricia postanowiła się przespać, bo w końcu co ma robić skoro reszta poszła do szkoły? Na szczęście obeszło się bez zbędnych snów. Gdy się obudziła była jeszcze godzina do zakończenia lekcji przez uczniów domu Anubisa. Williamson czuła już się w miarę dobrze. Gorączka jej zeszła. Postanowiła nie siedzieć tylko zobaczyć jak się mają sprawy Sibuny. Ostatnio jakoś w nich nie uczestniczyła. A z tego co się domyślała to bez niej nie wsadzili tej piramidy do tego wgłębienia. Postanowiła, że ona to zrobi. Zeszła po cichu na dół. Trudy wyszła do ogrodu więc miała szansę wyciągnąć piramidę z globusa. Przyłożyła do niego Oko Housa i otworzyła globus. Niestety nie było w nim piramidy.
- Tego szukasz? - Dziewczyna usłyszała za sobą męski głos. Przestraszona podskoczyła i odwróciła się. Przed nią stał bóg Set. Ostatni raz, gdy go widziała próbował ją udusić. Postanowiła, że nie pokaże, że się boi.
- Czego chcesz?! - Krzyknęła brunetka.
- Ty się jeszcze pytasz?! Krzyża!
- Jak widzisz nie mam go!
- Dlatego masz go zdobyć! To twoje zadanie! - Powiedział Set i przysunął się do Patricii po czym szepnął jej do ucha - Tylko twoje...
- Gdzie on jest? - Zapytała Trixie jednak odpowiedziała jej tylko cisza. Set zniknął. Williamson wyraz twarzy miała obojętny. Gdyby przyjaciele ją teraz zobaczyli nie zgadliby nawet, że przed chwilą pokazał jej się egipski bóg. Jednak taka była tylko na zewnątrz. Za to wewnątrz nastolatka była pełna obaw. Nie wiedziała co zrobić. Wiedziała, że musi znaleźć ten krzyż inaczej zginie. Już i tak przedłużył im czas. A oni czekają na niewiadomo co. Stoją w miejscu to się musi zmienić. Stała tak chwilę po czym usłyszała, że drzwi frontowe się otwierają. Szybko usiadła na kanapie i wzięła jedno z czasopism Amber, w którym było za dużo artykułów o urodzie. Do salonu weszli mieszkańcy domu Anubisa.
- O hej! Jak się czujesz? - Zapytała Mara, gdy tylko zbliżyła się do koleżanki.
- Lepiej. A jak tam u ciebie?
- Bardzo dobrze. - Dziewczyna uśmiechnęła się. Za to Patricia poczuła wyrzuty sumienia, że tak mało rozmawia z Marą. Postanowiła, że gdy tylko będzie miała więcej czasu to spędzi z nią chwilę. Weszła Nina. Trixie podniosła się i podeszła do koleżanki.
- Spotkanie Sibuny za godzinę. - Powiedziała po czym poszła do swojego pokoju. Wzięła słuchawki i podłączyła je do swojego Iphona. Włączyła pierwszą lepszą piosenkę. Wypadło na Don't Speak - No Doubt. Dziewczyna zaczęła słuchać muzyki. Niewiedziała co w tej sprawie ze snem zrobić. Nie chciała chyba chodzić z Eddie'm ale we śnie ta opcja wydawała się taka kusząca, chciała we śnie go pocałować. Swojego najlepszego przyjeciela. Chciała być z nim. A teraz? W rzeczywistości? Coś do niego czuła, tylko niewiedziała co. Niechciała go zranić. To by było ostatnie co zamierzała zrobić. Jedno wiedziała, na pewno. Że nie będzie umiała z nim teraz normalnie porozmawiać. Będzie się wstydziła. Gdy się dziś obudziła i spojrzała na niego. OD RAZU przyszedł jej obraz ich ust zbliżających się do siebie. I wtedy usłyszała szept Miller'a mówiący, że jest Gadułą, jego dziewczyną. Uśmiechnęła się do siebie. Teraz zaczęła grać piosenka od Natalie Imbruglia - Torn. Williamson bardzo lubiła tą piosenkę więc wstała z łóżka i tyłem do drzwi zaczęła kołysać się w rytm muzyki i zaczęła nucić. Gdy piosenka doszła do refrenu Patricia przyłączyła się do wokalistki i zaczęła razem z nią śpiewać i tańczyć do muzyki.
I'm all out of faith,
This is how I feel,
I'm cold and I am shamed, 
Lying naked on the floor,
Illusion never changed, 
Into something real, 
I'm wide awake and I can see the perfect sky is torn,
You're a little late, I'm already torn,
Torn
Brunetka usłyszała za sobą brawa. Myślała, że jest sama a tym czasem do jej pokoju wszedł Eddie i od prawie dwóch minut słuchał swojej przyjaciółki.
- Niezła jesteś. - Blondyn uśmiechał się do niej.
- Daruj sobie. Nie wiesz, że się puka? - Patricia była zażenowana. Już raz Joy słyszała jak śpiewa, postanowiła, że nie dopuści by ktokolwiek ją słyszał. Niestety. Nie chciała, żeby ktoś ją słyszał, ponieważ uważała, że nie umi śpiewać. Parę osób sądziło inaczej, jednak Patt uważała, że nie jest najgorasza, ale też nie jest najlepsza czy coś.
- Pukałem, ale byłaś zajęta śpiewanie. - Chłopak zaśmiał się. Williamson przypomniała sobie o śnie. Zonwu. Nie wiedziała jak ma się zachować.
- Trzeba było nie wchodzić. - Stwierdziła i obóciła się do blondyna plecami.
- Musiałem. Tak uzdolniona dziewczyna jak ty powinna gdzieś występować.
- Pogieło cię? Zapomnij. - Brunetka była już trochę wkurzona. Za to Eddie chciał powiedzieć, że słyszał ją jak kiedyś grała na pianinie. Jednak powstrzymał się. Wiedział, że Gaduła by się obraziła.
 - Robisz coś dzisiaj? - Zapytał Miller.
- Tak mam w planach rozwiązanie kolejnej zagadki związanej z Sibuną. - Rzekła obojętnie Patricia.
- A poza tym?
- Umówiłam się z Joy. - Wymyśliła Trixie coś na poczekaniu. W sumie miała w planach z nią pogadać. Chciała opowiedzieć jej swój sen. Chociaż wiedziała co powie przyjaciółka. Na szczęście z niezręcznej ciszy jaka zapadła pomiędzy Eddie'm a Patricią przerwała Amber, która weszła po chwili do pokoju.
- Co tam zakochane gołąbeczki? - Zapytała szczęśliwa. A Patt zarumieniła się. Wszystko jej przypominało o śnie. Po pary minutach do pokoju zeszła się cała Sibuna.
- Więc o co chodzi Patt? - Zapytała Nina.
- Chciałam wiedzieć czy rozwiązaliście już tą sprawę z piramidą. - Odpowiedziała buntowniczka.
- O Matko! Na śmierć o tym zapomniałem! - Krzyknął Fabian.
- To może pójdziemy teraz do piwnicy? - Zaproponował Alfie. Wszyscy się zgodzili. Rutter wziął przedmiot i wszyscy zeszli do piwnicy, a później do sekretnego gabinetu i korytarzy. Tam przeszli do ściany i Fabian, który postanowił, że będzie odważniejszy włożył piramidę do wyznaczonego na nią miejsca. Po czym odsunął się szybko i chwycił za rękę Ninę. Wszyscy czekali. Wraszcie ściana zaczęła się trząść i pezesunęła się w bok, ustępując Sibunie dalszej części korytarza. Wszyscy ruszyli przed siebie. Przeszli kawałek w ciszy i im oczom ukazała się podłoga wymalowana róznymi zwierzętami.
- Fabian o co może chodzić? - Zapytała Amber trochę zaniepokojona.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedział smutny chłopak.
- Na razie nie róbmy niczego pochopnie. Dobrze Alfie? - Powiedziała Nina. - Alfie? - Zanim go spostrzegła, chłopak już wszedł na te dziwne rysunki. Przypominało to troszkę grę w klasy. Lewis postawił nogę na rysunku psa. Wszyscy usłyszeli, że znowu coś się przesuwa. I gdyby nie interwencja Patricii z Alfie'go byłby za chwilę placek.
- Dzięki - Wyszeptał ciemnoskóry, do którego jeszcze nie dotarło, że mógł przed chwilą zginąć.
- Nie ma za co. - Powiedziała obojętnie Patricia przewracając oczami. Nie wierzyła, że można być aż tak głupim.
- Dobra. To póki co nie wchodzimy na to. Jasne Alfie? - Zapytał Eddie i popatrzył na Alfie'go.
- To wracamy? - Zapytała Amber z nadzieją. - Muszę wiąść kąpiel i się zrelaksować. Za dużo ostanio mam stresu to źle działa na cerę. Spójrzcie na Trixie.
- Amber! - Krzyknęła Patt.
- No sorki, ale tak jest prawda. - Powiedziała Millington na co buntowniczka tylko się obróciła i ruszyła w kierunku wyjścia. Idąc wysłała Joy sms'a
S.O.S - Zaraz będę. 
Dziewczyna jako pierwsza wyszła z piwnicy. I szybko pobiegła na górę. Mercer już siedziała na jej łóżku i czekała na nią.
- Więc o co chodzi? - Zapytała, gdy tylko przyjaciółka zamknęła za sobą drzwi.
- Wiesz, jak dziś zemdlałam to miałam jakby deja vu. - Odpowiedziała Patt.
- Coś więcej?
- Śnił mi się jakby ten dzień jakby od momentu w którym zemdlałam.
- I co robiłaś?
- Szłam do szkoły z Eddie'm i myśmy się zatrzymali i popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i on powiedział, że mu się podobam, a ja powiedziałam, że on mi też się podoba. Zastanawialiśmy się co zrobić.... - Gdy Williamson skończyła opowiadać przyjaciółce swój sen, ta siedziała z szeroko otawrtymi oczami i wpatrywała się w brunetkę.
- I teraz on ci się podoba?
- Hola, hola! Tego nie powiedziałam. - Zaprzeczyła Patt.
- Ale, gdy tylko go widzisz myślisz o tym, że prawie się pocałowaliście? - Dopytywała Mercer
- Tak. - Odpowiedziała słabo buntowniczka.
- Dziewczyno ty to masz problemy! - Przyjaciółki zaczęły się śmiać i rozmowa zeszła na lużniejsze tematy. W tym samym czasie pod drzwiami pokoju Trixie stał Eddie. Nie dowierzał w to co przed chwilą  usłyszał. Ale jednocześnie był szczęśliwy.


30 października


 W domu Anubisa rozległo się pukanie do drzwi. Pukanie, to za mało powiedziane. Walenie. Nikomu z uczniów nie chciało się zejść z kanapy, by otworzyć. Wszyscy byli zbyt leniwi. Te zadanie spadło na Joy, która niechętnie podeszła i otworzyła drzwi. Ujrzała przed sobą chłopaka w swoim wieku, który był przerażony.
- Pomocy! On mnie goni!


                                                                                                                     

No i jak wam się podobał rozdział 28? Najgorszy nie wyszedł. Chociaż może o to nie pytam. 
Proszę tylko mnie nie zabijajcie ;-; (*le chowa się za kanapę z Mickiem i Bogusławem) 
Wiem, że chcieliście Peddie, ale tak jakoś wyszło, że nie ma jeszcze ich razem. Ale za nidługo będą. Tylko nie bijcie ;) 
Tak ogólnie już 3 godziny siedze nad tym rozdziałem, chciałam go bardzo dodać by osłodzić jakoś resztę tego dnia. Właśnie jak wam minął pierwszy dień szkoły? Do której teraz klasy idziecie? 
Bo ja do 2 gim ;3 
Teraz rozdziały prawdopodobnie będą pojawiały się co tydzień i będą chyba w weekendy. 
Masakra. Nowy plan lekcji jest straszny. Ale przynajmniej nauczyciela w-fu nam zmienili, bo tamta była straszna. 
Co tam  by jeszcze ciekawego napisać? Macie jakieś pomysły, pytania? Piszcie ;) Chętnie udzielę odpowiedzi. Bądź zapoznam się z ciekawymi pomysłami. 
Za wszelkie błędy ortograficzne bardzo prepraszam, ale klawiatura mi czasami nawala i np. nie zauważę, że coś jest nie tak xd
No to chyba na dziś tyle. 
Nowy rozdział za może tym razem 25 komentarzy? Dacie radę? 

Do napisania 

Bye

Stevie ;3