Rozdział 22
8 października
W domu Anubisa panowała cisza i spokój.
Większość mieszkańców akademika pogrążona była już w
głębokim śnie. Ciszę przerywało jedynie tykanie starego zegara,
stojącego w holu i pochrapywanie uczniów. Wszystko wydawało
się wtedy magiczne, a stary dom skrywający w sobie tyle sekretów
wydawał się jeszcze piękniejszy niż zwykle.
-Idź szybciej! - Warknął Fabian,
na niedobudzonego jeszcze Alfie'go.
-Szybciej nie potrafię. - Syknął
ciemnoskóry. Idący za dwójką przyjaciół
Eddie przewrócił oczami. Chłopcy podeszli do zniszczonych
starością drzwi prowadzących do piwnicy. Stanęli i czekali. Po
chwili usłyszeli kroki dochodzące z góry. Po schodach
zeszły trzy dziewczyny. Blondynka, która zaraz podeszła do
Lewisa i dała mu buziaka w policzek, szatynka, która
podeszła do Fabian i przytuliła się do niego na powitanie oraz
idąca z tyłu buntowniczka, która patrzyła na te pary z
obrzydzeniem.
-Nie rozumiem czemu za każdym
razem, gdy się widzicie obściskujecie się. - Powiedziała
zniechęcona.
-To się nazywa miłość Patricio.
- Odpowiedziała Nina odwracając się plecami do swojego chłopaka.
-Chyba zaraz się porzygam. -
Westchnął Eddie.
-A ty siedź cicho i idź się
przywitać ze swoją dziewczyną. - Wtrąciła się Millington.
Blondyn westchnął cicho. Z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy
podszedł do Trixie i objął ją ramieniem.
-Ok, a teraz chodźmy póki
Viktora nie ma. - Powiedział Fabian i zaczął wsuwką wyciągniętą
z włosów Amber przekręcać w zamku. Wszyscy na około byli
cicho. Rozległ się donośny dźwięk zegara stojącego koło
Sibuny. Wybiła północ. Szóstka uczniów
przestraszyła się, ale gdy zdali sobie sprawę, że przestraszyli
się tylko zegara zaczęli się z siebie śmiać.
-To co idziemy? - Zapytała Patt.
-Oczywiście. Musisz pomóc
nam rozwiązać kolejną zagadkę. - Uśmiechnął się do brunetki
Eddie.
-Jacy oni są słodcy! - Westchnęła
rozmarzona Amber. Na co wymieniona dwójka przewróciła
znacząco oczami. - Też byś mógł się choć trochę
starać. - Dodała blondynka zwracając się do bruneta
wpierniczającego kolejne ciastko które cudem, ocalało po
obiedzie.
-Ale przecież ja się staram!
Codziennie się ciebie pytam czy chcesz jedno moje ciastko, ale ty
mnie zawsze wyśmiewasz i odchodzisz. - Jęknął Lewis. -
Okazałabyś mi trochę swoich uczuć. Naprawdę zaczynam myśleć,
że jesteś panną bez serca.
-Ja jestem bez serca? Ja?
-A co głucha jesteś?
-O nie mój drogi tak nie
będziemy rozmawiać! - Prychnęła i odwróciła się plecami
do chłopaka.
-Oj mój Ambrołku tylko nie
fochaj się na mnie. - Powiedział Alfie i padł przed blondynką na
kolana. Mimo to, Ambs nadal udawała, ( a może była) obrażoną.
-Swoje sprawy rozwiążecie
później, a teraz chodźcie. - Ponaglił ich Fabian i wszedł
pierwszy do piwnicy. Tam grupka uczniów udała się do
sekretnego gabinetu Frobisher'a. Nina wyciągnęła medaliony i
każdy wziął do ręki swój. Eddie otworzył przejście i
powoli przesunęli się razem ze ścianą. Większość Sibuny stała
spokojnie wiedząc co ich czeka. Jednak Williamson obawiała się,
że ponownie straci wzrok.
Z perspektywy Patricii
Staliśmy tam i czekaliśmy, aż
promień światła przeszywający ciało na wylot zacznie świecić.
Strasznie bałam się, że za niedługo ponownie poczuję ból
i zobaczę tylko ciemność. Oczywiście nie pokazałam po sobie, że
się boję. Bo jak by to wyglądało? Tyle czasu starałam się
zachować pozę niczego nie bojącej się dziewczyny, a teraz
miałabym się trząść i pokazywać, że tak na prawdę jestem
słaba? Co to to nie. Z przeciwległej ściany błysnął promień. Moja dłoń jakby w ogóle nie posłuszna chwyciła dłoń Miller'a stojącego koło mnie. Promień wznosił się ku górze i zatrzymał się na wysokości medalionów. A potem zniknął. Patrzyłam oniemiała na to miejsce. Nie stało się nic. Nie straciłam wzroku.
- Szczerze? Ten Frobisher był jakiś psychiczny. - Prychnęłam. Po co takie głupoty tworzyć?
- A może nie on to wybudował? - Zapytał Rutter.
- Proszę cię Fabian. Przecież to on ukrył tu ten krzyż! Który my musimy znaleźć. - Chłopak już nic nie opowiedział.
- Możesz już mnie puścić, ale nie powiem, całkiem przyjemnie. - Szepnął mi do ucha Eddie. Jak oparzona oderwałam od niego dłoń. Spojrzałam na jego twarz nawet w półmroku widać było jego szczery uśmiech, który obejmował prawie całą twarz.
- Nie pochlebiaj tak sobie. To było odruchowo, martwiłam się, że znowu stracę wzrok. - Odparłam twardo.
- Nie tłumacz już się tak Gaduło - Powiedział nadal się uśmiechając. - To co kiedy wcielamy plan w życie?
- Jak będziemy wracać. - Odparłam bez namysłu. Ruszyliśmy za pozostałymi którzy byli już daleko w przodzie. Powoli, ale w końcu doszliśmy do zakrętu za zaraz za nim do .... ściany? Niczego więcej?
- Jak dalej przejdziemy? - Zapytałam.
- Musimy to dopiero wymyślić. - Odparła Nina. - Nie myśl, że wszystko na ciebie czeka gotowe.
- Wcale tak nie myślę. Myślałam, że za zakrętem będzie coś więcej.
- No to się pomyliłaś. - Powiedziała wrogim tonem Martin. Co jej dla odmiany jest? O co ma się obrażać? Myśli, że czekam, aż oni zrobią wszystko za mnie? Jak tak to się grubo myli.
- Jeśli myślisz, że mam nadzieję, że wszystko za mnie zrobicie, to się grubo mylisz! Jak na razie to wy prawie nic nie zrobiliście.
- No teraz nic, bo nie dajesz nam dojść do zdania i wszystko robisz ty! - Coś czuję, że my nie będziemy mieć za dobrego kontaktu. W sumie mnie to nie obchodzi.
- To w takim razie proszę, zróbcie to sami! Nie będę się wtrącać. - Powiedziałam zła i odeszłam kawałek od tego miejsca. Podbiegł do mnie w tym czasie Eddie. Czas zacząć działać.
Blondyn podbiegł do Patricii wołając ją. Ta stanęła i odwróciła się w jego stronę.
- Czego chcesz? - Zapytała.
- Nie wkurzaj się, ale Nina ma racje. Tylko ty wszystko robisz!
- To po co mnie tu przyprowadziliście? Skoro macie problem, z tym, że chce coś zrobić.
- I w tym też możecie. Odchodzę. - Odparła zła.
- Z Sibuny?
- Nie z tego miejsca. Z Sibuny póki co nie mam zamiaru. - Brunetka popatrzyła gniewnie w błękitne oczy Eddie'go. Czekając na jego odpowiedź.
- Szkoda.
- Jak masz problem to mogę odejść z Sibuny.
- Na razie nie, ale....
- Nie ma żadnego ale. Chciałam ci tylko oznajmić, że z nami koniec. - Rzuciła na odchodne i powolnym krokiem udała się w kierunku wyjścia.
- Jak to? - Zapytał zdziwiony Miller.
- Tak to. Możemy być co najwyżej przyjaciółmi. Nic więcej. - Powiedziała nawet się nie obracając w stronę oniemiałego chłopaka. Poszło całkiem nieźle. Ale będę musiała tej ścianie przyjrzeć. - Pomyślała Patricia i z uśmiechem na ustach weszła do gabinetu, i gdy już miała wychodzić z niego usłyszała przytłumione głosy dobiegające zza ściany. Wstrzymała na chwilę oddech. Po chwili ogarnęła się i spojrzała przez dziurkę, z nadzieją, że zobaczy osoby przebywające w piwnicy. Było to Victor i jakiś facet. Koło czterdziestu, pięćdziesięciu lat. Obydwoje się kłócili. I to dość poważnie.
Z perspektywy Patricii
Stałam i wpatrywałam się w nich próbując rozszyfrować kim jest ten człowiek kłócący się z Victorem. Wyglądał znajomo.
- Rufusie, czy ty nie rozumiesz, że to jest zbyt niebezpieczne? - Zapytał przerażony Victor. Nagle dostałam olśnienia to ON. Ten mężczyzna który wysyła wiadomości i co śledził nas. R.Z. Rufus... Tylko jakie nazwisko. Czułam się jakbym była sparaliżowana. Jak on mnie teraz zobaczy to po mnie.
- Niby co jest niebezpiecznie? I tak dziewucha skazana jest na śmierć. - Prychnął mężczyzna. Jak to? Jestem skazana na śmierć?
- Co ty wygadujesz? - Zapytał już teraz zbity z tropu Victor.
- Nic ci nie powiem, ale wiedz, że za niedługo zdobędę i ją i krzyż, a w raz z tym nieśmiertelność. Dziewczyna doprowadzi mnie ku wieczności.
- Jakim sposobem?
- O to niech cię główka nie boli. Za niedługo się przekonasz.
- Nie uda ci się nic. Stowarzyszenie pierwsze zdobędzie krzyż! - Krzyknął już cały czerwony Victor.
- Beze mnie nic wam się nie uda. - Powiedział Rufus i wyszedł z piwnicy, gdy był już przy drzwiach spojrzał w moją stronę. Zupełnie jakby mnie widział. Ale nie mógł prawda? Przerażona usiadłam na krześle i zaczęłam się zastanawiać. Czyli niezależnie od wszystkiego umrę? Zginę? To będzie koniec? Ale jakby mnie tu nie było? A jakbym z powrotem wróciła do domu? Nie ma raczej takiej opcji. Rodzice mnie nie chcą. Podskoczyłam na dźwięk otwieranego przejścia. Wróciła Sibuna. Mimo to nie zwracałam na nich uwagi nadal przestraszona tym co usłyszałam.
- Patt. Co się dzieje? Słyszysz? - Zapytał Eddie podchodząc do mnie. Dalej ich ignorowałam. - Patt!!! - Krzyknął mi do ucha.
- Czego chcesz debilu?! - Krzyknęłam, a po chwili zatkałam sobie usta dłonią zdając sobie sprawę z tego, że Victor może się tam jeszcze kręcić.
- Martwię się! Wszystko w porządku? - On również krzyknął. Uciszyłam go ręką.
- W jak najlepszym. - Powiedziałam bez cienia emocji w głosie.
- A jak ma być, w końcu zerwaliście! - Zaczęła histeryzować Amber.
- Idźcie już, my was dogonimy. - Powiedział Miller, a reszta tylko wzru
szyła ramionami i wyszła. Gdy przejście zamknęło się, blondyn dosiadł się koło mnie i spojrzał zatroskanym wzrokiem.
- Co się stało? - Zapytał.
- Nic. - Odpowiedziałam, bez emocji.
- Przecież widzę. - Naciskał
- Naprawdę nic.
- Powiedziałabyś mi jakby się coś na serio stało?
- Oczywiście, że tak.
- Czyli jest w porządku?
- Przestaniesz pytać się o to samo?
- Chcę wiedzieć
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Odparłam i zdobyłam się nawet na wymuszony uśmiech. Wiedziałam, że nie był do końca przekonany, ale nie mogłam mu na razie powiedzieć.
Przepraszam, że miałam tygodniową przerwę, mimo, że obiecałam, że rozdział będzie wcześniej, ale od czwartku siedziałam w szpitalu na badaniach i dopiero wczoraj mnie wypuścili. Ale już wszystko jest dobrze, i od teraz postaram się dodawać chociaż o 2 dni wcześniej.
Już tylko 2 dni do wakacji *.* Tylko pogoda się trochę skiepściła. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej bo organizujemy klasowe ognisko, więc oby nie padało. Nie mam jakoś dzisiaj na co narzekać, ( a na waldzia już mi się nie chce, oczywiście tylko tymczasowo ^^ ) może to i lepiej. Strasznie się cieszę z tych wakacji. Będzie świetnie.
Rozdzialik taki sobie wyszedł. Od teraz zacznę pisać tak, że w formie pierwszoosobowej będę tylko pisała z punktu widzenia Patt, i może Eddie'go, a reszta będzie w formie trzecioosobowej.
Strasznie dziękuję, ze komentarze pod ostatnim postem. Szczerze mówiąc spodziewałam się mniej niż, 17 ale nie narzekam. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, mam nadzieję, że pod tym nie będzie mniej ^^
Nowy rozdział, jak go napiszę i tak jak przedtem za 17-18 komentarzy
To tyle
Do napisania
Stevie ;3
P.S Założyłam nowego bloga, jest dopiero wstęp, i dziś może jeszcze pojawi się prolog, ale zachęcam do zajrzenia. Chociaż nic ciekawego tam nie znajdziecie ( na razie ). Nie podaję linku, tylko wejdźcie na mój profil i kliknijcie na The Ronnie Story
Z perspektywy Patricii
Stałam i wpatrywałam się w nich próbując rozszyfrować kim jest ten człowiek kłócący się z Victorem. Wyglądał znajomo.
- Rufusie, czy ty nie rozumiesz, że to jest zbyt niebezpieczne? - Zapytał przerażony Victor. Nagle dostałam olśnienia to ON. Ten mężczyzna który wysyła wiadomości i co śledził nas. R.Z. Rufus... Tylko jakie nazwisko. Czułam się jakbym była sparaliżowana. Jak on mnie teraz zobaczy to po mnie.
- Niby co jest niebezpiecznie? I tak dziewucha skazana jest na śmierć. - Prychnął mężczyzna. Jak to? Jestem skazana na śmierć?
- Co ty wygadujesz? - Zapytał już teraz zbity z tropu Victor.
- Nic ci nie powiem, ale wiedz, że za niedługo zdobędę i ją i krzyż, a w raz z tym nieśmiertelność. Dziewczyna doprowadzi mnie ku wieczności.
- Jakim sposobem?
- O to niech cię główka nie boli. Za niedługo się przekonasz.
- Nie uda ci się nic. Stowarzyszenie pierwsze zdobędzie krzyż! - Krzyknął już cały czerwony Victor.
- Beze mnie nic wam się nie uda. - Powiedział Rufus i wyszedł z piwnicy, gdy był już przy drzwiach spojrzał w moją stronę. Zupełnie jakby mnie widział. Ale nie mógł prawda? Przerażona usiadłam na krześle i zaczęłam się zastanawiać. Czyli niezależnie od wszystkiego umrę? Zginę? To będzie koniec? Ale jakby mnie tu nie było? A jakbym z powrotem wróciła do domu? Nie ma raczej takiej opcji. Rodzice mnie nie chcą. Podskoczyłam na dźwięk otwieranego przejścia. Wróciła Sibuna. Mimo to nie zwracałam na nich uwagi nadal przestraszona tym co usłyszałam.
- Patt. Co się dzieje? Słyszysz? - Zapytał Eddie podchodząc do mnie. Dalej ich ignorowałam. - Patt!!! - Krzyknął mi do ucha.
- Czego chcesz debilu?! - Krzyknęłam, a po chwili zatkałam sobie usta dłonią zdając sobie sprawę z tego, że Victor może się tam jeszcze kręcić.
- Martwię się! Wszystko w porządku? - On również krzyknął. Uciszyłam go ręką.
- W jak najlepszym. - Powiedziałam bez cienia emocji w głosie.
- A jak ma być, w końcu zerwaliście! - Zaczęła histeryzować Amber.
- Idźcie już, my was dogonimy. - Powiedział Miller, a reszta tylko wzru
szyła ramionami i wyszła. Gdy przejście zamknęło się, blondyn dosiadł się koło mnie i spojrzał zatroskanym wzrokiem.
- Co się stało? - Zapytał.
- Nic. - Odpowiedziałam, bez emocji.
- Przecież widzę. - Naciskał
- Naprawdę nic.
- Powiedziałabyś mi jakby się coś na serio stało?
- Oczywiście, że tak.
- Czyli jest w porządku?
- Przestaniesz pytać się o to samo?
- Chcę wiedzieć
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Odparłam i zdobyłam się nawet na wymuszony uśmiech. Wiedziałam, że nie był do końca przekonany, ale nie mogłam mu na razie powiedzieć.
Przepraszam, że miałam tygodniową przerwę, mimo, że obiecałam, że rozdział będzie wcześniej, ale od czwartku siedziałam w szpitalu na badaniach i dopiero wczoraj mnie wypuścili. Ale już wszystko jest dobrze, i od teraz postaram się dodawać chociaż o 2 dni wcześniej.
Już tylko 2 dni do wakacji *.* Tylko pogoda się trochę skiepściła. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej bo organizujemy klasowe ognisko, więc oby nie padało. Nie mam jakoś dzisiaj na co narzekać, ( a na waldzia już mi się nie chce, oczywiście tylko tymczasowo ^^ ) może to i lepiej. Strasznie się cieszę z tych wakacji. Będzie świetnie.
Rozdzialik taki sobie wyszedł. Od teraz zacznę pisać tak, że w formie pierwszoosobowej będę tylko pisała z punktu widzenia Patt, i może Eddie'go, a reszta będzie w formie trzecioosobowej.
Strasznie dziękuję, ze komentarze pod ostatnim postem. Szczerze mówiąc spodziewałam się mniej niż, 17 ale nie narzekam. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, mam nadzieję, że pod tym nie będzie mniej ^^
Nowy rozdział, jak go napiszę i tak jak przedtem za 17-18 komentarzy
To tyle
Do napisania
Stevie ;3
P.S Założyłam nowego bloga, jest dopiero wstęp, i dziś może jeszcze pojawi się prolog, ale zachęcam do zajrzenia. Chociaż nic ciekawego tam nie znajdziecie ( na razie ). Nie podaję linku, tylko wejdźcie na mój profil i kliknijcie na The Ronnie Story